"Innych jeszcze" powinienem ubrać w cudzysłów, jest to bowiem cytat z wiersza Baudelaire’a "Łabędź", od zamieszczenia którego Bieńczyk zaczyna swoją opowieść i który, stanowiąc dla "Melancholii" ramę organizującą całą jej narrację, nieustannie powraca w dalszych fragmentach książki niczym kontekst lub echo pierwszego i najznakomitszego wyrażenia "pierwotnej straty". Również podtytuł dzieła "O tych, co nigdy nie odnajdą straty" pochodzi z tego samego utworu. Zresztą od Baudelaire’a Bieńczyk "pożycza" styl i wrażliwość, dzięki którym literaturyzuje swój esej, wprowadzając do tego dziełka wielce erudycyjnego i niemal naukowego swobodny powiew poezji.
Połączenie humanistycznej naukowości profesjonalnego akademika oraz literackości praktykującego pisarza dokonuje się w "Melancholii" płynnie i bezpretensjonalnie. Bieńczyk rozprawia o melancholii, rozważa jej historię i mitologię, interpretuje i analizuje melancholiczne dzieła, ale także same jego pisarstwo jest do głębi melancholijne. Gdy poszukuje głównych figur melancholijnej estetyki w sztuce i literaturze baroku i romantyzmu (bo czyż były bardziej melancholijne epoki?), takich jak cytat i kryptocytat, powtórzenie, enumeracja, pseudonim, palimpsest, oksymoron, alegoria - to następnie sam jej stosuje, niczym krypto-ilustracje, albo pod postacią maski, jak na przykład wielokrotnie cytowany Jan Jo Rabenda, w rzeczywistości porte parole autora. Doskonałym przykładem techniki pisarskiej jest w tym kontekście rozdział o acedii, tej śródziemnomorskiej odmianie melancholii, charakteryzującej się atrofią woli, poczuciem nudy, biernością i oporem przed kontynuacją, co skutkuje skłonnością do "ciągłego porzucania dopiero co podjętej […] pracy i próby podjęcia nowej". I Bieńczykowi acedia udziela się przewrotnie u końca tego rozdziału, gdy zwraca się w trzeciej osobie (maska jako kolejny przykład estetyki melancholijnej) do czytelnika:
"Wykorzystam to zdanie […], by wyjaśnić Ci, przechodniu, co to za książkę znalazłeś podrzuconą pod swą ławkę w parku i czytasz od dobrych paru minut. 'A co?' – spytasz się nieufnie; 'Acedia' – odpowiem w imieniu jej autora, bo jest tak: nie ma on wiary w opanowanie historycznego obrazu pojęcia melancholii ani jakiegokolwiek innego – medycznego, filozoficznego, literackiego; nie ma też na to żadnej ochoty; nudzi go wszelkie uporządkowanie problemu […] ale wczuwa się w każdą literę, w każde oddzielne zdanie i osobną sytuację; woli stąpać po krach niż gładkich taflach wywodów."