Życiową dewizę tytułowego bohatera można zamknąć w jednym słowie: ucieczka. Zygfryd Kapela ucieka z różnych powodów, a czasami bez przyczyny, przed kimś lub przed samym sobą. W dzieciństwie, gdy coś przeskrobie, woli zniknąć ojcu z oczu; czmycha na cmentarz, gdzie szuka spokoju. Uchodzi pociągiem, statkiem, pieszo, wpław planuje przepłynąć Dunajec. Wymyka się z domu, żeby odnaleźć babcię; usiłuje zbiec z PRL-u i dostać się do lepszego, zachodniego świata.
Nie udaje mu się jednak uniknąć kary: najpierw trafia do poprawczaka, później do więzienia – oskarżony o dezercję – w końcu zostaje postrzelony tuż przy granicy NRD-RFN. Mimo to się nie poddaje. W wojskowym areszcie ucieka w lekturę, podczas przesłuchań – w gadanie. Gdy się to opłaca, ucieka się do zdrady, raz chowa się pod szyldem "Solidarności", raz pod ramieniem PZPR. Nawet w trakcie rozmowy z reporterem często popada w dygresje, by go przypadkiem przeszłość nie złapała w swoje szpony. I to właśnie dzięki Nowakowi jedna ucieczka mu się naprawdę udaje: od zapomnienia.
Kapela, urodzony dwa lata po wojnie na Ziemiach Odzyskanych, wciąż myśli o sobie jak o Niemcu (tej narodowości jest jego matka) i wyznaje:
"Boję się państwa polskiego, jak kiedyś ojca swego".
Ta podwójna tożsamość odciska piętno na jego losie, nawet imię staje się przekleństwem. Zygfryd to postać przewrotna, tyle komiczna, co tragiczna, wdzięczna literacko, historycznie zgoła odpychająca. Nowak umiejętnie równoważy te skrajności, pokazując wiele odcieni zmagań o wolność, ambiwalentność dokonywanych wyborów i ich nieprzewidziane konsekwencje.