[
Anna Janko Dziewczyna z zapałkami. Wydawnictwo Nowy Świat, Warszawa 2007, ss. 264.]
Anna Janko, dotychczas znana jako poetka, zadebiutowała powieścią Dziewczyna z zapałkami. Tytuł sugeruje wyraźnie, że będziemy mieli do czynienia z zagubieniem, samotnością, odrzuceniem, a wszystko to w wersji dorosłej, równie bolesnej, jak ta dziecięca w baśni Andersena. Powieść Janko rekomenduje na okładce Krystyna Kofta, zwracając uwagę na to, że "poezja może być świetną szkołą prozy", oraz
Paweł Huelle, który określa książkę jako "bardzo przewrotną, bardzo inteligentną, bardzo kobiecą". Już na początku jesteśmy niejako zmuszeni do zmierzenia się z poetyckością oraz kobiecością prozy Anny Janko, a oba pojęcia - co dość istotne - niosą ze sobą skłonność do stereotypowego odczytania. Tymczasem pisarce udaje się dokonać ważnego przewartościowania. Poetyckie znaczy u niej szczere, bolesne, bezpośrednie, skłonne do trudnego obnażenia tego, co brzydkie, upokarzające, raniące. Inne znaczenie zyskuje także epitet "kobieca". Powieść Dziewczyna z zapałkami uświadamia czytelnikowi, jak ograniczające jest klasyfikowanie literatury według płci i jak łatwo ulegamy stereotypom, utożsamiając tematykę kobiecą z problemami łatwymi, mało znaczącymi, a nawet głupimi. Janko unieważnia schematyczny podział na literaturę kobiecą i męską, tę bardziej uniwersalną. Doświadczenie kobiety, choć jednostkowe, zyskuje wymiar uniwersalny. Historia opowiadana jest z jej perspektywy, ale odniesieniem jest cały czas mężczyzna. Tym samym otrzymujemy przejmującą opowieść o tym, jak słaba kobieta i silny mężczyzna w trakcie próby, jaką jest życie razem, stopniowo zmieniają się rolami. To kobieta dorasta do tego, by obudzić w sobie siłę, a mężczyzna odsłania stopniowo własną bezradność, słabość, nieporadność. Dzięki temu Anna Janko, opowiadając o upadku, równolegle buduje fabułę, która jest pochwałą zwycięstwa. Przyglądając się końcowi związku, jesteśmy jednocześnie świadkami narodzin czasu nowego, dającego nadzieję.
Powieść Dziewczyna z zapałkami formalnie przypomina retrospektywne zapiski kogoś, kto planuje dokonanie rozliczenia z przeszłością. To rodzaj pamiętnika pisanego na gorąco wtedy, gdy płatająca figle pamięć zbyt mocno uderzy wspomnieniem. Pisanie staje się dla bohaterki formą terapii i psychoanalizy w jednym. Spisując siebie, rozpisując własne życie, utrwalając historię choroby, która dla wielu jest zwyczajnością, zaczyna odzyskiwać przestrzeń, z której czerpie moc. Jej historia jest więc także walką o język. Przeżyty czas można bowiem podzielić na życie z poezją, bez poezji i na nadzieję, że powrót do poezji jest możliwy. Ów niepoetycki okres to czas małżeństwa, stopniowego zatracania siebie na rzecz mężczyzny, dziecka, domu, rodziny... Hanna, która "wyszła za mąż jak na wolność", bardzo szybko zaczyna tracić oddech i dusić się w klatce, specjalnie dla niej spreparowanej.
Anna Janko opisuje dramat, który pozornie nie ma nic z tragedii. Z kronikarską pasją odnotowuje słowa i czyny męża, które ranią i pozostawiają blizny na zawsze, choć pewnie mało kto uznałby je za patologię. Daje świadectwo złośliwości i okrutnego szykanowania kobiety przez kobietę. To nic, że mamy tutaj do czynienia z archetypiczną walką matki i żony o syna i męża. Fakt, że jest w tej sytuacji coś typowego, jeszcze mocniej przeraża. Bohaterka powieści Anny Janko traci wolność, traci godność, bezpowrotnie żegna się z kolejnymi latami swojego życia, które upływają jej w strachu, poczuciu winy, samotności, coraz mniejszym poczuciu własnej wartości. Wymarzona wolność okazuje się szybką utratą wszelkich złudzeń.
Autorka spisuje kolejne porażki kobiety, na które - choć bezpośrednio jej dotyczą - nie ma żadnego wpływu. Już pierwsze doświadczenia seksualne okazują się rozczarowaniem. On dba tylko o swoje potrzeby, żonę traktując instrumentalnie. Hanna marzy o własnym domu - szybko jednak okazuje się, że jej oczekiwania są mało istotne. Musi pogodzić się z tym, że mąż łatwo rezygnuje z kariery naukowej, choć wcześniej wszystko było podporządkowane właśnie temu; musi pogodzić się z przeprowadzką do teściów, bo własne mieszkanie, na które pracowali za granicą, trzeba wynająć, by były pieniądze na prywatny interes męża. Coraz mocniej doświadcza swojej nieobecności i nieważności. Zamienia się w przedmiot, który drażni, denerwuje, wywołuje złość. W stosunku do rzeczy niepotrzebna przecież jest czułość, a właśnie rzeczą coraz częściej czuje się bohaterka i jak rzecz jest traktowana.
