Dla autorki każda lektura ma wymiar spotkania, a każde spotkanie jest nową przygodą - docieraniem do niedostępnych dotąd rewirów, odkrywaniem nieznanych terytoriów. Zaletą pisarstwa Małgorzaty Łukasiewicz jest umiejętność świeżego spojrzenia na wszystkie, nawet te wielokrotnie już interpretowane i omawiane teksty, a także niezaspokojona ciekawość, która każe jej stawiać niebanalne pytania i poprzez ich pryzmat na nowo odczytywać dobrze znane utwory. Felietony poświęcone m.in. takim pisarzom jak Sebald, Frisch, Grass, Arendt czy Proust są dowodem na to, że czytanie tylko wzmaga apetyt (na dobrą literaturę).
Małgorzata Łukasiewicz jest eseistką i wybitną tłumaczką z języka niemieckiego. Przekładała m.in. Rotha, Sebalda, Süskinda, Arendt, Habermasa i Gadamera.
Źródło: www.znak.com.pl
-
Małgorzata Łukasiewicz
Rubryka pod różą
SIW "Znak", Kraków 2007
124 x 195, 252 ss., miękka oprawa
ISBN 978-83-240-0808-7
www.znak.com.pl
Książka została nominowana do Nagrody Nike 2008.
Zobacz również: "Kiedy eseistyka staje się literaturą" - "Twórczość" 9/2007
"Gazeta Wyborcza" prezentuje książki nominowane do Nagrody Literackiej "Nike":
WARIACJE MAŁGORZATY ŁUKASIEWICZ NA TEMAT WIELKIEJ LITERATURY
Hannah Arendt, Günter Grass, Honoré de Balzac, Johann Wolfgang Goethe obok Jana Christiana Andersena. Max Frisch i Jan Kochanowski albo Pinokio Carlo Collodiego. Rubryka pod różą to szkice o literaturze czy raczej szkice o lekturach. To czytanie urozmaicone, w którym jest miejsce na powieść, poezję, esej, również listy. Na dawną literaturę klasyczną, ale także współczesną, na francuską, niemiecką i rosyjską.
To jednak obszar niemieckojęzyczny z powodów oczywistych, autorka Rubryki pod różą jest wybitną tłumaczką z niemieckiego, dominuje wśród zainteresowań literackich Małgorzaty Łukasiewicz. Znajdziemy więc w tomie oprócz omówienia twórczości Tomasza Manna także szkic o Hermannie Brochu, często również komentarze do książek tłumaczonych przez samą Łukasiewicz, np. do Czuję. Zawrót głowy i Wyjechali Winfrieda G. Sebalda lub do Dialektyki oświecenia Theodora W. Adorno.
Nigdy właściwie Małgorzata Łukasiewicz nie poprzestaje na prostym omówieniu jednej książki. Powodów do szerszych odwołań znajduje multum, w końcu każde arcydzieło ma swój kontekst, ważne tło historyczne, słabo znane prawzory. W szkicu o skromnym Czarodzieju Vladimira Nabokova przypomniana zostaje słynna Lolita i mniej znany Dar, powieści, w których Nabokov wykorzystywał podobny motyw fabularny. Do tekstu o Dzienniku mojej podróży z roku 1769 Johanna Gottfrieda von Herdera dołącza także Wędrowca i jego cień Fryderyka Nietzschego.
Czasami Łukasiewicz skupia się na jednym epizodzie, rekwizycie lub wątku - tak jest np. w tekście o dniu codziennym i pracach powszednich w Doktorze Żywago Borysa Pasternaka. Żeby tę sprawę (w szkicu zatytułowanym "Borys Pasternak lubił palić w piecu") wyczerpująco zanalizować, autorka sięga po Listy do Ziny. Wspomnienia i po dawny esej Seweryna Pollaka poświęcony listom Pasternaka. Cytuje pasternakowskie wyliczenie czynności, którym pisarz musiał poza literaturą podołać, i w końcu sama komentuje to tak: "Jest codzienność, piece, lekcje angielskiego z synkiem, wysyłanie paczek żywnościowych, dbanie o ogródek, który dostarcza kapusty, zmagania z biurokracją, z cenzurą, z brakiem pieniędzy, z trudnościami, jakich nastręcza każda najbanalniejsza życiowa sprawa".
Kiedy indziej Łukasiewicz trochę się bawi - przypomina literacką karierę dziwnych istot ożywionych - od złowrogiego Frankensteina Mary Shelley, przez Pinokia Collodiego i tytułową słomiano-drewnianą kukłę z Pióropusza Nathaniela Hawthorne'a, która nagle ożywa, aż po poważne, tajemnicze i niepokojące zdanie z Czarodziejskiej góry, które pada przy opisie seansu spirytystycznego: "W pokoju było o jednego człowieka więcej".
Jeszcze kiedy indziej przygląda się rozmaitym zakończeniom słynnych powieści - m.in. w Lalce Bolesława Prusa, Gołębiu Patricka Süskinda, Kosmosie Witolda Gombrowicza. Czasem jest to obraz przywróconego porządku, czasem spokojny wcześniej zaplanowany epilog, czasem nagłe zerwanie. To zwykle oczekiwania czytelnika, powiada Łukasiewicz, przydają zakończeniom znaczenia: "Coś nam się należy, serdeczny uścisk dłoni, ostatnie wyzwanie, pożegnalny żarcik, głębokie spojrzenie w oczy na znak wzajemnego zrozumienia". Słynne ostatnie zdanie Kosmosu brzmi: "Dziś na obiad była potrawka z kury".
Autor: Marek Radziwon - wiadomosci.gazeta.pl, 4 czerwca 2008