[Tadeusz Żukowski: Apokatastasis. Obrazy Grażyna Strykowska. Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, Poznań.]
Zbiór poezji Apokatastasis Tadeusza Żukowskiego już tytułem sugeruje tematykę o metafizycznej proweniencji. To bowiem próba wyznaczenia dalekiej perspektywy, która szereg "prawd alternatywnych" zastąpi jedną Prawdą objawioną. I choć punkt widzenia znajduje się czasami zaledwie "piętnaście pięter" nad głowami (Poznań z okien piętnastego piętra), to pozwala on wsłuchać się w puls miasta, w którym znaki historii splatają się z prywatną biografią poety:
Słyszę jak za moimi plecami drżą mosty
na Warcie; na dno rzeki opadają ciężkie
metale, na skórę wody - deszcze. Kołysze się
pod katedrą stateczek ze stali. W huku pędzą
spełnione majaczenia. Po dwudziestu już latach
co tutaj jest moje? Ocalonej choinki
trzepot młodych gałązek na balkonie?
a może wierne światła okien pod niskimi
chmurami, nocą? Przyjechałem szukać mistrza,
źródła, wyzwolenia, a wiąż jeszcze czytam
twarze, ulice i domy jak kaligrafię
upokorzeń. Studenckie euforie, wojny
jaruzelskie i niszczone przez kacyków
wiersze. Oddech jest krótszy od linijki Pisma:
"Zachowaj mnie przy życiu". Na placu wieszcza,
pod jego wielkodusznie nieobecnym sercem
i wyniesionymi na krzyże literami
z czarnej farby: BOŻE chciałem ocalić świat
i miłość. Po latach nauczyciel retoryki pytał,
czy jestem już "swój". Więc z pamięcią Pregoły,
Niemna i Regi jestem Poznańczykiem? Z tu
urodzonymi synami ze zmiennej
aury odczytuję nie znającą granic
wiedzę chmur i obłoków. Przychodzić, odchodzić;
płynąć i odpływać; śpiewać, jaśnieć - być.
I pytać: "Co się ludziom stało, że płaczą?"
W zacytowanym wierszu skupiają się niepokoje, "majaczenia", które prowokują pytanie o własną tożsamość; każą dokonywać rachunku sumienia z (nie)rozpoznanego posłannictwa. W utworach Żukowskiego podmiot liryczny ubrany jest bowiem w kostium romantycznego poety, który jednak nie tyle wieszczy, co usiłuje wyczytać przepowiednie z najbliższej, a więc najtrudniejszej do zrozumienia historii. Patrzy na nią często przez pryzmat autobiografii. Dramat prywatny ulega zatem hiperbolizacji, zostaje wciągnięty w doświadczenie wspólnotowe. Poezja autora Apokatastasis nie może uwolnić się od dręczącego mitu bezdomności, wiecznego wysiedlenia. Gdzie jest przeznaczone mi miejsce? - pyta poeta znad Pregoły, Niemna i Regi - skoro ziemia naszych ojców nie musi wcale być naszą ziemią, tak jak nasza ziemia staje się obca naszym dzieciom. Pozostaje wtedy pytanie "pana od retoryki" (a może pytanie retoryczne?): "czy jestem już swój", czy romantyczne majaczenia o zbawieniu świata i miłości zostały już odstawione do lamusa. W czasach rozczarowań retoryka łączy się zazwyczaj z demagogią, pozostaje ostatnie mgliste złudzenie; nadzieja na znalezienie mistrza, przewodnika, który wytłumaczy, jak żyć.
