I nie tylko o tym, a może nawet przede wszystkim nie o tym. ''Naród zatracenia'' bardziej niż o Litzmannstadt Getto jest refleksją na temat bezsensu cierpienia i ogromie Zagłady, ale zacznijmy od początku. Narratorem komiksu jest Dawid, chłopiec wychowany w żydowskiej Łodzi, który nie jest pewny swojej tożsamości i wszędzie czuje się obcym. Esterka, jego przybrana siostra znalazła go brudnego i płaczącego, w kołysce postawionej pod drzwiami swojego mieszkania.
Trochę jak Mojżesz, ale kołyskę biblijnego proroka śledziła jego siostra Miriam, która upewniła się, że dziecko dotarło w dobre ręce; doszło nawet do tego, że odbiorca dekalogu został wykarmiony przez własną matkę. Mały Dawid nie miał takiego szczęścia, jak sam mówi: ''nigdy nie zaznał kobiecego mleka''. Na Żyda wychowywał go Rum, samotny perukarz, namiastkę rodzinnego ciepła ofiarowała mu jego przybrana siostra. Chłopcu przyszło dorastać w ciężkich, szczególnie dla Żydów, latach 30. XX wieku (dzisiaj bardzo mitologizowanych). W trakcie antysemickiej demonstracji wybito okna ich kamienicy, zaprószono ogień – okres dziecięcej niewinności Dawida dosłownie spłonął, razem z jego ''rodzinnym'' domem i przybranym ojcem. Młody przybłęda został rozdzielony od swojej siostry i trafił do sierocińca, od tamtej pory już zawsze był samotny. Nie potrafił wypowiedzieć ani jednego słowa, chociaż potrafił czytać i pisać. Nie miał przyjaciół i czuł się coraz bardziej wyobcowany, wręcz niewidoczny; o jego istnieniu przekonywała go tylko jego własna świadomość. Zaraz potem wybuchła wojna:
''Wojna! Jak podniecająco brzmiało to słowo, które znałem dotąd tylko ze Starego Testamentu i podręczników''.
Niemcy zabijali ludzi i burzyli synagogi, rabowali sklepy i mieszkania, Żydzi nie mogli chodzić po Piotrkowskiej (a właściwie po Adolf Hitler Straße), nie mogli nawet chodzić po parkach. Pewnej nocy Dawida obudziła kompletna cisza, okazało się, że oprócz niego w sierocińcu nie ma nikogo. Wszystkie sieroty zamknięto w getcie (''Exodus na wspak''), wszystkie oprócz niewidzialnego chłopca, który błąkał się samotnie po niszczejącym mieście. Bezkarnie kradł, spał na ulicach, i co najdziwniejsze, wchodził i wychodził z ogrodzonego i pilnie strzeżonego getta.
O Shoah poprzez komiks
Opowiadanie o Shoah poprzez komiks jeszcze niedawno można byłoby zaliczyć do jednego z wielu współczesnych tematów tabu (dotyczyło to bardziej odbiorców kultury wysokiej niż masowej, która od dawna przepracowuje ten temat: wystarczy wspomnieć o wszystkich holocaustowych wątkach w Marwelowskich ''X-menach'' i niezliczonej ilości pulpowych impresji na temat Zagłady). Zmowę milczenia złamał Art Spiegelman pisząc ''Mausa'', odważnie aktualizując moralizującą konwencję bajki zwierzęcej. W jego powieści Żydzi stali się myszami, Niemcy kotami, Polacy świniami. La Fontaine piszący o lisach, kozach, wołach i żabach pouczał czytelnika, dawał całkiem praktyczne rady, które dzisiaj możemy znaleźć w codziennej prasie i poradnikach psychologicznych – Spiegelman nie mógł dawać żadnych porad nikomu. Kolejne komiksy opowiadające o Shoah były coraz bardziej realistyczne, dzieci Holocaustu często opowiadały historie swoich własnych rodzin (Miriam Katin w ''We Are On Our Own: A Memoir'', Martin Lemelman w wydanej przez Muzeum Polin ''Córce Mendla. Wspomnienia'').
''Maus'' to komiks prowadzony przez słowo'' powiedział w jednym z wywiadów Spiegelman,
a jego stwierdzenie można również odnieść do większości znanych mi komiksów opowiadających o Zagładzie Żydów, także do ''Narodu zatracenia'' (niektórzy nawet mówią o ''komiksach non-fiction''). W którym miejscu należałoby umiejscowić powieść Świerkockiego i Sołtysika?
Rysunki Sołtysika są monochromatyczne, niekiedy podkreślane czerwienią, która czasami po prostu wzmacnia wydźwięk obrazu, dramatyczność; posiada też znacznie ważniejszą funkcję, w której z wydzielonego terenu Litzmannstadt przenosimy się w metaforyczną przestrzeń Dziejów, Historii. Właściwie to odbywa się tam cały komiks. W ''Narodzie zatracenia'' nie znajdziemy rodzinnych wspomnień i skomplikowania ludzkich losów: zamiast tego mamy przedstawione (bez wyjaśnienia) procesy i refleksję nad bezsensownością cierpienia. Już imię przybranego ojca Dawida może nas na to nakierować: Rum to zapowiedź Chaima Rum(kowskiego), prezesa Starszeństwa Żydów w Litzmannstadt, który kierował organizacją łódzkiego getta (oskarżany o kolaborację z Niemcami, w swoim mniemaniu działał na rzecz ratowania Żydów przed Niemcami; prawdopodobnie zginął w Auschwitz). Siostra Dawida to Esterka, sekretarka Prezesa, nazywała się Estera Daum i przeżyła wojnę, jej wspomnienia zostały w latach 90. spisane przez Yad Vashem, w 2008 roku ich beletrystyczną adaptację napisała Elżbieta Cherezińska.
