Konwicki nie daje jednoznacznych odpowiedzi i pozostawia w filmie wiele niedopowiedzeń. Kowalski raz wydaje się być wcieleniem Chrystusa, a kiedy indziej żałosnym, egzaltowanym kabotynem, który odgrywa przed społecznością miasteczka marny spektakl. Reżyser wykorzystuje silnie zakorzeniony w polskiej kulturze mesjański mit, by za chwilę ironicznie go podważyć. Postać Kowalskiego bardzo mocno oparta została na legendzie samego Cybulskiego i wyraźnie nawiązuje do jego wcześniejszych ról, zwłaszcza Maćka Chełmickiego. O ile jednak w "Popiele i diamencie" ciemne okulary Cybulskiego były "pamiątką" po Powstaniu Warszawskim, o tyle w "Salcie" są jedynie oznaką próżności ("te okulary, to, wie pan, tak żeby zacniej wyglądać, bo wzrok mam prawidłowy"). Szczegół ten pokazuje pewną różnicę między dziełem Konwickiego a innymi obrazami polskiej szkoły filmowej: "Salto" mówi nie tyle o wojennych faktach, ile o mitach, które na nich narosły, dlatego pełne jest cytatów i kulturowych odniesień. Grany przez Cybulskiego pół-święty, pół-oszust to znakomity przewodnik po świecie, w którym nie sposób już odróżnić prawdy od fałszu, a autentyczna tragedia miesza się z konfabulacją.
Podobnie jak Wyspiański w "Weselu", Konwicki tworzy w "Salcie" swoisty przekrój społeczeństwa polskiego. Miasteczko zaludnione jest przez postaci, będące wcieleniem rozmaitych narodowych typów charakteru: znajdziemy tu zakompleksionego i zawistnego Artystę (Wojciech Siemion), krzepkiego Rotmistrza (Zdzisław Maklakiewicz), który nieustannie opowiada o swych wojennych dokonaniach, pijaka-erotomana Pietrucha (Andrzej Łapicki) i uczynnego Gospodarza (Gustaw Holoubek), skrycie marzącego o tym, by zrobić komuś wreszcie świństwo. Katalog postaci dopełniają wdowa Cecylia (Irena Laskowska), spędzająca samotnie czas na wróżbach oraz naznaczony wojenną traumą i wyobcowany Żyd Blumenfeld (Włodzimierz Boruński). Wszyscy ci ludzie spotkają się w kulminacyjnej scenie filmu, podczas obchodów lokalnej rocznicy.
Paradoksalnie, dzięki oszustwom i manipulacjom Kowalskiego mieszkańcy miasteczka poznają w końcu prawdę o sobie, prawdę, która mogłaby doprowadzić do odrodzenia. Pytanie tylko, czy będą jeszcze zdolni do jakiejkolwiek zmiany.
"Salto" jest opowieścią głęboko alegoryczną, jednak reżyser potrafił zrównoważyć literacką konstrukcję bogactwem socjologicznych obserwacji. Wszelkie wzniosłe momenty są za każdym razem konfrontowane z pospolitą rzeczywistością małego miasteczka. Chyba najdoskonalszym elementem filmu są dialogi wygłaszane przez czołówkę polskich aktorów – niezwykle kunsztowne pod względem językowym, a jednocześnie naturalne i mocno zakorzenione w "mowie żywej" postaci. Na uwagę zasługuje także nowatorska, silnie zsubiektywizowana narracja filmu, oddająca doświadczenia wewnętrzne głównego bohatera. "Salto" to jeden z najciekawszych eksperymentów polskiego kina w latach 60., a jednocześnie szczytowe osiągnięcie filmowe Konwickiego.
- "Salto", Polska 1965. Reżyseria Tadeusz Konwicki. Scenariusz Tadeusz Konwicki. Zdjęcia Kurt Weber. Muzyka Wojciech Kilar. Scenografia Jarosław Świtoniak. Wykonawcy Zbigniew Cybulski (Kowalski – Malinowski), Włodzimierz Boruński (Blumenfeld), Gustaw Holoubek (gospodarz), Irena Lakowska (Cecylia), Marta Lipińska (Helena), Zdzisław Maklakiewicz (rotmistrz), Wojciech Siemion (artysta) i inni. Produkcja Studio Filmowe Kadr. Czarno-biały, 100 minut.