Literacki dialog polsko-czeski na terenie Śląska ma swoje dawne korzenie i z początku miał raczej charakter sporu przechodzącego czasem w kłótnię. Chyba jednym z pierwszych - i od razu ważnych - jego przejawów była utajona dyskusja między cyklem wierszy Andrzeja Niemojewskiego Polonia irredenta (wychodził kilka razy począwszy od roku 1894) a bardzo nagłaśnianym w różnych okresach w Czechosłowacji zbiorem Petra Bezruča Slezské písnĚ, którego pierwsza wersja powstała około 1899 roku. Dialog ten (zależnie od rosnącej wartości wydobywanego na Śląsku węgla i wagi gospodarczej tego pogranicznego regionu dla obu sąsiadujących narodów) nabierał u poszczególnych autorów, wykorzystujących koniunkturę regionu, różnych odcieni, od neutralnych aż po dość agresywne, etnocentryczne, wzajemnie sobie wrogie.
Owe odległe czasy stały się dziś pożywką dla historyków literatury, którzy zgłębiają przeszłość literacką regionu. Czynią tak systematycznie pracownicy naukowi Uniwersytetu Śląskiego (np. wydana ostatnio przez Uniwersytet Śląski praca Krystyny Heska-Kwaśniewicz Taki to mroczny czas: losy pisarzy śląskich w okresie wojny i okupacji czy wcześniejsza działalność badawcza nieżyjącego już prof. Edmunda Rosnera). Z czeskiej strony natomiast sytematycznie polską współczesną literaturą w Cieszyńskiem (ściślej - na Zaolziu, czyli, jak piszą Czesi, odrzucający nazwę Zaolzie jako wytworzoną z polskiej perspektywy, w Czeskim Cieszyńskiem) zajmuje się pracownik uniwersytetu w Opawie - Libor Martinek, autor interesującego zbioru studiów Polská literatura Českého TĚŠínska po roce 1945, na którego podstawie otrzymał doktorat w uniwersytecie w Brnie. Autora interesuje zarówno twórczość regionalna "małego obiegu", jak i - to może przede wszystkim - polska twórczość w Cieszyńskiem stawiająca sobie cele bardziej ambitne, a więc twórczość, która wprawdzie powstaje w określonym regionie (Zaolzie), ale wychodzi poza mały regionalny obieg literacki, włączając się w obieg ogólnopolski. Nieobca jest Martinkowi i problematyka teoretyczna tak dziś modnych definicji i interpretacji literatur pogranicza, wzajemnych stosunków centrum i peryferii czy wielonarodowości i wielokulturowości Europy Środkowej.
O złożoności kultury zaolziańskiej wypowiada się i sama literatura tego regionu. Tak czynią np. autorzy słowno-muzycznego montażu literackiego TĚŠínské niebo - cieszyńskie nebe, który zaprezentowany został 6 XI 2005 w Brnie (cieszyńska premiera odbyła się kilka miesięcy wcześniej) i przyjęty został przez polsko-czeską publiczność z wielkim aplauzem.
Cóż tak rozentuzjazmowało widownię teatru w Brnie? Zapewne w pierwszym rzędzie wysoki poziom artystyczny wystąpień, ale głównie, jak się można domyślać, gorący dziś problem kultur pogranicza, stanowiący istotę spektaklu trojga autorów: znanego już w Polsce poety-śpiewaka Jaromira Nohavicy, polskiej, interesującej poetki z Zaolzia - Renaty Putzlacher oraz reżysera teatralnego i telewizyjnego, poety i felietonisty - Radovana Lipusa, do których dołączył frydecko-brneński muzyk, twórca aranżacji i reżyserii muzycznej - Tomáš Kočko.
