[Filip Bajon, Cień po dniu. Wydawnictwo Jeden Świat, Warszawa 2006, ss. 330.]
Filip Bajon - znany reżyser - wędruje poprzez zakamarki pamięci i opisuje swoje po świecie podróże, przeplatając te retrospekcje wizytami w rodzinnym Poznaniu.
"Kiedyś spytałem swojego ojca, jaka jest różnica między Polakami a Niemcami, gdyż widać dążyłem do klarownej definicji i jego odpowiedź była mi bardzo potrzebna. - Niemcy ciszej schodzą po schodach - powiedział po krótkim namyśle."
Jak wynika z lektury powieści Cień po dniu, syn nie zadowolił się powierzchowną diagnozą ojca i sam postanowił znaleźć odpowiedź na te i inne pytania. Zadanie miał o tyle łatwiejsze od swoich rówieśników epoki PRL, że pochodził z zamożnej rodziny, a więc spokojnie mógł oddać się zamiłowaniom turystycznym, choć wiele z tych eskapad oznaczało de facto podróż "za chlebem". Późniejsze pasje filmowe, jakim się przyszły twórca Arii dla atlety poświęcił, otwierały przed nim drzwi do świata ciekawszego niż siermiężna Polska Ludowa.
W swoich próbach okiełznania obcych kultur reżyser posiadł także inną, niebagatelną, przewagę. Miejsce urodzenia i wychowania (konserwatywny Poznań) zapewniało mu solidny punkt odniesienia dla wnikliwych analiz natury światopoglądowej. Tak Filip Bajon pisze o swoim mieście z perspektywy blisko sześćdziesięciu lat życia:
"Poznański gorset jest [...] wdzięcznym materiałem obserwacji artystycznej, bo za każdą konwencją ukrywa się tajemnica, jak za każdą fortuną zbrodnia."
W innym miejscu czytamy:
"W Anglii dużo widać przez okna. Wiele razy stałem na ulicy i wpatrywałem się z zazdrością w czyjeś życie widoczne za szybą jak na dłoni. Poznań był opatulony firanami, które szczelnie zasłaniały okna, aby nie mogło się wedrzeć do wnętrza żadne nieproszone spojrzenie."
Może właśnie dlatego ludzkość mieszkająca poza żelazną kurtyną PRL, egzystująca niejako na przekór poznańskiej tradycji będzie stanowiła wartość dodatkową dla kogoś, kto chciałby się stać obywatelem świata. Bo czymże innym, jak nie swoistym kontrapunktem dla zmieniającego się porządku rzeczy, jest utrwalony na kliszach pamięci matecznik? Rapidograf Bajona nie omieszka przelać na papier tego, co z poznańskiej perspektywy ulotne, odmienne, przewrotne. Wraca więc autor wspomnień Cień po dniu do swych korzeni zarówno wtedy, gdy moczy nogi w Pacyfiku, jak i kiedy pracuje w Finlandii czy podróżuje po Rosji. A poczynione w różnych zakątkach świata obserwacje cechuje duży stopień zdystansowania, ironii, przenikliwości. Symboliczną wagę będą miały spostrzeżenia wyniesione z filmowej Mekki świata. Jeden z bohaterów opowieści Bajona powiada, że
"[...] po 11 września całe Hollywood stanęło [...], że nie wiedzą, jakie filmy robić. Że ze wszystkich filmów ostatnio zrobionych wymazuje się komputerowo World Trade Center".
Czyżbyśmy przy okazji takich konstatacji bliżsi byli odpowiedzi na pytanie, czemu sam Bajon pozostaje od dawna w twórczym letargu? Mimo to powieści Cień po dniu nie można traktować jako brudnopisu, w którym reżyser skrzętnie przechowuje co ciekawsze obserwacje z myślą o ich późniejszym, filmowym przeznaczeniu. I choć we wspomnieniach znajdziemy rozmaite wątki filmowe, treść książki de facto sugeruje przede wszystkim autorstwo obieżyświata - besserwissera.
Bajon nie unika wprawdzie opowieści o swoich doświadczeniach filmowych, celnie portretując postać
Tadeusza Łomnickiego lub sarkastycznie odnosząc się do środowiskowej roli
Andrzeja Wajdy. A jednak lektura książki nasuwa nieodparte wrażenie, że peregrynacje poznawcze nie miały zasadniczego wpływu na twórczość filmową Bajona. Paradoksalnie, jakkolwiek większość jego filmów dotyka spraw polskich lub, nawet ściślej, umocowanych tematycznie w Wielkopolsce (Wizja lokalna 1901, Limuzyna Deimler-Benz, Poznań 1956), to mają one przecież uniwersalne przesłanie.
Cień po dniu to opowieść utkana barwną anegdotą, nanizana na plan historyczno-filozoficzny. Wspomnienia Bajona o zaniechanej przezeń produkcji filmu o Bronisławie Piłsudskim uruchamiają cały cykl następujących po sobie dygresji, odniesień, skojarzeń. Nie inaczej jest, gdy autor opowiada o Busterze Keatonie czy Lindsayu Andersonie. W tym kontekście opatrzenie publikacji mianem powieści autobiograficznej jest o tyle mylące, że edytor oferuje lekturę, której zgoła bliżej do autobiografii niż powieści. Książka nie obraca się bowiem wokół zainscenizowanej intrygi, nie cechuje jej także konsekwentnie rozgrywana akcja. Proza Bajona, miejscami wysublimowana literacko (gdzie indziej szczerze knajacka - gwoli ścisłości), oparta jest na szczególnym losie, który sam w sobie wypełnia treść spisanej historii.
Inna sprawa, że aby móc towarzyszyć autorowi w jego peregrynacjach, potrzeba nie tylko cierpliwości, albowiem historia wędrówek reżysera nie przestrzega chronologii, niewątpliwie komplikując odbiór całości.
Ponadto erudycyjne wycieczki pisarza (reżyser, zanim się nim stał, wykazywał niemałe talenty prozatorskie) stanowią "zagęszczacz" nie do przebrnięcia dla czytelników nieobytych nie tylko z kulturą, ale też z historią i polityką. Bajon nie zawęża przesłania swej opowieści do jakiejś konkretnej idei. Życie i twórczość wyzwalają zbyt wiele przemyśleń, by łatwo rezygnować z komentarzy do spraw bieżących czy dawno przebrzmiałych. Autor nie unika sądów niepopularnych, prawd krytycznych, ale - co rzadko spotykane - nie przypisuje sobie cech profetyczno-heroicznych. Którą z osób publicznych stać byłoby na wyśmianie własnej postawy sprzed wielu lat? Bajon małostkowy nie jest i sam skwapliwie przypomina, jak tuż przed wybuchem stanu wojennego lekceważył możliwość jego wprowadzenia, solennie zapewniając Amerykanów o niedorzeczności takich planów.
"W każdej rodzinie były dyżurne historie o tragicznym upadku jednostek, które zapatrzyły się w sztukę i straciły panowanie nad swoim życiem. [...] To, że miałem przejąć kancelarię adwokacką po tatusiu, było dla wszystkich sprawą niebudzącą wątpliwości, tak że mój zamiar powiązania swojego losu z literaturą i filmem zalatywał jakąś straszliwą herezją" - notuje Filip Bajon.
Jego przypadek to dowód na to, że prawienie herezji kończy się czasami pozytywną pointą.
Tomasz Misiewicz © by "Twórczość" 2007 | |