Urwane myśli, przebłyski i usterki pamięci, które były impulsem do powstania tej opowieści, mają źródło w koncepcji filozoficznej Jacques'a Derridy. Jego hauntology – "teraźniejszość nawiedzaną przez historię" – przełożono na grunt (pop)kultury, stąd, nieco zdeformowana, trafiła do "Duchologii polskiej". Mamy więc do czynienia z niekompletną, mglistą antymaterią, migawkami wspomnień utajonymi w przedmiotach. Autorka najpierw je wywoływała (i nadal to czyni), umieszczając ilustracje z krótkim komentarzem na duchologicznym fanpage'u. W książce odwróciła proporcje i obrazki stały się jedynie dopełnieniem do wciągającej narracji, która rozpoczyna się w drugiej połowie lat 80., a kończy wraz z "ustawą antypiracką i denominacją złotego" w 1994 roku.
Te umowne ramy wypełnia czas polskiej transformacji. Zazwyczaj próby rozliczeń tego okresu grzęzną w meandrach polityczno-ekonomicznych przemian czy osobistych przeżyć. Nie inaczej było ze "Znakami szczególnymi" Pauliny Wilk, która wpadła w iluzje uogólnień. O ile pretendująca do miana pokoleniowej biografii książka złożona jest z okrzepłych już wspomnień, o tyle "Duchologia polska" dopiero je ożywia w umyśle czytelnika. Dla Wilk opisywana epoka okazuje się przepaścią między starym a nowym porządkiem, z kolei Drenda pokazuje raczej wyrwę łataną fantazją i pragnieniami Polaków. Nie ocenia, nie prowadzi księgi skarg i zażaleń, nie ironizuje, choć przytaczane historie czasem same się o to proszą. Zdejmując ze swojej opowieści warstwę sentymentalną, tworzy kronikę już nie szarej, a otulonej ciepłą, bursztynową poświatą codzienności. Tylko sporadycznie porzuca optykę antropologiczną, by nakreślić szerszy kontekst zmian.
W przeciwieństwie do płynnej narracji "Znaków szczególnych" stylistyka "Duchologii" bardziej przypomina ekspozycję poklatkową. Autorka czujnie przygląda się fotografiom, plakatom, wycinkom z magazynów, okładkom książek i płyt, biorąc pod lupę ówczesne gusta i obyczaje. Niewyraźnym wspomnieniom dodaje ostrości, utrwala zasłyszane melodie. Bohaterem każdego z ośmiu rozdziałów jest inny przedmiot czy obowiązujący trend. I tak: barwy widmowej epoki odczytuje ze zdjęć i rozmów z fotografami (głównie zagranicznymi, gdyż "krajowych dokumentalistów zajmowały wtedy pilne sprawy bieżące, polityczne debaty i protesty"), na projektowanie użytkowe spogląda z perspektywy żaby – drewnianego wynalazku małżeństwa Małolepszych, a z taśm VHS odtwarza aspiracje i oczekiwania. Są też niezawodne rytuały: przechodnie, na których z miejskich murów spoglądają krasnale Pomarańczowej Alternatywy, spiesznym krokiem – w rytm muzyki disco polo – podążają do swoich ciasnych mieszkań, by rozsiąść się wygodnie w fotelu "kontiki" i poddać się telewizyjnej hipnoterapii Kaszpirowskiego. Adin, dwa, tri...