Wspomniany problem w kulturze polskiej, wywodzącej się przecież z wielokulturowej Rzeczypospolitej Obojga Narodów, występuje od dawna, ale dziś, zaktualizowany w jednoczącej się Europie, zajaśniał na nowo: chodzi o problem wielokulturowych obszarów pogranicznych, ziemi dziwnej i magicznej, zaludnionej przez różnonarodowe plemiona, które się wzajemnie przenikają, poprzerastały bowiem w siebie głęboko, plemiona wielokrotnie boleśnie rozrywane i znów łączące się w niesłychanym cudzie kultury. Tyle że dawniej problem ten dotyczył głównie polskich Kresów Wschodnich, dzisiaj zaś, po ostatniej wojnie światowej, zaczął dawać o sobie znać i na wielu innych obszarach, na których z łaski lekkomyślnej i okrutnej Historii odbywały się nowoczesne wędrówki ludów: na Pomorzu (Gdańsk), Dolnym Śląsku (Wrocław), no i oczywiście w Cieszyńskiem.
Literatura polska sprawę specyfiki kulturowej poszczególnych regionów oraz terenów pogranicznych odnotowywała, jako się rzekło, już od dawna. Pierwszy chyba dostrzegł ją w pełni romantyzm, znajdując dla niej określenie w postaci "szkół literackich": ukraińskiej, litewskiej (Mickiewicz w swych prelekcjach paryskich w Collège de France dodał jeszcze "szkołę sybirską" - obejmującą twórczość Polaków wywiezionych na Sybir). Dziś w polskiej historii literatury funkcjonuje termin "literatury kresowej" na oznaczenie twórczości odbijającej owo mieszanie się kultur na określonym terytorium pogranicznym czy też po prostu zamieszkałym przez ludność mieszaną (szczególny przykład: Łódź i jej Festiwal Czterech Kultur).
Na ogół to wzajemne przenikanie obyczajów, zwyczajów, języka i innych form życia kulturalnego rzutujących na świadomość ludzką odbywało się spontanicznie. W przypadku cieszyńskiego spektaklu jednak sprawa ma się inaczej: oto twórcy nie tylko świadomie wydobywają ów wieloletni problem, ale na kanwie bolesnej nierzadko historii, sięgając do wielu funkcjonujących tu obok siebie języków, tworzą spektakl wysoce poetycki, nasycony emocjonalnie, przystępny, choć nie obniżający zupełnie postawionych sobie wymagań estetycznych. Cóż, widać rację ma Nohavica, śpiewając: "Raz na sto lat cud się zdarza, zázrak se koná...".
Poetycki montaż TĚŠínské niebo - Cieszyńskie nebe wpisuje się w dwojaki kontekst twórczości artystycznej: z jednej strony jest to kontekst polskiej i czeskiej piosenki poetyckiej, aktorskiej, nawiązującej do kabaretów literackich, takich choćby, jak Piwnica pod Baranami czy Kabaret Starszych Panów, ale i czeskie Osvobozené divadlo lub Semafor. Pieśniami Jaromíra Nohavicy w pięknych polskich przekładach Renaty Putzlacher kontynuuje tradycję bardów i poetów zarazem, reprezentowaną przez takie nazwiska choćby, jak Jacek Kaczmarski, Grzegorz Turnau, Hana Hegerová czy Jiří Suchý. Istotą tych pieśni jest ich duży intelektualny potencjał przy umiejętności wykreowania - wspólnie z publicznością - atmosfery wielkich uniesień. Bo dostrojenie chętnej publiczności do własnego "tonu" jest tutaj niezwykle ważne. Wiedział coś o tym Mickiewicz-improwizator rozważający w swych prelekcjach paryskich siłę kazań Piotra Skargi i tworzący w oparciu o te dwa gatunki (improwizacji i homilii) nowy w Europie typ wykładu uniwersyteckiego.
Drugi kontekst to właśnie w literaturze polskiej szczególnie rozbudowany kontekst twórczości pogranicza, w czeskiej zaś - twórczości regionalnej. W obu jej typach chodzi o kulturowe i emocjonalne doświadczenie określonego terenu, będącego "małą ojczyzną" i "prywatną Arkadią" (ale i ironicznie pomyślaną "Ziemią obiecaną") poetów czy szerzej: twórców. I nie mamy tu do czynienia z jakąś przejściową tylko modą. Przeciwnie, twórczość taka ma głęboką motywację osobistą, tkwi w potrzebie mówienia o określonym terytorium, o specyfice jego filozofii i systemie wartości, przy pełnym przekonaniu o jego rysie uniwersalnym, ważnym dla wszystkich, nie tylko dla pochodzących z danego regionu.
