W "Nie-Boskiej komedii" Zygmunt Krasiński ukazał dramat jednostki, Hrabiego Henryka, arystokraty z ducha i krwi, uwikłanego z jednej strony w posłannictwo artysty, z drugiej – w nieubłagane wyzwania historii. Bohater jest osobą spajającą porządki "dramatu rodzinnego" (część I i II) z "rewolucyjnym" czy też "społecznym" (część III i IV). Hrabia Henryk, oderwany od życia, skrajnie egotyczny poeta (w czym można się doszukać autoironicznego alter ego twórcy) podporządkowujący swoim wyobrażeniom czy zachciankom los otoczenia, nadzwyczajnie przywiązany do zasad honoru, najwyraźniej nie umiał ich stosować względem najbliższych mu osób.
Część I. Hrabia Henryk, występujący także jako Mąż, poślubia Żonę. Wierzy, że głęboko ją kocha. Jego poetyckie aspiracje zbyt mocno przekładają się jednak na życie mrzonkami, przez co mocom piekielnym bez trudu udaje się wtargnąć do jego duszy. Złe Duchy podsuwają mu przed oczy niezwykle piękną Dziewicę. Mężowi zdaje mu się ona uosobieniem żywej poezji. Porzuca zrozpaczoną Żonę i rusza za Dziewicą. O krok od całkowitej zguby ratuje go Anioł Stróż: ("Wracaj do domu i nie grzesz więcej"). Hrabia Henryk zastaje dom bez Żony. Nabrzmiały boleścią potok wyrzutów sumienia Męża znienacka przerywa Głos Skąsiś: ("Dramat układasz!"). Odnajduje Żonę w domu wariatów, która go zapewnia, że ich syn Orcio, któremu przy chrzcie nakazała: ("Bądź poetą, aby cię ojciec kochał, nie odrzucił kiedyś"), faktycznie nim został. W obłędzie rozpaczy Żona umiera w objęciach Męża.
Część II. Po dziesięciu latach od śmierci Żony Mąż wraz z Orciem modli się za spokój jej duszy przy rodzinnym grobowcu. Syn jest wątły, słaby, nadwrażliwy. Miewa kontakty ze światem nadprzyrodzonym, przewiduje przyszłość. ("Dlaczego odmieniasz słowa modlitwy?") – pyta go Hrabia Henryk, twierdząc, że taka modlitwa nie idzie do Boga. Dodaje także, że syn nie może pamiętać matki, a w konsekwencji jej kochać. Orcio odpowiada, że często rozmawia z Mamą we śnie i na dowód przytacza zapamiętane wiersze. Jej wiersze. Żona, chcąc być atrakcyjną partnerką dla Męża poety, wymodliła sobie dar poezji. Hrabia Henryk szuka sensu istnienia w dysputach filozoficznych, co ostatecznie przynosi mu tylko "próżnię grobową w sercu". Głos Anioła Stróża: ("Schorzałych, zgłodniałych, rozpaczających pokochaj bliźnich twoich […] a zbawion będziesz") z wolna zanika w przepaści wąwozu. Natychmiast pojawia się Mefisto z szyderczym sofizmatem na ustach i piekielny czarny Orzeł. On to zasugerował Hrabiemu Henrykowi dalsze trzymanie się "chwalebnej" przeszłości przodków. Tymczasem Orcio całkowicie traci wzrok, aby tym lepiej widzieć ducha Matki. Rozpacz ojca przerywa Głos: ("Twój syn poetą – czego żądasz więcej?").
Część III. Wybucha rewolucja. Mąż staje na czele arystokratów, dziedziców, feudałów, panów. Ich przeciwnicy to czereda ludzi bezlitośnie przez nich wykorzystywanych. Hrabia Henryk w przebraniu zakrada się do obozu buntowników, żeby poznać ich nastroje. Spotyka gotowych na wszystko nędzarzy, uzbrojonych w co ostrzejsze narzędzia pracy. Nie kryli chęci mordu swoich chlebodawców, ani zamiaru zagarnięcia ich zapasów – alkoholu, jedzenia, kosztowności, złota. Groźny, spragniony zemsty motłoch, domagał się identycznego życia, jakie wiedli magnaci. Odrażające orgie i bachanalia wśród zrewoltowanych jawią się Mężowi jako swoisty kult prymitywnej rozwiązłości. Na czele obozu rewolucji stoi Pankracy. On też staje twarzą w twarz z Hrabią Henrykiem. W ferworze dyskusji wskazuje porozwieszane w zamkowej komnacie portrety magnatów.
