Jej inicjatorem i akceleratorem jest Terelak. Niezadowolony z przebiegu swoich badań psycholog zaczyna prowokować swoich kolegów. Aranżuje sytuację odcięcia bazy od prądu, by zobaczyć, jak dramatyczne okoliczności zmienią zachowania naukowców. Pewnego dnia goli głowę na łyso (prawie jak Kurtz w "Czasie Apokalipsy"), by zobaczyć, czy jego poplecznicy zechcą go naśladować. Bada wpływ autorytetu i dynamikę w grupie. Kiedy inni upijają się na imprezach, on wylewa wódkę za ich plecami.
Jaworski pokazuje go jako postać demiurgiczną, ale nie ocenia jego postępowania. Terelak jest tu figurą podobną do doktora Frankensteina – zdolną do przekraczania granic w imię nauki i postępu, ale nieświadomą ryzyka, które podejmuje. Reżyser wysłuchuje go z sympatią, a nawet fascynacją, ale nie próbuje go wybielać.
Najbardziej interesuje go powód, dla którego bohater przekracza wyznaczone granice. "Syndrom zimowników" okazuje się opowieścią o ambicji, która pchać może do dobrego, ale która bywa żywiołem trudnym do opanowania.
W filmie Jaworskiego to nie zimno i przeszywający wiatr ani nawet odcięcie od cywilizacji są największym zagrożeniem czyhającym na bohaterów. Jest nim ich właśnie ambicja – z jednej strony gwarantuje naukowy sukces i zainteresowanie najważniejszych naukowych ośrodków świata (z NASA na czele), z drugiej zaś sprawia, że nazwisko profesora Jana Terelaka wymieniane jest wśród najbardziej nieetycznych psychologów w historii obok Milgrama czy Zimbardo. Opowiadając o pułapce własnych aspiracji, Jaworski nie staje po żadnej ze stron, a zamiast moralnej wyższości wybiera ciekawość. Pewnie dzięki temu jego "Syndrom zimowników" okazuje się tak interesujący.
- "Syndrom zimowników". Scenariusz i reżyseria: Piotr Jaworski. Zdjęcia: Andrzej Wojciechowski. Montaż: Tomasz Bujko, Zbigniew Osiński.