| | Michał Walczak KOPALNIA Michał Walczak napisał KOPALNIĘ na zamówienie Teatru im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu. Prapremiera dramatu odbyła się 10 września 2004 roku na wałbrzyskiej scenie, reżyserował Piotr Kruszczyński. Osoby: Adzio, Kobieta, Władzio, Ksiądz, Zielony, Prezes, Julia, Walek, Piesek, Obcy, Warszawa, Królowa, Karol oraz Głos Paprotki. Pierwodruk: "Dialog" 2004, nr 8 |
"Każdy mieszkaniec Wałbrzycha ma swoją historię, każdy wie, jak było naprawdę" - mówił o pracy nad dramatem Walczak. - "Opowiadają o zamykaniu kopalń tak, jak stara panna nie mogąc uwolnić się od wspomnienia faceta, który ileś lat temu ją porzucił. Musiałem przyjrzeć się tej porzuconej, uszanować jej ból, ale jednocześnie patrzeć na jej życie z dystansu. Stworzyć taką strukturę teatralną, która by, zamiast dopowiadać wszystko do końca - stawiała pytania. Pewnie nie spełniłem w związku z tym oczekiwań tych moich rozmówców, którzy oczekiwali, że teatr językiem niemal socrealistycznym powie, co tu zrobić, by Wałbrzych odbił się od dna. A tak się nie da. Sztuka nie służy do tego, żeby bezpośrednio naprawiać rzeczywistość." ("Dialog" 2004, nr 8)
Zbiorowym bohaterem trzyaktowego dramatu Michała Walczaka jest miasto z zamkniętą kopalnią. Miasto, którego duch odzwierciedla się w bohaterach. W sztuce splatają się losy kilkunastu postaci, tych realnych i tych z pogranicza realności. Swoje dramaty przeżywają tutaj młody bezrobotny Adzio zakochany w Julii - córce miejscowego Prezesa, rodzice Adzia - były górnik Władzio i Kobieta, postać ulegająca metamorfozom, często funkcjonująca jako żona Władzia. Jest także stary Walek słuchający "metalu" - dziadek Adzia i jego wujek - wiecznie na rauszu Zielony, w pocie czoła wydreptujący po mieście kilometry podczas bezsennych nocy. Żyje tu dobroduszny Ksiądz, który za opłatą chętnie udziela ślubów. Opowieść o życiu w mieście snuje też Piesek należący do Walka, czasami wtrąca się Paprotka stojąca w biurze Prezesa. Głos zabiera Warszawa. W końcu mamy personifikację władzy w postaci Królowej i jej odźwiernego-pomocnika-poddanego Karola.
Klamrą spinającą dramat są kwestie Adzia, który spełnia tu rolę quasi-narratora.
Sytuacja mieszkańców jest beznadziejna. Adzio nie ma pracy i usilnie wzdycha do Julii, która początkowo go odtrąca. Władzio - zwolniony z kopalni górnik najchętniej zaszyłby się na wieczność w łóżku, z tego powodu zresztą jest nieustannie narażony na uwagi żony. Stary Walek cierpi, zakazano mu słuchania jego ulubionej muzyki heavy-metalowej. Ksiądz jest niezadowolony, bo nie ma ślubów, a nieboszczyków trzeba wlec po górzystym terenie. Zielony pije i żebrze. Kobieta narzeka. Prezes nic nie może w mieście zmienić. Nawet Piesek, jak sam przyznaje, jest bezużyteczny, bo stracił węch. Ale każdy z nich ma też swoje małe i wielkie marzenia - Adzio chce poślubić Julię i zbudować maszynę latającą. Julia pragnie wyrwać się z miasta. Piesek też chciałby zmienić pana na lepszego, który nie dawałby mu samych kości. Jednak wszyscy oczekują, że ktoś za nich załatwi problemy. Adzio czeka na sponsora, który sfinansowałby jego maszynę latającą, a Julia na łowcę talentów. Dziadek Walek oczekuje na Królową - wybawicielkę. Władzio chce porozumienia z żoną, o którą jest piekielnie zazdrosny i oczywiście pragnąłby wrócić do kopalni. W końcu Prezes zdobywa się na heroiczny wysiłek - jedzie do samej Warszawy, by zakomunikować stołecznemu miastu o problemach miasta prowincjonalnego. Rozmawia tam ze swoim starym kolegą z wojska. Toczy się dialog dwóch kumpli i jednocześnie jest to gorzko-ironicza rozmowa dwóch miast. Wyjazd Prezesa owocuje jedynie krążącymi później po mieście anegdotami.