W wierszu Poznań z okien piętnastego piętra i w całej twórczości autora Apokatastasis odzywają się reminiscencje dawnych mistrzów, utworów przeczytanych, które ukształtowały wrażliwość literacką Żukowskiego. Choćby liryk lozański
Mickiewicza, którego echo słychać w ostatnich wersach utworu. Do innych fascynacji literackich poeta przyznaje się otwarcie, o czym świadczą liczne motta tworzące plejadę nazwisk wybitnych współczesnych twórców (
Herbert,
Miłosz,
Hartwig,
Iłłakowiczówna). Interpretacja utworów Żukowskiego staje się zarazem podążaniem śladami "przygód człowieka książkowego", który pragnie podjąć dziedzictwo kultury. "Toteż 'Apokatastasis' - pisze Zbigniew Chojnowski - można czytać jako poemat o wzrastaniu duchowym, o 'duchowym bojowaniu' Tadeusza Żukowskiego, jego trudnej próbie odnowienia polskiej poezji". Należałoby przy tym doprecyzować, że chodzi o poezję, która poszukuje idei Wzniosłości. Nie dystansuje się zatem, nakładając maskę ironii, jak czynią to współcześni najwybitniejsi pisarze. Jej heroiczność polega na poszukiwaniu drogi, wskazywanej niegdyś przez starożytnych, a która w świecie "bez ludzkiego oblicza" - o czym świadczą zgodnie historia i literatura - wydaje się jedną z zapomnianych (a może po prostu nieosiągalnych) idei. Zapewne właśnie dzięki temu Roman Bąk może stwierdzić: "mamy do czynienia z poezją oryginalną, mocną, konsekwentną, niosącą wizję (czy może raczej: niesioną przez Wizję), szeroką, dotykającą spraw najistotniejszych, zaś autor także jawi się jako twórca absolutnie osobny, 'niepodległy nicości' (czasu), a przez to i mocny, i niepowtarzalny".
Wiersze w Apokatastasis układają się w siedem części. Do poezji każdej z nich wprowadza malarskie preludium w postaci obrazów Grażyny Strykowskiej. Kontemplacja tekstów malarskich u odbiorcy wrażliwego na sztukę może wzbogacić ekspresję słowa poetyckiego. Tomik otwiera wiersz Latarnia:
Czasami widzę ciebie, czasami słyszę wołające
Światło. Na granicy ciała i duszy jak na brzegu
Lądu, w który wdziera się rozkołysane morze.
Symbolika światła, która w równym stopniu okazuje się inspirująca dla poety jak i malarki, ma w sztuce obojga znaczenie epifanii świętości, która daje nadzieję i moc: "tylko słyszeć / głosy wirującej Ziemi, i otwierać / żyły dla źródlanej osi / Światła" - wyznaje poeta w wierszu Głosy z ziemi.
Szukanie odpowiedzi na najistotniejsze pytania prowadzi poezję Żukowskiego do rozmaitych źródeł inspiracji. Łączy ona tradycję judeochrześcijańską (m.in. Wielobarwna droga, Alleluja w deszczu, Środa Popielcowa, Judaszowy wiek) z fascynacją kulturą Dalekiego Wschodu z jej - charakterystycznym dla medytacji - kultem milczenia czy pełni wynikającej z uzupełniania się przeciwstawnych pierwiastków (Źródlany niepokój, Dąb, w ciszy, Dusza). Liczne odwołania do dzieł literatury - przede wszystkim do najważniejszej z nich - księgi ksiąg, ale także podejmowanie poetyckiego dialogu z szeroko rozumianymi tekstami kultury nasycają wiersze erudycją. Tekst organizuje zazwyczaj szeroka fraza wersów, bogactwo dźwięcznych paronomazji, intensywny tok przerzutniowy. W Apokatastasis wyraźnie ujawnia się fascynacja Wiecznym Miastem z jego bogactwem zabytków, historii i światła (Caravaggio: Vocazione di s. Matteo).
Twórczość Żukowskiego jest silnie unaoczniająca. Metafora "zawsze bardzo czysta, oddana poszukiwaniu piękna, nieskalanego językiem codzienności" - jak zauważa
Julia Hartwig - niczym kadr, organizuje wzmożoną obrazowość sytuacji lirycznych. Wiersz, o którym można powiedzieć, że jest "nieustanną rewolucją Widzenia", to utwór Doskonała dyskrecja. Motto i wskazówki w treści świadczą, że bliskim kontekstem interpretacyjnym byłaby twórczość cytowanej wcześniej autorki, szczególnie zaś jej tomik Zobaczone:
Na czarno-białych zdjęciach z Rzymu zawsze trzy jaśniejące
kule; ta trójca Widzenia teraz na tomie Julii Hartwig -
"Zobaczone". Przed kościółkiem na szczycie Hiszpańskich Schodów
nade mną i przy mnie - one. I na Piazza Navona, i Campo dei Fiori.
