[Dorota Krawczyńska, Własna historia Holokaustu. O pisarstwie Henryka Grynberga. Instytut Badań Literackich PAN, Warszawa 2005, ss. 232]
Na dzieła
Henryka Grynberga można spojrzeć przynajmniej z dwóch odmiennych perspektyw. Pierwsza uwypuklałaby te teksty i wypowiedzi autora Antynostalgii, które stanowią rodzaj pisarskiego komentarza do drażliwych tematów z historii polsko-żydowskiej minionego półwiecza. W tym porządku należałoby wymienić Prawdę nieartystyczną, Monolog polsko-żydowski i inne eseje publikowane na łamach czasopism, ale też uwzględnić dyskursywne partie Życia osobistego, Życia ideologicznego, Kroniki,
Memorbucha, Szmuglerów, Uchodźców, opowiadań z tomów Drohobycz, Drohobycz oraz wywiady (drukowane głównie w prasie krajowej po roku 1989). Grynberg byłby wówczas artystą wyraźnie odróżniającym się od
Hanny Krall,
Adolfa Rudnickiego czy Stanisława Wygodzkiego, ale też od innych mniej znanych, a ważnych prozaików, jak chociażby Kalman Segal, Jan Kurczab, Henryk Vogler, Stanisław Benski, a nawet bezlitosnego wobec siebie i innych Koppela Holzmana. Wszyscy oni bowiem poprzestawali zazwyczaj na konstruowaniu fabuły, rzadko wdając się w wywody o charakterze historycznym czy socjologicznym (zresztą bardzo utrudnione w PRL). Najbliższym ze współczesnych byłby Grynbergowi Bogdan Wojdowski w bezkompromisowym "Liście otwartym do pisarzy pokolenia Shoah".
Ale jest również możliwe inne ujęcie tej twórczości. Skupiałoby się ono na eksponowaniu kategorii doświadczenia i dylematów przez nie konotowanych. Tym tropem podąża Dorota Krawczyńska. Zasadnicza bowiem część rozważań badaczki poświęcona jest wydobyciu najróżniejszych problemów, jakie rodzi przeżycie "dna ludzkiej nędzy" i konieczność jego utrwalenia. Na styku języka, pamięci i doświadczenia rodzi się nie tylko dzieło Grynberga, ale wszystkich tych, którym przyszło pisać po Shoah (a więc przeważającej części rodzimej literatury o Zagładzie). Opowiada o tym fragment zatytułowany "Twórczość Grynberga jako kontinuum biograficzno-gatunkowe". Krawczyńska rekonstruuje w nim między innymi strategie, przy pomocy których Grynberg próbuje zmierzyć się z doświadczeniem granicznym. Są to: relacja dziecka, konwencja fragmentu, poetyka nieobecności oraz "cudze głosy". Każdy z tych chwytów - a szczególnie pierwszy z nich - bywał wykorzystywany przez literaturę o Shoah. I każdy niezwykle interesująco omawia Krawczyńska. Zwracają uwagę chociażby spostrzeżenia na temat epickości, a ściślej mówiąc, niemożliwości jej zaistnienia w świecie po Holokauście. Miast panoramy ludzkich losów otrzymujemy fragment, który zaczyna funkcjonować jako substytut całości, gdyż ta jest już nie do odtworzenia. Całość nie daje się zintegrować, pozostaje widzenie cząstkowe. Epickość - jak słusznie stwierdza Krawczyńska - istnieje wyłącznie na prawach rzeczywistości, za którą tęskni bohater i pisarz, ale o której zarazem wie, że nie jest już możliwa do ziszczenia. Tak jak nie jest możliwy do odtworzenia świat
"z logiczną konstrukcją przyczyn i następstw, bezpiecznym determinizmem społecznym, ciągłością i niezbywalnym poczuciem zakorzeniania, świadomością własnej tożsamości".
Równie doniosłe są przemyślenia Krawczyńskiej na temat szans i ograniczeń, jakie stwarza narracja dziecka w tekstach o Shoah. Opowieści kilkuletnich chłopców i dziewczynek - czy będzie to proza Grynberga, Romy Ligockiej,
Wilhelma Dichtera czy Czarne sezony Michała Głowińskiego - to jedne z najbardziej przejmujących, a zarazem przekonujących świadectw o "czasach pogardy". Bezpośredniość, prostota oraz naturalna niezdolność do oceny zdarzeń i postaw ludzkich otwierają drzwi do rejonów niedostępnych (bądź bardzo trudno dostępnych) dla innych środków wyrazu. Wyrugowany komentarz powraca, ale nie w postaci bezpośredniej weryfikacji ludzkich postaw, lecz pod płaszczem ironii. Sięgali po nią najbardziej ambitni autorzy, nie bez powodu upatrując w niej szansę dla pióra i słowa artysty.
Poprzez problemy odbioru do rozdziału "Twórczość Grynberga jako kontinuum biograficzno-gatunkowe" pośrednio nawiązują dwa inne, zamykające książkę - "Polemiki" oraz "Glosa. Jak czytać o Zagładzie?" Przynamniej trzy poważne spory, jakie w ostatnich latach wywołały prozatorskie i eseistyczne wypowiedzi Grynberga, dowodzą nie tylko wciąż utrzymującej się wysokiej temperatury wokół "tematów żydowskich", ale i niemożliwych do wyminięcia antynomii, w jakie uwikłany jest dyskurs o Zagładzie. Przekonuje o tym przede wszystkim dysputa z Markiem Zaleskim. Paradoks bowiem polega na tym, że tak jak nie sposób zarzucić złej woli autorowi Form pamięci, tak też nie sposób - przyjmując punkt widzenia Grynberga - przystać w całości na racje Zaleskiego. Warto przy okazji dodać, że obok tych merytorycznych sporów dzieła twórcy Żydowskiej wojny są przedmiotem ataków ze stron środowisk radykalnej prawicy (najczęściej nie przebierającej w środkach). Nie podlega jednak dyskusji, że bez owej charakterystycznej dla Grynberga ostrości sformułowań i - by tak rzec - bezwzględności, z jaką broni on swego stanowiska w eseistyce, wywiadach oraz listach do redakcji licznych czasopism, pisarstwo to straciłoby wiele ze swej wewnętrznej siły decydującej o jego atrakcyjności. A chyba też i my stracilibyśmy nieco jako naród, któremu niekiedy brakuje kogoś, kto umie mówić rzeczy niemiłe i niełatwe do przełknięcia.
