[Jerzy Sosnowski Tak to ten. Wydawnictwo Literackie, Kraków 2006, ss. 422.]
Najnowsza powieść
Jerzego Sosnowskiego to książka trudna w lekturze, zawiła i męcząca. Daje jednak satysfakcję, gdy czytelnikowi uda się poskładać choć niektóre jej elementy w zamierzoną przez autora całość. A że do łatwych zadań to nie należy, świadczy obawa samego pisarza, iż jego przesadna pomysłowość może przerosnąć czytelnicze możliwości percepcyjne, więc warto dać mu instrukcję obsługi do książki. Ową pomoc stanowi zamieszczony na stronie internetowej Sosnowskiego w kilkanaście dni po premierze książki " 'Podręcznik gracza' do powieści 'Tak to ten' ", będący w swej istocie niczym innym jak odautorskim kluczem pozwalającym na "właściwe" odczytanie sensu książki. Ujmuję określenie "właściwe" w cudzysłów, podzielając gadamerowskie wątpliwości, czy zasadne jest w ogóle uznanie jakiejkolwiek interpretacji gotowego tekstu literackiego za niewłaściwe. Gotowy tekst puszczony w czytelniczy tłum staje się tworem niezależnym od woli i zamierzeń pisarza. I wara mu od niego - miał odwagę napisać tekst, niech ma odwagę wsłuchać się w słowa jego odczytań. Bo największym grzechem pisarza jest odebranie czytelnikowi prawa do samodzielnej lektury. Tyle tylko chciałem napisać o chybionym - w moim odczuciu - pomyśle Sosnowskiego, by wypowiadać się w chwilę po ukazaniu się książki na temat jej "właściwego" rozumienia. A teraz do rzeczy - do próby krytycznego wyłożenia pojmowania świata stworzonego przez jednego z najlepszych, moim zdaniem, pisarzy współczesnych.
Każda kolejna książka autora
Apokryfu Agłai stanowi wyraz twórczych poszukiwań i ciągłego niepokoju wynikającego z przeświadczenia, że tradycyjne formy literackich komunikatów straciły już swoją moc oddziaływania na odbiorcę. Rezygnuje więc Sosnowski z tradycyjnej budowy powieści, która w myśl arystotelesowskiej koncepcji ma mieć swój początek, środek i koniec. Bo i po co - zdaje się sugerować pisarz - przecież oglądanie życia z perspektywy biernego widza nie zawsze pozwala na jasne wyodrębnienie kolejnych elementów fabuły. Ten, kto próbuje oddać istotę rzeczywistości, skazany jest na pełnienie roli układacza puzzli, któremu nigdy nie będzie dane dokończyć zadania. Chęć opowiedzenia o czymkolwiek w sposób obiektywny i pełny musi być skazana na porażkę, możliwe jest wyłożenie pewnej - lecz zawsze niepełnej - listy możliwych interpretacji zaobserwowanego. Zwyczajna uczciwość odrzuca Sosnowskiego od próby tworzenia literackiej iluzji, że jest inaczej. Stąd jego rezygnacja z jednego, wiarygodnego i możliwie dużo wiedzącego narratora, który panowałby nad światem i akcją. Zamiast tego proponuje dziennikarz radiowej Trójki wplątanie czytelnika w sieć wątków, niezrozumiałych historii, odległych przestrzeni czasowych, z czasem okazujących się dość spójnym systemem literackim, którego osią konstrukcyjną jest nocna audycja radiowa, opowiadana z perspektywy prowadzącego ją prezentera. Lecz radiowiec jest tylko ogniskową skupiającą na sobie wielogłos, o miejsce w którym walczą słuchacze wypowiadający się na antenie podczas nocnej audycji. A słuchacze ci to głosy wyobraźni radiowego prezentera, krzyki duchów przeszłości, jęki umęczonego przez historię Kołobrzegu i jego mieszkańców. Całość rozgrywa się na kilku płaszczyznach czasowych: przede wszystkim zaś w okresie 1928-1945 i w roku 2000. Kilka epizodycznych wątków rozwija się między wymienionymi płaszczyznami.