Ów, starosta, baby strzelał po drzewach i Żydów piekł żywcem. – Ten z pieczęcią w dłoni i podpisem – "kanclerz" – sfałszował akta, spalił archiwa, przekupił sędziów, trucizną przyśpieszył spadki – stąd wsie twoje, dochody, potęga. – Tamten, czarniawy, z ognistym okiem, cudzołożył po domach przyjaciół – ów z Runem Złotym, w kolczudze włoskiej, znać służył u cudzoziemców – a ta pani blada, z ciemnymi puklami, kaziła się z giermkiem swoim – tamta czyta list kochanka i śmieje się, bo noc bliska – tamta, z pieskiem na robronie, królów była nałożnicą. – Stąd wasze genealogie bez przerwy, bez plamy. – Lubię tego w zielonym kaftanie – pił i polował z bracią szlachtą, a chłopów wysyłał, by z psami gonili jelenie. – Głupstwo i niedola kraju całego – oto rozum i moc wasza. – Ale dzień sądu bliski i w tym dniu obiecuję wam, że nie zapomnę o żadnym z was, o żadnym z ojców waszych, o żadnej chwale waszej.
Hrabia Henryk zbija oskarżenia Pankracego, przypominając, że szlachta broniła wiary, religii, granic, swoich poddanych. To łaska jego przodków wykarmiła Pankracych. Odrzuca proponowaną mu ugodę między "starą tradycją" a nieubłaganie nadchodzącymi zapowiedziami "nowych czasów", głoszonych przez demagogicznego trybuna rewolucjonistów Leonarda. Gardzi też postawionym przez Pankracego warunkiem odstąpienia od obrony zamku w Okopach św. Trójcy w zamian za darowanie mu życia.
Bodajbyś zginął marnie za tę litość twoją. – Ja także znam świat twój i ciebie – patrzałem wśród cieniów nocy na pląsy motłochu, po karkach którego wspinasz się do góry – widziałem wszystkie stare zbrodnie świata, ubrane w szaty świeże, nowym kołujące tańcem – ale ich koniec ten sam co przed tysiącami lat – rozpusta, złoto i krew. – A ciebie tam nie było – nie raczyłeś zstąpić pomiędzy dzieci twoje – bo w głębi ducha ty pogardzasz nimi – kilka chwil jeszcze, a jeśli rozum cię nie odbieży, ty będziesz pogardzał sam sobą.
Część IV. Zbrojny motłoch oblega zamek w Okopach św. Trójcy, gdzie schroniła się resztka arystokratów. W katedrze odbywa się odprawiana przez arcybiskupa uroczystość mianowania Hrabiego Henryka wodzem obrony zamku. Nader niepewny los wszystkich obrońców tradycji leży w jego rękach: ("panować będę – walczyć będę – żyć będę. – To moja pieśń ostatnia!"). Orcio prowadzi ojca do lochów, gdzie mary torturowanych rzucają nań klątwę: ("Za to, żeś nic nie kochał, nic nie czcił prócz siebie i myśli twych, potępion jesteś – potępion na wieki"). Podszyci tchórzem arystokraci domagają się kapitulacji. Henryk nie zamierza ustąpić.
Kiedyście mnie wezwali, przysiągłem zginąć na tych murach – dotrzymam i wy wszyscy zginiecie wraz ze mną.
– Ha! chce się wam żyć jeszcze!
– Ha! zapytajcie ojców waszych, po co gnębili i panowali!
– (do Hrabiego) A ty czemu uciskałeś poddanych?
– (do drugiego) A ty czemu przepędziłeś wiek młody na kartach i podróżach daleko od Ojczyzny?
– (do innego) Ty się podliłeś wyższym, gardziłeś niższymi.
