Zalążki charakterystycznego dla "Maków" stopienia postaci z pejzażem w jedną ekspresyjną całość pojawiają się w twórczości Weissa od samego początku. Początkowo to krajobraz podporządkowuje się postaci, jako rozmyte, niedookreślone, podkreślające nastrój obrazu tło w kryptoportretach takich jak "Student", "Suchotnik" czy też w jednym z najsłynniejszych obrazów Weissa – "Melancholiku", przez samego malarza obdarzonego tytułem "Totenmesse". Już w owym tytule Weiss wydobywa na pierwszy plan emocjonalną wymowę obrazu i uniwersalizuje ją maskując aspekt portretowy, choć tożsamość "Melancholika" jest nam do dziś dobrze znana – twarzy użyczył mu kolega po fachu Weissa, malarz Antoni Procajłowicz.
Nieco mniej pewna jest tożsamość chłopców przedstawionych w "Makach". Juszczak wskazywał na ich podobieństwo do sportretowanych w jednym z pasteli Weissa synów Konstantego Górskiego, ale najprawdopodobniej do "Maków" pozowali synowie burmistrza Strzyżowa. Do tej miejscowości w latach 1898-1903, pomiędzy dłuższymi pobytami we Włoszech, Weiss regularnie powracał i malował okoliczne pejzaże.
Wiele z nich miało charakter krajobrazowych studiów pozbawionych warstwy symbolicznej, "Maki" należą jednak – obok "Altany" i "Mielizny" – do serii wieńczących ten okres kompozycji nasycających strzyżowskie widoki pierwiastkiem narracyjno-ekspresyjnym. Odwrotnie niż w "Melancholiku" czy "Studencie", już nie tło dopełnia tu psychologiczny portret, ale sztafaż podkreśla wymowę dominującego w kompozycji pejzażu. Tę linię tematyczną w dorobku Weissa rozpoczyna wcześniejszy o kilkanaście lat "Chłopiec na tle rzeki", zwiastujący także charakterystyczne dla "Maków" ujęcie aktu – bladego, chudego, "gotyckiego" ciała, które w sztuce przełomu wieków stanie się nowym kanonem.
W tym wydaniu, onirycznym, ale i realistycznym w detalu, podobnie jak w bardziej fantazyjnych "Bachanaliach" czy tanecznych korowodach z tego samego okresu, Weiss zdaje się ilustrować własne słowa, odzwierciedlające młodopolskie tęsknoty, by:
zrzucić te łachmany, by zajaśnieć pięknem nagim. Ja i natura – to jedność.
"Maki" zdradzają w końcu wielką wrażliwość artysty na naturę. Jak pisano w "Tygodniku Ilustrowanym":
[...] widz robi na tych dziełach odkrycia zupełnie nowych i niespostrzeżonych dotąd piękności, które artysta przenosił na płótno z jakiegoś tam krzaka przed domem wiejskim, lub z jakiegoś zakątka łąki lub lasu.