Czas pierwszy to przedstawienie historii Domu Higieny Rasowej "Jutrzenka Rzeszy", którego celem miało być - poprzez prowadzone na dzieciach eksperymenty - stworzenie człowieka doskonałego, czystej rasy aryjskiej, oraz przywołanie okoliczności zagłady miasta w 1945 roku. Okres drugi to współczesność; tu głównymi aktorami są mieszkańcy Kołobrzegu, z których jedni chcą jak najprędzej z miasta wyjechać, inni zaś znajdują w nim swój dom. Elementem, który wydaje się spajać poszczególne wątki, historie i płaszczyzny czasowe, jest pytanie nękające wszystkich bohaterów książki Sosnowskiego. Chóralnie i rozpaczliwie pytają oni o sens istnienia. Prowadzenie audycji przez Grzegorza Jodłowskiego - centralną postać powieści - wydaje się natomiast ni mniej, ni więcej tylko trwaniem w nadziei, że w końcu ktoś zadzwoni i w sposób klarowny powie, co robić ze swoim życiem, jak uporać się z niełatwą przeszłością, w jaki sposób zrozumieć zawikłaną historię swojej rodziny i wreszcie jak - bez możliwości udzielenia pewnych odpowiedzi na powyższe pytania - budować swoją tożsamość, która chciałaby mieć oparcie w czasach minionych.
Co jest prawdą, a co fikcją w powieści Sosnowskiego, co dzieje się naprawdę w stworzonym przez niego świecie, a co jest jedynie fantazmatem stworzonych postaci? Nie ma możliwości, by przy pomocy literaturoznawczych narzędzi udzielić pewnej odpowiedzi na to pytanie. Nie wiemy więc, co jest literacką realnością, a co jedynie śnioną opowieścią, ukrytym pragnieniem, wypaczonym wspomnieniem któregoś z bohaterów. Sprawę komplikują dodatkowo elementy autobiograficzne zawarte w literackiej fabule, a także fakty z historii Kołobrzegu. Sprytnie miesza Sosnowski zmyślenie z faktami, by czytelnik jego książki zagubił się i nie potrafił odrzucić bez wahania jakiegokolwiek elementu powieści jako będącego wyłącznie wynikiem fantazji autorskiej. Bo książka to ani realistyczna, ani fantastyczna. Najlepiej byłoby uznać ją za obraz świadomości, a raczej podświadomości jej głównego bohatera. A może nawet autora książki. Rzeczywista akcja powieści bowiem to kilka zaledwie godzin - tyle trwa nocna audycja radiowa. W tym czasie zaprezentowanych zostaje mnóstwo opowieści, których nabudowywanie zawsze poprzedzone jest radiowym pretekstem: piosenką, reklamą, rozmową ze słuchaczem. I co najciekawsze - bo i rzadkie dla literatury - nie wszystkie one łączą się w logiczną całość. Co weźmie czytelnik dla siebie, to jego. Jak poskłada rozsypane elementy - to tylko dla niego wyznaczone zadanie. Książkę Sosnowskiego można czytać na wiele sposobów i różnie połączyć opowiedziane historie. Nie stworzył bowiem autor Prądu zatokowego powieści, którą można porównać do tradycyjnych puzzli. Ich układanie to zabawa zbyt archaiczna. A kolejne jej elementy - historie, bohaterowie - nie zawsze mają przyległe do siebie boki. Tak to ten stanowi raczej coś w rodzaju RPG, a więc gry, w której gracze-czytelnicy mają możliwość wcielenia się w role stworzonych postaci i grania nimi w swojej wyobraźni. Darując sobie wskazówki autora, warto poddać się samodzielnej grze i rozegrać ją według własnych zasad, odnajdując w wybranych wątkach to, co szczególnie dla nas istotne.
Paweł Urbaniak © by "Twórczość" 2007 | |