Książka Krawczyńskiej, prezentując całościowo dorobek Grynberga, umieszcza go na tle prozy polskiej traktującej o Holokauście. Nie tyle zresztą chodzi tu o poszukiwanie wszelkiego rodzaju podobieństw i różnic, mozolne śledzenie wzajemnych zależności, co o wydobycie specyficznych cech tekstów o Shoah. Temu zagadnieniu poświęcony jest szkic "Literatura polska wobec Zagłady. Rekonesans". To potrzebne rozpoznanie, starające się zakreślić horyzont, w jakim przebywa artysta mierzący się z tematem Holokaustu. A rodzime piśmiennictwo o Zagładzie może być porównywane ze światowymi potęgami (nawet je przerasta). Jego rozmiar, ogrom staje się oczywisty dopiero wtedy, gdy staramy się objąć całość. Okazuje się wówczas, że utwory znane z lektur szkolnych, funkcjonujące jakoś w świadomości czytelniczej to zaledwie niewielka część potężnego bloku. W ich cieniu znajdują się często dzieła znakomite, ale z tych czy innych względów zapomniane (dość przypomnieć Żywe wiązania
Igora Newerlego, Siostry Barbary Toporskiej, Jeśli cię zapomnę... Koppela Holzmana czy opowiadania zebrane w Szpicy
Zygmunta Haupta). Na marginesie uwag Krawczyńskiej wypada zaznaczyć, że bogata reprezentacja Zagłady w polskiej prozie, liryce i, nieco słabiej, w dramacie musi być uzupełniona także o ten - równie liczny - zbiór, w którym Shoah nie stanowi wprawdzie wątku pierwszoplanowego, ale mimo to znaczący i niemożliwy do pominięcia (dla przykładu: Rdza Wilhelma Macha, Wyrok na Franciszka Kłosa Stanisława Rembeka, Trismus
Stanisława Grochowiaka, Przygody człowieka myślącego
Marii Dąbrowskiej). Nie wspominając o tych, w których Zagłada jest obecna w mniejszym natężeniu, epizodycznie.
Słusznie powiada Krawczyńska:
"Światopoglądowa postawa Grynberga, jego bezkompromisowość i zarazem współzależność dzieła od egzystencji pisarza stawia badacza w trudnej sytuacji zakładnika przekonań autora. Obcując z tą twórczością, poznając jej egzystencjalną wykładnię, a poprzez to człowieka, który nie tyle skrywa się za swoim dziełem, co wręcz niekiedy przesłania je sobą, trudno zachować bezstronność". Poezja, proza, eseistyka Grynberga angażują czytelnika. Nie pozwalają na obojętność. Literatura - podobnie jak w przypadku chociażby
Borowskiego - przestaje być li tylko domeną estetyki,
"umiejętności pięknego dobierania słowa", a okazuje się kwestią z pogranicza życia i śmierci, przekazicielką (nic to, że z natury nieudolną i ułomną) konkretnego doświadczenia. To ono zdaje się mieć wartość prymarną i absolutną. Nasuwające się pytania mają wymiar ponadjednostkowy i można je w takiej samej postaci odnieść do niemal całego piśmiennictwa o Zagładzie. Przynajmniej dwa z nich narzucają się z całą mocą. Czy istnieje jakiś zbiór właściwych, "odpowiednich" reprezentacji? Od czasu ukazania się Fragments Binjamina Wilkomirskiego staje też przed nami inna doniosła wątpliwość: czy fakt, iż tekst nie ma podbudowy w autentycznym doświadczeniu, sprawia, że traci on tym samym wartość jako przekaz literacki i depozytor prawdy o "epoce pieców"? Odpowiedź, jakiej udziela Grynberg, jest tylko jedną z możliwych. Pozostaje sprawą otwartą, czy przyszłe dzieła sztuki (malarskiej, literackiej, rzeźbiarskiej, filmowej), o ile powstaną, będą zgodne z optyką ideową bliską powieściom i opowiadaniom autora Żydowskiej wojny.
Własna historia Holokaustu to pierwsza książka w całości poświęcona tematyce Shoah w dorobku pisarza kontrowersyjnego, ale jakże potrzebnego, wręcz niezbędnego. W kolejce stoi wielu innych - Stanisław Wygodzki,
Ida Fink czy Miriam Akavia. Jest wśród nich również
Hanna Krall, której twórczość - znana i ceniona - nie doczekała się do tej pory poważniejszego opracowania historycznoliterackiego. Jakkolwiek może się to wydawać dziwne, mimo trwającej od kilku lat swoistej inwazji tematów żydowskich w mediach, prasie, w dyskusji publicznej i debatach naukowych, polska literatura o Zagładzie stale cierpi na brak poważnych syntez i ujęć całościowych. To ciągle obszar w niewystarczającym stopniu zapoznany. Na szczęście nie brakuje tych, którzy starają się go przybliżyć.
Sławomir Buryła © by "Twórczość" 2006 | |