Maciej Pisuk w tekście "Biełomorkanał" przypomina historię powstania kanału łączącego Morze Białe i Bałtyckie. Powstały w latach 1932-33, został przekopany rękami setek tysięcy więźniów, którzy pracowali bez pomocy ciężkiego sprzętu. Na budowie zginęło lub zmarło z powodu chorób i głodu od trzydziestu do dwustu pięćdziesięciu tysięcy ludzi. "Najtańsze papierosy w Rosji nazywają się więc tak, jak wielki obóz koncentracyjny" – pisze Pisuk.
Z kolei Wojciech Nowicki w "Charczo" zwraca uwagę na kuchnię. Tytułowa zupa pochodzi z Gruzji, ale można na nią natrafić również w Ukrainie, Mołdawii, Litwie i Białorusi. Wszędzie uznawana jest za swojską, przetrwała koniec imperium. Zupa jako symbol wspólnej przeszłości? Być może dobre (i to dosłownie) rzeczy trwają dłużej.
Jeśli zupa może być symbolem zjednoczenia ponad partyjnymi podziałami, to symbolem zakłamania władzy była bez wątpienia tragedia w Czarnobylu. Ukrywana przez komunistów tragedia doprowadziła do zwiększenia liczby osób napromieniowanych. Zablokowany dostęp do informacji oznaczał, że imperium traktuje lud jakby był jego własnością – piszą o tym Andrzej Poczobut i Wojciech Nowicki.
Małgorzata Nocuń w "Dżynsie" zwraca uwagę na sposób funkcjonowania mediów w Ukrainie. W 2004 roku, podczas pomarańczowej rewolucji dziennikarze deklarowali: "Nie będziemy już kłamać". Wcześniej wykonywali wolę rządzących i oligarchów, tworząc specyficzną maszynę narracyjną, która pielęgnowała status quo.
Świetny jest tekst Andrzeja Poczobuta "Błędy", w którym przypomina on historię Siergieja Prytyckiego, jednego z najbardziej znanych białoruskich komunistów. To historia o tym, jak radził on sobie w zmieniającej się politycznej rzeczywistości – wiedział, że "błądzić i mylić się można", ale trzeba to robić razem z partią, oklaskując każdego kolejnego dygnitarza.
Emancypacja i zawłaszczenie