Życie toczy się tutaj powoli, upływa w marazmie i zniechęceniu. Bohaterowie do upadłego powtarzają te same czynności. Adzio bezustannie biega pod okno Julii i z powrotem, a Zielony i Walek z pieskiem wałęsają się po mieście. Zresztą chodzenie po okolicy nie jest takie łatwe. Trzeba chodzić ostrożnie, a najlepiej w ogóle nie chodzić, bo można zapaść się pod ziemię. Odkąd bowiem zamknięto kopalnię pojawiły się dziury, całe miasto jest podkopane, przeprute podziemnymi korytarzami. Całe miasto trawi bezsenność i w związku z tym, z braku lepszych zajęć, wszyscy mimo wszystko chodzą.
Życie w mieście odciska piętno na bohaterach. Sytuacja miasta przekłada się na egzystencję mieszkańców do tego stopnia, że momentami stapiają się oni z jedno z okolicą lub z kopalnią, utożsamiają się z nimi, czują ich rytm i ból. Mówi dziadek Walek: "Ciężko... ciężko... ciężko jest być dzisiaj miastem panie. Ulice bolą, mówię, całkiem jak ludzi bolą. (...) Ja i pies spacerujący bez celu po stromych ulicach, które bolą w kościach wewnątrz nóg." Z kolei Władzio w "scenie łóżkowej" mówi do żony: "Lidzia, ty jesteś taka moja kopalnia. Ja uwielbiam w ciebie głęboko, ciemną. Tunele kopać, chować się, w tobie. (...) Ja malutki górniczek pod kołdrą. W dziurce siedzieć. W kopalni swojej malutkiej, przytulnej." Miasto dopada więc bohaterów na każdym kroku i nie ma z niego ucieczki. Piesek przyznaje: "Wie pan, kiedyś pisałem wiersze. Pan pisał wiersze? A potem zostałem pieskiem. Gdziekolwiek pójdziesz, to miasto będzie szło za tobą, zestarzejesz się w tych samych ulicach. Będziesz miał ten sam smutek. Będziesz miał wszystko to samo. To Kawafis. Zna pan Kawafisa? Kiedyś uwielbiałem Kawafisa."
Do miasta przyjeżdża Obcy. Obcy, który przyśnił się wszystkim albo może tylko Zielonemu, a potem inni "przejęli" jego sen, jest emanacją zbiorowych pragnień. Dla Adzia będzie więc jego sponsorem, a dla Julii łowcą talentów. Oczywiście rozmowy mieszkańców z Obcym spełzają na niczym, są majaczeniem i nie prowadzą do zmiany ich sytuacji. Przybysz ma do spełnienia zadanie - ma zabrać jednego z mieszkańców. Stary Walek wie, że to on jest na celowniku.
Równolegle rozgrywa się historia wyczekiwanej przez Walka Królowej i Karola. Widzimy Królową, która w Gombrowiczowskim stylu roznamiętnia się i pompuje władzą w obecności Karola. Z pomocą byłego kochanka i odźwiernego próbuje przyswoić sobie zasady ekonomii i wolnego rynku. Na wspomnienie, bliżej nie sprecyzowanych, ale za to wielkich afer, dostaje histerii. Jej wizerunek chwieje się i podupada. Chce więc wykorzystać jakieś miasto, by w nim zaistnieć i podreperować nadszarpnięte oblicze. Wyrusza z Karolem-szoferem w samochodową podróż do rodzinnego miasta Adzia. Dziwi się zresztą, że miasto jeszcze istnieje i "dycha". Po drodze para potrąca człowieka - Walka. Walek umiera, a Obcy od tego czasu przestaje pokazywać się w mieście. Królowa jest wściekła, bo to kolejna afera. Jest morderczynią. Wpada do miejskiej dziury. Zostaje strącona do podziemi. Odtąd tuła się po kopalni z telefonem komórkowym w ręku i szuka zasięgu.
W końcu kopalnia zostaje otwarta, ale jest to... knajpa założona przez Adzia z pieniędzy, które zostawił mu w spadku dziadek. Adzio jest teraz bogaty, ożenił się z Julią, z rodzicami prowadzi interes. Wujek Zielony postanowił zarabiać na życie sprzedając pamiątki "po mieście", np. kopalnianego szczura w formalinie, czy odznaczenie zasłużonego górnika PRL.
W "Kopalni", jak mówi Adzio, toczą się czasami ważne i mądre rozmowy o życiu. W jednej z ostatnich sekwencji dramatu Zielony, jąkając się, nieporadnie diagnozuje sytuację i wygłasza myśl: "Człowiek jest jak kopalnia... Najgorzej, kiedy ktoś tę kopalnię zamyka... i tylko na powierzchni jego coś się... dzieje, snują się jakieś myśli, patrzą jakieś oczy... A w środku nic, pusto... Nic się nie dzieje... nic się nie wydobywa... jakby... co nie?" i dodaje: "(...) jak ją pomyślałem, to mi się tak ciepło zrobiło..."
Monika Mokrzycka-Pokora wrzesień 2004 | |