[
Zbigniew Machej Wiersze przeciwko opodatkowaniu poezji. Biuro Literackie, Wrocław 2007, ss. 72.]
Jak podają leksykony tudzież encyklopedie, pierwszym pisarzem, który zakwestionował w praktyce zasadę decorum, był William Shakespeare. Nie ostatnim i niepoślednim łamaczem tej zasady, która - przypominam - polega na jednorodności stylistycznej utworu, czyli odpowiednim dobraniu stylu mówienia, słownictwa i składni do gatunku i tematyki dzieła, jest poeta, tłumacz literatury czeskiej (nie tak dawno świetnej powieści Miloša Urbana...), krytyk, menedżer kultury, mistrz limeryku, dyplomata, dyrektor,
Zbigniew Machej.
Machej, jako liryk, debiutował w roku 1981 na łamach
"Tygodnika Powszechnego. Współpracował z kilkoma pismami literackimi (m.in. z "bruLionem", "Krasnogrudą", "Literaturą na Świecie"), uhonorowano go nagrodą kwartalnika "Arka" i Nagrodą Młodych im. Stanisława Wyspiańskiego. Aktualnie mieszka w Bratysławie i pracuje na stanowisku dyrektora Instytutu Polskiego.
Zbiór najnowszy, szósty z kolei w jego dorobku, ukazał się w kolekcji wrocławskiego Biura Literackiego - a jego tytuł brzmi niezwykle stanowczo i poważnie: Wiersze przeciwko opodatkowaniu poezji. Tytuł zdaje się zapowiadać utwory z pogranicza liryki i ekonomii, co przecież się zdarza... Jeśliby jednak próbować ogarnąć jakimś prostym sformułowaniem tę feerię artystycznych pomysłów i prowokacji poety, można by je określić jako próbę szukania nowego języka poezji w trakcie zmasowanej, bezlitosnej, nie przebierającej w środkach inwazji kultury niskiej. W czasie negatywnych w skutkach transformacji kultury i zaniku elit starego typu.
O swej postawie pełnej męstwa i godności - jak by powiedział
Herbert: postawie wyprostowanej, będącej konsekwencją "potęgi smaku" - Zbigniew Machej pisze prozą tak:
"Ponieważ po akcesji III RP do Unii Europejskiej dwa miliony czytelników polskiej liryki patriotycznej wyjechały na Zachód, istnieje pilna potrzeba ulokowania tych polskich poetów, którzy - bez etatu lub stypendium - pozostali jeszcze w Polsce, w zarządach spółek skarbu państwa, po to, żeby wreszcie mieli z czego opłacić składki na obowiązkowe ubezpieczenia, zakupić opał na zimę i żeby w dodatku starczyło im na piwo, internet i nowe sznurówki."
Wierszem (poniżej cytuję fragment utworu tytułowego tomu) wyjaśnia inny aspekt przyjętego stanowiska:
[...] Poezja nie ma nic wspólnego
Z kasą, której heroicznie unika
Jak diabeł święconej wody. Poezja
To nie to samo, co postheroiczna
Literatura z masową produkcją
I konsumpcją prozy. Dziś przekaz
Poetycki musi chcąc nie chcąc
Konkurować z przekazem reklamowym
Powróćmy teraz znowu do zasady decorum i jej łamania, modelowania, dostosowywania do aktualnych potrzeb i możliwości istnienia poezji w "czasie marnym". Co proponuje Machej? Z grubsza - aby wiersz (Wyprawa) o fascynacji mijaną na praskiej ulicy kobietą dało się "uzwyczajnić", a nawet zgrabnie zarapować! Aby wiersze o rudymentarnych zagadnieniach kultury i literatury europejskiej "zminimalizować" do cyklu 15 fraszek z dziejów kultury zachodniej. W formy dystychiczne, przypominające może dźwięczny patos Brodskiego czy formy
J.M. Rymkiewicza, wtłoczyć zagadnienia całkiem poważnej treści, związane z pojmowaniem polskości, naszą historią, doraźnymi wymogami polityki, katolicyzmem i Papieżem-Polakiem; zastosowany zabieg przemiany zrodzi przejmujące Urbi et Orbi czy Elegię wigilijną z 2004 roku, zakończoną złowieszczo (ale i profetycznie, bo rzecz dotyczy ofiar wśród naszych żołnierzy wysłanych na różne misje wojskowe):
[...]
A służyć dzielnie trzeba i w świątek, i w piątek,
Bo każdy dzień jest dobry na rzeź niewiniątek.
Ileż tu przekory, myślenia idącego pod prąd wszelkiemu schematycznemu rozumowaniu, ile ironii skierowanej przeciw niewolnictwu mody, powierzchowności sądów, kreowaniu jednodniowych wartości, globalizacji gustów, przemijającym idolom kultury masowej, wyścigowi szczurów, bezrefleksyjnemu pośpiechowi, który poniża i degraduje ludzką osobę.
Oczywiście czytać ten bogaty tom możemy według klucza pozytywnych wartości - są nimi Machejowi Mistrzowie (jak choćby Apollinaire czy młody Hrabal z ich karkołomną, "bezwstydną" wyobraźnią, z której nigdy nie zamierzali się "tłumaczyć"), czeskie tematy i sprawy (klimaty literackie, film, magia miejsc), dobra literatura, kobiety, przyjaźnie, duch "zabawy literackiej", geniusz intertekstualności.
Zdaje się powiadać Machej - obroną dzisiejszej poezji może i musi być właśnie taki atak: kpiną, błyskotliwą przekorą, żartem, skrótem myślowym, zwyczajnością (a nie powagą i patosem, Bogiem, Honorem, Ojczyzną, etosem kombatanckiej traumy różnej proweniencji). Wszystkie te sposoby dowodnie pokazują, że mogą współistnieć gatunki niskie, "użytkowe", z poważną, zasadniczą, "wysoką" treścią. I oferuje teksty obdarzone wyjątkową urodą perfekcyjnie opanowanego warsztatu, ze szczególnym wyczuciem rytmu, rymu, kunsztownie zróżnicowanych form wiersza, eufonii, potwierdzającej, że w tej "poważnej zabawie" jest maestria poety ważnego, mającego nam - ale i nie czytającym poezji - wiele istotnego do zakomunikowania.
Krzysztof Lisowski
© by "Twórczość" 2007