Przyglądamy się stopniowemu procesowi odczłowieczania. Znikanie podmiotu odbywa się zarówno na polu tego, co intymne, jak i tego, co społeczne. Hanna właściwie nie funkcjonuje poza domem. Sprząta, pierze, gotuje, wychowuje dzieci. Na pisanie właściwie nie ma czasu. Czytamy rozpaczliwe wyznanie:
"Posłuchałam matki ('Najpierw życie, potem wiersze. Za mąż trzeba wyjść, dzieci mieć') i posłuchałam siebie: zapragnęłam być normalną kobietą, mieć normalny dom, a tylko w uzupełnieniu posiadać też niedużego, poręcznego, kanapowego pegaza... Normalność jest potworna." Pisanie staje się sposobem na potwierdzenie, że
"nie cała jestem kurą domową". Bycie sobą i robienie czegoś dla siebie zamienia się niemalże w czyn ekstremalnie odważny. Hanna ulega odczłowieczeniu także w sferze cielesnej: gdy traci dziecko, a z faktem, że niedawno poroniła i przeżywa trudne chwile, nikt się nie liczy; gdy rodzi, a poród staje się koszmarnym doświadczeniem niezupełnie świadomej walki o to, by inni dostrzegli w niej człowieczeństwo; gdy zaczyna mieć problem z alkoholem, który choć przez chwilę pomaga ukoić smutek. Hanna nie tylko nie ma już siebie, nie znajduje siebie, nie umie siebie samej przekonać, że istnieje. Nie posiada również własnego terytorium. Siedzi w domu, więc nie robi NIC, nic zatem nie ma też do powiedzenia i do zaoferowania. Historia opowiedziana przez Annę Janko staje się więc opowieścią o tym, jak kobieta zostaje wtrącona w niebyt i jak otoczenie pilnie czuwa, by nie udało się jej na nowo stać widoczną. Hanna podlega dyscyplinowaniu z każdej właściwie strony - oparciem nie jest ani mąż, ani teściowie, ani dzieci.
Czy można Dziewczynę z zapałkami określić jako powieść kobiecą? Tylko pozornie tak - bo o kobiecie pisze kobieta. Tak naprawdę mamy jednak do czynienia z antypowieścią kobiecą. Romansowy schemat fabularny w żaden sposób nie przystaje do fabuły. Ślubu nie da się tutaj podsumować zdaniem "żyli długo i szczęśliwie". Decyzja o małżeństwie jest w książce Janko początkiem końca. Zresztą, przewrotnie, właśnie od ślubu zaczyna się książka. Można by powiedzieć, że wraz z przysięgą daną przed ołtarzem, zaczyna się dla Hanki czas niewoli, niszczenia jej osobowości, narastania wzajemnej niechęci i obcości. Zamiast szczęścia mamy postępujące uczucie osamotnienia. Pospolitość coraz mocniej zaciska pętlę na szyi bohaterki, a otoczenie tylko temu przyklaskuje. Tymczasem bohaterka postanawia walczyć o siebie.
Hanna długo dojrzewa do myśli, że śmierć jej małżeństwa nastąpiła już dawno, że miłości nie da się wskrzesić, że jedyne, co można zrobić, to spróbować ocalić choć cząstkę siebie. Czytamy wreszcie radosne wyznanie:
"Czuję się cudownie. Wróciłam z wakacji. A Hańcia nie wróciła! Rozeszłyśmy się. Na zawsze. Jestem wolna. Wolna od siebie, żony Pawia. Hańcia nie wróciła i ja też będę tu już tylko przez chwilę." Nowe życie to także konieczność nauczenia się od początku swojej kobiecości. Dotychczas była jedynie źródłem lęków i cierpienia, czas, by dawała przyjemność i poczucie pewności. Hanna musi nie tylko przekreślić swoje dotychczasowe życie, ale też dać sobie samej szansę na lepsze jutro. Ważnym punktem zaczepienia jest pisanie, bo historia nowego życia, którą dopiero napisze, będzie - jak deklaruje - zupełnie inną książką. Z postaciami, których jeszcze nie znamy, i z odmienioną całkowicie bohaterką. Czas bez poezji stanie się w końcu zamkniętą księgą, a Hanna spróbuje zbudować ciągłość między czasem poezji przed ślubem a tym czasem poezji, który dopiero się wydarzy.
Bernadetta Darska
© by "Twórczość" 2007