"Porumb" ukazał się dwadzieścia lat po głośnym debiucie zatytułowanym "*". Przez te dwie dekady Biedrzycki przeszedł drogę od poetyki Brulionu do twórczej i środowiskowej niezależności, którą Wojciech Bonowicz określił jako "apozycję", "zawsze obok czy w bok, z dala od mainstreamu, z dala od jakiegokolwiek streamu".
Coś jednak z Brulionu pozostało u obecnego Biedrzyckiego, przynajmniej jeśli chodzi o odniesienia do polskiej tradycji poetyckiej. W czasach swojego debiutu Biedrzycki uderzał w kanon literatury romantycznej, konfrontował się z Herbertem, Miłoszem, poetami Nowej Fali. W "Porumbie" również są obecne wyraźne, choć dalekie od jednoznaczności, tropy Herbertowskie, pojawia się też Czesław Miłosz, odbrązowiony jakby à rebours:
"Przyłapałem Czesława Miłosza przed śmiercią,
jak na ulicy Senackiej jadł pizzę z tekturki.
Już nigdy nie będę w stanie
zaakceptować go jako autorytet."
Wielopoziomowa ironia, znaczące puszczanie oka i nierzadko absurdalne skojarzenia są niewątpliwym źródłem humoru przenikającego te wiersze. Dodać to tego trzeba także eksperymentowanie z językiem, wyłapywanie tonów z niższych sfer mowy potocznej, muzykalność i skłonność do tworzenia idiolektów, często zapożyczanych z "bratnich" języków słowiańskich (wszak Biedrzycki urodził się w Słowenii).
Poczucie humoru autora nie przysłania jednak tego, co w "Porumbie" ma być na serio. Biedrzycki czujnie obserwuje otaczający go świat, wadzi się z Polską, dostrzega problemy politycznej i społecznej natury, nawet jeśli przefiltrowuje je przez swój lingwistyczny aparat, aby stonować ich apodyktyczność, tak przecież charakterystyczną dla późnego Herberta. Od wykrzyknika woli on wielokropek, ustrzega się łatwych odpowiedzi i stanowczych tez, nawet jeśli wiele na nie wskazuje, jak w sarkastycznej "Smutnej pieśni o komendancie Kindziuku" albo w najbardziej rozpolitykowanym – choć wciąż dalekim od jednoznaczności – utworze "Kurczak Babel".
Pod koniec tomiku, gdy wydaje nam się, że już przejrzeliśmy anarchistyczną metodę "Porumba", Biedrzycki znów nas zaskakuje, powołując do życia fikcyjnego poetę Porumbescu (czyżby antyteza Pana Cogito?), którego wplata w autentyczną genealogię rumuńskiego kompozytora Cipriana Porumbescu. Pozwala to Biedrzyckiemu czule, lecz ironicznie i z humorem, zająć się jeszcze raz sprawami środkowoeuropejskiego tygla narodów i kultur karmiących się wzajemną wrogością i nacjonalizmami
"Wszystkim Turkom należałoby podciąć gardła. / Podobnie, jak Szipom, Szepom, Szapom i Szopom. A, nie, Szopi to my."
To także zgrabne domknięcie doskonałej ksiażki poetyckiej Biedrzyckiego, poety, który jest zawsze obok, zawsze pomiędzy.
"nadaję imiona swoim dwóm nogom
jedna będzie nazywać się LAJF
jest to noga życia, po prostu nagich faktów, człowieku
druga będzie nazywać się STAJL
jest to noga piękna, nadającego tej pierwszej formę i sens
a to, co najważniejsze, czyli moja sztuka,
będzie od tej chwili
powiewać pomiędzy nimi."
Miłosz Biedrzycki [MLB]
"Porumb"
Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu, Poznań 2013
seria: Biblioteka Poezji Współczesnej, tom 61
wymiary: 16 x 21 cm, liczba stron: 64
okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-62717-93-4
wbp.poznan.pl
Autor: Jakub Nikodem, czerwiec 2014