[Zygmunt Krzyżanowski: Most przez Styks. Przełożyły Hanna Karpińska, Walentyna Mikołajczyk-Trzcińska. Ilustracje Zygmunt Januszewski. PIW, Warszawa 2008.]
Łaciński rozum, pozbawiony głębokich uczuć, łatwo wynaturza się w kult mamony i przedmiotów. Emocje pozbawione rozumu (lub choćby krztyny zdrowego rozsądku) łatwo przeradzają się w przemoc i okrucieństwo.
Polska pobierała lekcje od Germanii, będącej przedłużeniem Rzymu. I od Rosji, będącej przedłużeniem Bizancjum. Owocem tych lekcji była synteza rzymskiego rozumu i bizantyjskiej emocjonalności.
Drogi Rzymu i Bizancjum rozeszły się w IV wieku; pierwsze strzały w ostatniej wojnie na Bałkanach padły w pobliżu willi cesarza Hadriana - czyżby symbolicznym sensem tej wojny był powrót do zerwanej jedności?
Młodszy o ponad trzy lata od Franza Kafki, o dwa lata od
Witkacego Zygmunt Krzyżanowski pochodził z zamożnej, polskiej katolickiej rodziny z okolic Kijowa, był absolwentem tego samego gimnazjum co
Jarosław Iwaszkiewicz. Studiował w Mediolanie i na Sorbonie, podróżował po całej Europie, co na polskich Kresach było raczej normą niż wyjątkiem. W 1922 roku osiadł w Moskwie, uwiedziony - tak sądzę - przez ówczesną awangardę.
Świeżo po wybuchu wulkanu życie w tamtych latach przypominało hazardową grę o przeżycie, fałszywy krok mógł kosztować utratę życia. Przekonali się o tym Ilia Ilf i Ilia Pietrow, żartując sobie z porewolucyjnej rzeczywistości w książkach 12 krzeseł i Złote cielę. Genialne żarty bawią do dziś, obu wesołków szybko rozstrzelano.
Logiczny, ścisły umysł, rozmiłowany w prawie, logice, matematyce, tłumacz Szekspira i Chestertona - być może przypadki Zygmunta Krzyżanowskiego przypominały przygody sześcianu, który trafił do królestwa fraktali. Wysokie ciśnienie porewolucyjnej rzeczywistości i przyjaźnie z największymi ówczesnymi pisarzami, artystami i naukowcami pomagały dokonywać syntezy łacińskiego rozumu i nieco szalonej, bizantyjskiej emocjonalności; syntezy Wschodu i Zachodu. Dowodem tego cała twórczość Krzyżanowskiego, która po upływie kilkudziesięciu lat wyłoniła się ze skrytek, szuflad, muzealnych archiwów.
Spór, czy Krzyżanowski był pisarzem polskim czy rosyjskim (pisał po rosyjsku), uważam za jałowy. Znał grekę i łacinę, Szekspira i Kanta czytał w oryginale, z dzieciństwa znał język ukraiński, pobyt w Mediolanie przyswoił mu język włoski. I do końca życia uważał się za polskiego emigranta żyjącego w Moskwie. Bywając w towarzystwie najwybitniejszych rosyjskich twórców - Achmatowa, Babel, Bułhakow, Jesienin, Majakowski, Meyerhold, Tairow i in. - musiał doceniać poetyckie walory języka rosyjskiego, próbował przecież utrzymywać się z przekładów polskiej klasyki na język rosyjski.
Jak może się czuć wykształcony dżentelmen, żyjący w wytwornej nędzy, bezradny wobec szaleństwa rewolucyjnego systemu i absurdu okrucieństwa? Witkacy przewidująco popełnił samobójstwo, Krzyżanowski w tytułowym opowiadaniu Most przez Styks pisze:
"Och, nie ma sprawy. Powiedzmy, na wszystkich skrzyżowaniach zręcznie skonstruowany automat: pionowo ku ziemi - tablica; w tablicy, na wysokości kieszeni, wąska szczelina do wrzucania monet, a na wysokości czoła - szczelina o średnicy kuli. Podchodzicie do automatu, wrzucacie monetę i dostajecie kulę w łeb. Tanio, ogólnodostępnie i bezgłośnie dzięki zastosowaniu systemu tłumików, i niekrępujące dla innych."
Rozpacz, jaka czasem przesiąka z niektórych tekstów, jest mimo wszystko podszyta dobrotliwością - Krzyżanowski nigdy "nie zasiada w loży szyderców" (co przytrafiło się na przykład
Tadeuszowi Borowskiemu). Warto porównać dwie sytuacje egzystencjalne:
Roland Topor, paląc cygara, żongluje makabreskami; Zygmunt Krzyżanowski, otoczony światem, w którym rzeczywista przemoc i okrucieństwo, nędza i absurd dotykają wszystkich dookoła, znajduje w sobie empatię i dobrotliwość.
Łaciński rozum logika, filozofa, stoika ucieka w niezwykłe fantasmagorie, światy na poły baśniowe, kolekcjonuje "szczeliny istnienia", furtki w czasoprzestrzeni, łączy lirykę, groteskę i absurd; znajomość kultury angielskiej owocuje zabawą nonsensem. Stąd moje przekonanie, że na swój sposób Zygmunt Krzyżanowski był prekursorem Latającego Cyrku Monty Pythona. Lub inaczej: na bibliotecznej półce jego książki znajdą miejsce między Bułhakowem (z którym się przyjaźnił), Franzem Kafką (od którego był weselszy), Witkacym i filmami Latającego Cyrku Monty Pythona.
Jeden z drobiazgów: proszę sobie wyobrazić przez chwilę wszechstronnie wykształconego intello, który w 1942 roku w podszytym wiatrem paletku podróżuje po Syberii z cyklem wykładów o Szekspirze...
Formuła "życiopisania", odniesiona do Zygmunta Krzyżanowskiego, nabiera kształtów przyprawiających o dreszcze.
Paweł Zawadzki
© by "Twórczość" 2008