Wódz arystokratów – jedyny sprawiedliwy, broniący resztek honoru arystokracji, która sama skazuje się na przegraną, paktując z przywódcami rewolucyjnej tłuszczy – broni zamku wraz z garstką wiernych żołnierzy. Orcio ginie trafiony kulą. Rewolucjoniści wdzierają się na mury. Zanim dopadli Hrabiego Henryka, ten ze słowami: ("Poezjo, bądź mi przeklęta, jako sam będę na wieki!") skacze w skalistą przepaść. Pankracy skazuje całą arystokrację na śmierć. Przynoszą mu pałasz z herbem Hrabiego Henryka: ("On jeden spośród was dotrzymał słowa. – Za to chwała jemu, gilotyna wam"). Zwycięska tłuszcza dokonuje egzekucji. Nagle nad przepaściami Pankracy dostrzega oblaną blaskiem postać Chrystusa, którego wzrok przewierca go na wylot. Wódz rewolucjonistów ze słowami: "Galileaee, vicisti!" kona w ramionach swojego przybocznego Leonarda, populistycznego kapłana nowej rewolucyjnej religii.
"Nie-Boską komedią" Zygmunt Krasiński niewątpliwie inspirował późniejszych twórców poszukujących sensu w rewolucyjnych wydarzeniach, jak choćby Stanisławę Przybyszewską, Stanisława Ignacego Witkiewicza czy Tadeusza Micińskiego. Podobnie, jak we wcześniejszych dziełach romantyzmu polskiego – "Dziady" cz. III Mickiewicza (1832), "Kordian" Słowackiego (1833) – w ostatecznym kształcie wydarzeń biorą udział moce nadprzyrodzone. Niezwykła siła oddziaływania na nasze emocje dramatów romantycznych polega głównie na tym, że wieszczowie w najmniejszym stopniu nie przejmowali się uwarunkowaniami sceny, stąd też do końca XIX wieku panowało przekonanie o "niesceniczności" ich tekstów.
Inscenizatorzy zazwyczaj ingerowali w tekst "Nie-Boskiej komedii", co przy wystawianiu dzieł klasyków polskiego romantyzmu jest, oczywiście, usprawiedliwione. Starali się przy tym unikać dialogów czy scen o wymowie jawnie antysemickiej. Robili to nawet wtedy, gdy pojęcie poprawności politycznej jeszcze nie istniało.
"Nie-Boska komedia" to pierwsza w literaturze polskiej próba nowożytnej tragedii, w której rolę starożytnego Fatum czy klasycystycznej konieczności psychologicznej przejęła historia ("Shakespeare może powiedzieć: ja znam Zło, a Calderon może powiedzieć: ja znam Dobro, a Zygmunt może powiedzieć: ja znam Historię" – stwierdził Norwid), pojęta jako dramat zmagania się racji cząstkowych. O romantycznym nowatorstwie intelektualnym "Nie-Boskiej" decyduje dialektyka walki tych racji, nowoczesna tragedia klas i mas wpisana w historię. Historyzm dialektyczny, stanowiący fundament myślenia romantycznego, współistnieje w dramacie z chrześcijańską wizją świata, według której przyszłość jest w ręku Boga, świat zaś, jako "nie-boski", nie stworzy przyszłości sam przez się, toteż historia nie prowadzi do doskonałości, może do niej prowadzić jedynie Bóg. Myśl Krasińskiego o zbrodniczym, ale tragicznym i koniecznym buncie ludzkim, jego historiozofia rozpoznająca przenikliwie położenie rozdartego, wahającego się człowieka wśród nowożytnych konfliktów moralnych, społecznych, politycznych, mistrzostwo w budowaniu napięć dialogu politycznego, dramatu postaw moralno-społecznych – to niezbędne składniki wielkiej sztuki romantyzmu polskiego.
[Maria Janion w: "Literatura Polska. Przewodnik encyklopedyczny. Tom II", Warszawa 1984, (hasło "Romantyzm")]
W "Nie-Boskiej komedii" Zygmunt Krasiński pokazał przerażający świat zdominowany przez tłum o najprymitywniejszych odruchach. Oszalały świat bez Boga. Świat pseudowartości i fałszywych proroków. Świat, w którym przetaczają się watahy wyznawców rozmaitych orientacji, z własnymi guru ogłaszającymi objawienia swoich nowych "religii". Świat, w którym żyjemy.