Dlaczego nie mogło to pójść na konto UL/KR? Ponoć obaj muzycy mieli w głowach sporonowych rzeczy. Według słów Króla muzycznie są kochankami, życiowo – przyjaciółmi z Gorzowa. Nie chodzi o przesyt, ale zdecydowali się "zamrozić nazwę". A UL/KR osiągnął niebywały sukces. Mimo że Król zdecydował, że chce utrzymać stałą pracę w sklepie muzycznym, duetowi udało się w niecałe trzy lata zagrać ponad sto koncertów w całej Polsce. Wystąpili po dwa razy na prestiżowych festiwalach – Open’erze i Offie.
Teraz Król, już samodzielnie, zaprezentował materiał zbliżony stylistycznie do produkcji UL/KR,choć słychać, że artysta coraz bardziej oddala się od mrocznych, gęstych, niemal narkotycznych nastrojów z debiutu duetu. Jego inspiracji można szukać w muzyce lat 80. – zarówno w newromantic, jak i w mrocznej nowej fali.
Krótki, mieszczący się w dwudziestu kilku minutach "Nielot" to ledwie osiem piosenek.Brzmienie Króla jest celowo syntetyczne, zdehumanizowane, co daje wrażenie wyobcowania, osamotnienia. W "Nielocie" słychać dużo szczegółów, nie jest to płyta tak "brudna" jak poprzednie. Jednak utworom Króla, tak jak było w UL/KR, daleko do perfekcyjnej, krystalicznie czystej produkcji. Inaczej niż w większości współczesnej muzyki, w produkcjach Króla całość wydaje się zaburzona, jest może jednym niepojącym błędem, wynaturzeniem, przesłyszeniem. Ten środek artystycznego wyrazu jest szczególnie istotny.
Na nowej płycie wszechobecny jest klimat narzucony w wideoklipie do "Szczenięcia", gdzie artysta wywraca się w łóżku obok śpiącej żony, jakby dręczony ciężkimi myślami.
"Trzymaj się ciepło, nim zacznie cię parzyć/ bo parzyć może zacząć niebawem" – śpiewa Król w innym utworze.
Pytany o teksty mówi: "Jeśli będę miał coś do powiedzenia, to powiem", ale trudno wyciągnąć z niego szczegóły. Zdaje sobie sprawę, że przy jego pomyśle na lirykę – a rzadko przekracza osiem czy dwanaście krótkich linijek – niedopowiedzenie jest siłą, nie słabością.
Najlepiej wychodzą mu fragmenty oderwane od konkretu, ale nie nadmiernie opisowe:
"nie wykonuj gwałtownych ruchów/ bo zacznie cię wciągać/ to próba i błąd/ ofiara i wniosek".
Trochę szamańskie, może zbyt tajemnicze, ale nawet bez muzycznej oprawy skłaniające do refleksji. Zdarza się też tak błyskotliwa metafora jak ta z singlowego "Szczenięcia":
"ten stan chwyta za kark jak szczenię/ odbiera senność/ zabija pożądanie".
Nazwa Król jest sprytna – Iwona, żona Błażeja, wzięła udział w nagraniach, odpowiada za część syntezatorów, a nawet śpiewa. Małżeństwo odcięte od świata na wsi, w Jeninie, tworzy już dobrze rozumiejącą się artystyczną jedność. I wbrew momentami przygnębiającym tekstom wiedzie razem szczęśliwe życie. Projekt życie przenika się z projektem muzyka.
Niczym nowoczesna instytucja kultury Król pracuje w trybie projektowym. Jego działalność od czasu rozpadu pierwszego jego ważnego zespołu Kawałek Kulki można podzielić na projektywłasne, w pewnym sensie piosenkowe czy songwriterskie, oraz te producenckie, wykorzystujące często dźwięki innych artystów. Zresztą w obu głównych działach twórczości Króla najważniejszym narzędziem pozostaje komputer.
Do pierwszego działu należą UL/KR oraz Król, stanowiące razem rodzaj tajemniczej a uroczystej, płynącej z każdą płytą baśni, która może mieć nieskończoną liczbę rozdziałów. Do drugich Bangeliz i Dwutysięczny (oba wydane już po debiucie UL/KR z początku 2012 r.). Te ostatnie są dzikie, nieopanowane, podczas gdy to, co słychać na "Nielocie" – pierwszym albumie wydanym pod szyldem Król – to właściwie nowy, lepszy wariant Błażeja Króla, jakiego znamy z albumów UL/KR. Nie dość, że opada z niego czarna gorzowska mgła, to wciąż rozwija się on jako kompozytor.
Autor: Jacek Świąder, marzec 2014
"Nielot"
Król
Thin Man Records