Orientacja regionalno-geograficzna i biograficzna takiej twórczości prowadzi często do ujęć historycznych, wiąże się też z zagadnieniem mitów i stereotypów, co było widoczne i w omawianym spektaklu. Jednym z takich mitów cieszyńskich jest mit terytorium przejściowego, nierzadko anektowanego przez różne rządy i ich politykę do własnych celów. Czasem takie postępowanie może wywołać w reakcji syndrom ślimaka - zamknięcie się w swej małej odrębności w myśl starej zasady: "domek ciasny, ale własny". W utworach tkwiących w owym syndromie kultywuje się wyłącznie własną kulturę, mówiącą o tożsamości danego terytorium. Kiedy indziej znów twórczość hołdująca wspomnianemu mitowi może przedstawiać dany rejon jako teren zagrożony narodowo, jako natężenie antagonizmów, piekło Historii. Ten mit historii ciemnej i niszczącej, dla niektórych nacji wręcz apokaliptycznej, prowadzić może do rozwoju mitów nacjonalistycznych, na tym terenie mitów polono- czy bohemocentrycznych, a także germanocentrycznych. I taką twórczość związaną z rejonem Śląska spotykaliśmy w dziejach.
Ale można próbować tworzyć - jak autorzy spektaklu TĚŠínské niebo - mit inny, jasny, w którym istotną sprawą jest nie tyle życie w oblężonej ziemi, nie tyle filozofia ślimaczego przetrwania, ile otwarcie się na wolność wyboru i chęci zrozumienia. W tym micie wydobywa się cechy dodatnie terenu: piękno, ład, szczęście, przywiązanie do tej ziemi, będącej wielkim skrzyżowaniem historycznym, wielkimi rozstajami, na których odbywa się ustawiczny dialog kultur. Takie rozumienie "wyjątkowości" tej ziemi nie odgradza jej od świata, lecz ją na ten świat otwiera. Wtedy też swoistość przeżywanego tu czasu, przedstawiana filozofia życia, koncepcja człowieka - stają się żywe i twórcze, służą bowiem poznaniu innego świata i jego sztuki, poznaniu innego człowieka, a co ważniejsze: współżycia z owym "innym". Wtedy specyfika terenu nabiera cech uniwersalnych, pokazuje bowiem kulturę bez granic, w której nie zwycięstwo jednej kultury narodowej nad innymi jest waloryzowane dodatnio, lecz wzajemna ciekawość, aprobata, respektująca wszakże rozmaitość, odmienność. A na taką - niełatwą - kulturę w czasach medialnego ujednolicenia jesteśmy przecież w końcu we wspólnej Europie skazani. Chodzi tylko o to, by z tej różnorodności powstał nie schemat, ale tętniąca życiem wizja antropologiczna, koncepcja człowieka, dla którego problem swój/obcy nie jest problemem walki, lecz sprawą syntezy w "człowieka pogranicza", człowieka pełniejszego, bo pragnącego zrozumieć tradycje kulturowe i wartości innych narodowości, wzbogaconego duchowo innością tego drugiego.
Taki właśnie profil człowieka nakreślono w cieszyńskim spektaklu, w którym motyw wspólnoty - genius loci - nie dzieli obu tak dowcipnie związanych w tytule nacji, a "zaczarowany tramwaj"- trawestacja z mistrza Ildefonsa - zacznie je znów łączyć, wbrew dawniejszym państwowym podziałom, zamykającym trasę pojazdu na moście granicznym w Cieszynie. Tak otworzyć się może droga ku dosłownemu (gospoda Pod Złotym Słońcem - pierwotna końcówka trasy cieszyńskiego tramwaju) i metaforycznemu słońcu.
Powie ktoś: marzenia poetów nie są łatwe do spełnienia i, co gorsza, często nie spełniają się w ogóle. Ale czym byśmy - my, poddawani zmiennym nakazom a to Najjaśniejszego Cesarza Pana, a to Mocnego Brata, a to Wielkiego Kasjera - czym byśmy bez ich marzeń byli?
Krystyna Kardyni-Pelikánová © by "Twórczość" 2006 | |