Kilka stron komiksu zajmują przerysowane niemieckie obwieszczenia, plany miasta, archiwalne fotografie (na przykład słynne zdjęcie Rumkowskiego przemawiającego na ''placu strażackim''), ale samego terenu getta nie znajdziemy tam zbyt wiele i jest to rzecz, której brak dotkliwie odczuwam. Nasz narrator jest niewidzialny i swobodnie wychodzi z więzienia, przez które przeszło około 200 tysięcy osób, z których 40 tysięcy zginęło na jego terenie.
''Chłonąłem wszystko wokół niczym film w kinie, do którego zabrała mnie kiedyś Esterka. Oglądałem – och, jak oglądałem! – okrucieństwo, niesprawiedliwość, głód, nędzę, poświęcenie, bezradność i śmierć. Ludzi przemienionych w zwierzęta pociągowe. Psy żyjące lepiej niż ludzie, bo przynajmniej dobrze karmione przez esesmanów. To było lepsze niż kino'' mówił Dawid.
Oprócz własnych obserwacji przywołuje jeszcze Torę, którą nazywa Starym Testamentem. Czy jego osobność wyrażała się tak mocno, że nazywał Pismo inaczej niż perukarz Rum, a może po prostu autorzy komiksu użyli terminu, który jest bliższy wyobraźni polskiego czytelnika? Czytał Księgę Liczb, spisaną według tradycji przez Mojżesza, proroka mającego podobne dzieciństwo do naszego Dawida.
''Według rozkazu, jaki otrzymał Mojżesz od Pana, wyruszyli przeciw Madianitom i pozabijali wszystkich mężczyzn. Zabili również królów madianickich [...] Następnie uprowadzili w niewolę kobiety i dzieci madianickie oraz zagarnęli jako łup wszystko ich bydło, stada i cały majątek. Spalili wszystkie miasta, które tamci zamieszkiwali, i wszystkie obozowiska namiotów. Zabrawszy następnie całą zdobycz, cały łup złożony z ludzi i zwierząt, przyprowadzili jeńców, zdobycz i łup do Mojżesza [...] Jedynie wszystkie dziewczęta, które jeszcze nie obcowały z mężczyzną, zostawicie dla siebie przy życiu''.
Dlaczego czyta akurat Bemibdar, Księgę Liczb? Nie wiadomo, może szukał uzasadnienia dla swoich przyszłych czynów. Księga Liczb mówi: "Nie możecie przyjmować żadnego okupu za życie zabójcy, który winien jest śmierci. Musi zostać zabity". Co by się stało, gdyby Dawid zamiast Starego Testamentu czytał Torę? W 1956 roku w ''Stimmel der Zeit'' ukazało się wstrząsające opowiadanie, opublikowane jako autentyczna relacja Josela, syna Josela Rakowera z Tarnopola, gorliwego naśladowcę Rabiego z Góry Kalwarii i potomka wielkich cadyków z rodu Rakowerów i Meislów, który miał pisać swoje słowa patrząc na stojące w płomieniach warszawskie getto. ''Słońce nie może wiedzieć, jak bardzo jest mi obojętne, że nie będę widział jego wschodu'' pisał Rakower ''To nieprawda, że Hitler ma w sobie coś zwierzęcego, jest on typowym dzieckiem współczesnej ludzkości – to moje najgłębsze przekonanie''. Wydaję mi się, że słowa o Hitlerze mógłby powtórzyć Dawid, ale na pewno nie byłby w stanie powtórzyć tego: ''Jestem szczęśliwy, że należę do najnieszczęśliwszego na ziemi narodu, którego Tora przedstawia najwyższą moralną wartość i najpiękniejsze ze wszystkich praw''. Pytanie czy Josel Rakower mógłby powiedzieć, że należy do narodu zatracenia.
''Moje wyobrażenia pochodzą z pewnej ilości fotografii i paru filmów – mówił Spiegelman – Jestem skazany na brak autentyzmu. Poza tym obawiam się też, że gdybym użył ludzi, byłoby to bardzo staroświeckie. Sprawiałoby wrażenie dziwacznego błagania o zrozumienie albo wołania >>Pamiętajcie o sześciu milionach<<, a nie o to mi przecież chodziło''.
Jedna z plansz ''Mausa'' pokazuje siedzącego przy biurku Artiego, który – mimo że urodził się na wolnej ziemi, w Stanach Zjednoczonych – nadal przedstawia siebie samego pod postacią myszy, dokładniej rzecz biorąc człowieka z nałożoną mysią maską. III Rzesza już nie istnieje, ale on sam nadal zredukowany jest do rasistowskiego stereotypu, z którego traumą walczy. Na jednej z ostatnich stron ''Narodu zatracenia'' widzimy Dawida, który leży na kanapie i przełącza kanały swojego płaskiego telewizora. Nie jest już dzieckiem, ale nie jest też starcem. Jest niezadowolonym nastolatkiem, z ekranu spoglądają na niego półnadzy neonaziści. ''Pamiętajcie o sześciu milionach''? ''Historia może zatoczyć koło''? ''Czy to jest człowiek?"? Mam wrażenie, że Świerkocki i Sołtysik skaczą jak na trampolinie: od jednostkowej traumy do mechanizmów historii, od refleksji nad człowieczeństwem do świata po Shoah. Wychodzi z tego tylko (?) śmierć i przemoc.