Owoce morza ogołocone z oceanu; rozpłatany
łosoś i krzyk zapachu małży, cytryn. Kupujących kobiet.
I tak krystaliczne poranne słońce, że - kaskada? -
po gałązkach promieni chóry serafinów z ramion
Giordano Bruno. Stos, poza kadrem, opakowań, jelit ryb.
I - adorujące mnie? - potrójne Oko z pęcherzy światła,
gdy do rąk biorę owoc granatu czy pomarańczy żar...
Za nami w mufce cienia wąska uliczka drży od poruszeń
powietrza. Spijam je z ust zroszonych szminką południa
i - wtedy - nie wiem, że oprócz oka aparatu widzą (pstrąga
w strumieniu dnia) trzy opalizujące perły doskonałej
dyskrecji.
Sytuacja liryczna znajduje swoje wizualne zakorzenienie w momencie inicjującym wiersz - chwili oglądania czarno-białych fotografii. Nie jest to jednak opis zdjęć, lecz penetrowanie własnych wspomnień, które wywołał utrwalony w kadrze obraz. Martwy, statyczny wizerunek miasta - jak z widokówki - jest jedynie pretekstem do przekazania obrazu wewnętrznego, zachowanego w pamięci poety. Bohaterem lirycznym staje się turysta, który przez obiektyw aparatu - swoistą ramę podziwianego obrazu - śledzi impulsy życia Wiecznego Miasta. Jeżeli poetycką wizję można by porównać do kierunku w malarstwie, to Doskonała dyskrecja zbliża się do obrazów impresjonistycznych. Poetyckie widzenie przenika bowiem subiektywnie rejestrowana migotliwa wrażeniowość. Składają się na nią pozornie ulotne elementy, drżąca w świetle uliczka, zapach małży, głosy kupujących, blask słońca, pomarańczy, rybich łusek. Poeta chętnie sięga po synestezję, która wyobraźnię odbiorcy wybija z realistycznego myślenia, kierujśc ją raczej ku ulotności lirycznego obrazu. Także przestrzeń brzmienia potwierdza wizualność utworu. Gra fonemiczna na "o!" we fragmencie: "Owoce morza ogołocone z oceanu; rozpłatany / łosoś" staje się słuchowym odpowiednikiem "oka", a równocześnie "kuli", która jest znaczącym motywem wiersza. W Apokatastasis znajduje się wiele utworów świadczących o tego rodzaju wrażliwości. W Doskonałej dyskrecji obraz Rzymu - podobnie jak w wierszu
Miłosza Campo di Fiori - kreuje wizję dziejów. Staje się ona zaczynem refleksji o kondycji człowieka - a szczególnie własnej roli i znaczeniu - w otaczającej rzeczywistości.
Wbrew temu, że podmiot liryczny występuje w tomie Apokatastasis konsekwentnie w pierwszej osobie, jego głos mógłby zabrzmieć w ustach niejednego człowieka, który próbuje ogarnąć trudną sytuację współczesnego świata, podejmuje pytanie: "Co się ludziom stało, że płaczą?". Apokatastasis oznacza jednak "odnowienie wszechrzeczy", które dokonuje się każdego dnia w każdej istocie. Nie ma bowiem apokalipsy bez zapowiedzi apokatastazy. Podobną eschatologiczną prawdę o preludium zbawienia odczytuje z praw świata
Miłosz w Piosence o końcu świata. W wierszu Żukowskiego pada natomiast pytanie: "Tak więc w gruzach wygnania / już zawsze będą się poczynały nowe światy". Poeta dzieli się optymistyczną prawdą o losach ludzkości, którą ma ukoronować "odnowienie wszechrzeczy".
Aleksandra Reimann © by "Twórczość" 2006 | |