Tym większa jest zasługa Adama Czerniawskiego, niestrudzonego propagatora polskiej poezji, który (po przekładach Tadeusza Różewicza i Trenów Jana Kochanowskiego) podjął wyzwanie przedstawienia czytelnikom anglojęzycznym wyboru twórczości Cypriana Kamila Norwida. Jak zwykle dołożył starań, by przekład był i piękny, i wierny. Wbrew aż nazbyt często wyrażanemu przekonaniu, jest to możliwe.
Krótki wstęp do książki napisał Bogdan Czaykowski. Choć jako źródło podstawowych informacji o Norwidzie wstęp ten dobrze spełnia swoją funkcję, można postawić mu dwa zarzuty. Po pierwsze, duża część zawartych w nim argumentów opiera się na polemice z artykułem Jerzego Peterkiewicza opublikowanym pół wieku temu. Czaykowski pewnie ma rację, wytykając Peterkiewiczowi błędne interpretacje, jednak podważając tak bardzo jego autorytet, prowokuje pytanie, czy warto w ogóle powoływać się na tak mało wiarygodny tekst krytycznoliteracki. Po drugie, analizy literackie samego Czaykowskiego skłaniają do tego, by postrzegać dzieło Norwida jako monolit, nie zaś (co wydawałoby mi się stosowniejsze) jako idee i techniki literackie rozwijające się w czasie. Tym, co wydaje mi się we wstępie Czaykowskiego najbardziej wartościowe, są porównania twórczości Norwida i takich poetów anglojęzycznych, jak Emily Dickinson, W.B. Yeats, Ezra Pound oraz T.S. Eliot. Czaykowski pokazuje podobieństwa i różnice w sposób zwięzły i kompetentny. Porównania te ułatwiają czytelnikom anglojęzycznym odbiór poezji Norwida, nie zamazując wcale jej wyjątkowości.
W przeciwieństwie do Czaykowskiego, który nie odnosi się we wstępie do żadnych polskich publikacji na temat Norwida, Czerniawski w krótkiej notce od tłumacza wykazuje się nie tylko znajomością prac naukowych publikowanych w Polsce, ale też otwartością na opinie polskich badaczy. Szczególną uwagę zwraca Czerniawski na książkę Agaty Brajerskiej-Mazur O angielskich tłumaczeniach utworów Norwida (Lublin 2002). Twierdzi, że krytyczna analiza Brajerskiej-Mazur pomogła mu skorygować przekłady poezji Norwida, które opublikował blisko dwadzieścia lat wcześniej w Krakowie. W przeciwieństwie do wcześniejszej publikacji, zestawiającej oryginały i przekłady, ta najnowsza zawiera tylko teksty w języku angielskim, co sprawia, że czytelnik koncentruje się na efekcie działań tłumacza, nie zaś na samym procesie przekładu.
Na pochwałę zasługuje sam dobór tekstów, obejmujących twórczość Norwida w latach 1847-1881. Ta rozpiętość czasowa pozwala czytelnikowi prześledzić rozwój jego społecznej i filozoficznej myśli, a także docenić literackie eksperymenty. Zgodnie z tradycją recepcji Norwida Czerniawski wyróżnia tom zatytułowany Vade-mecum. Podziwiam uczciwość Czerniawskiego, przejawiającą się choćby tym, że w notce od tłumacza przyznaje, że nie czuł się na siłach przełożyć na język angielski najbardziej znanego wiersza z tomu Vade-mecum, a mianowicie Fortepianu Chopina. Trzeba odwagi i uczciwości, by przyznać publicznie, że wiersz opiera się działaniom tłumacza, a tłumacz woli zaniechać działania niż opublikować tekst niespełniający jego oczekiwań. Zamiast Fortepianu Chopina oferuje więc Czerniawski przekład krótkiego fragmentu prozy poświęconej Chopinowi ze zbioru Czarne kwiaty. Choć nie jest to, ściśle rzecz biorąc, poezja, fragment ten wprowadza element różnorodności. Czytelnik zaczyna wręcz żałować, że w tomiku nie znalazło się więcej prozatorskich tekstów Norwida.
Norwid ożywa w kolejnych wierszach tomu, w ciągłych przemianach i odsłonach. Powoli milkną samotnicze rozważania i ustępują dialogicznym przeciwstawieniom. Początkowa wylewność ustępuje na rzecz telegraficznej skrótowości. Poprzez sam dobór tekstów Czerniawski pokazuje, skąd pochodzi i dokąd zmierza twórcze dzieło Norwida. Ma wyraźną wizję całości, choć rozważa każde słowo. Czerniawski jest - jak sam przyznaje - wrogiem "watowania" przekładu, czyli wypełniania słowami tego, co poeta przemilczał. Natomiast wyłapuje bezbłędnie i pokazuje w języku angielskim to, co polskim czytelnikom kojarzy się z Norwidem: intelektualizm, symbolizm, czystą lirykę. To prawda, że nie każda gra słów, nie każdy neologizm, nie każdy eksperyment z rymem i rytmem udaje się oddać po angielsku. Czerniawski potrafi jednak pokazać anglojęzycznemu czytelnikowi, w jaki sposób Norwid używa języka i - co równie ważne - milczenia.
Mirosława Buchholtz © by "Twórczość" 2007 | |