Andrzej Wajda w "Moich notatkach z historii" na łamach "Kwartalnika Filmowego (1996/97) wspominał:
Wiosną 1945 roku zobaczyłem po raz pierwszy zniszczoną Warszawę; te obrazy zostały w mojej pamięci jako dowód klęski i były silniejsze niż poczucie wątpliwego zwycięstwa moralnego. To był temat, który musiał we mnie zapaść głęboko, temat, który poruszył umysły moich rówieśników. Temu swoją poezję poświęcił Tadeusz Różewicz, swoje malarstwo - Andrzej Wróblewski, Andrzej Munk - filmy, a Tadeusz Borowski - prozę. [...] Wiedzieliśmy, że jesteśmy głosem naszych zmarłych, że naszym obowiązkiem jest danie świadectwa o tych strasznych latach, strasznych zniszczeniach, o strasznym losie, który spotkał polski naród, a spotkał tych, którzy byli najlepsi.
Podczas wojny namiętnie czytaliśmy powieści Conrada. Scenariusz "Kanału" jest parafrazą "Smugi cienia", która opowiada o obowiązkach i odpowiedzialności dowódcy wobec podwładnych w bardzo podobny sposób. Jerzy Stefan Stawiński pięknie użył Conradowskiego motywu kłamstwa. Młoda łączniczka, Stokrotka, doprowadza rannego, tracącego wzrok powstańca, do wylotu kanału, ale tam oboje trafiają na kratę. Dziewczyna widzi to, ale nie chce, aby młody powstaniec rozstawał się z życiem bez żadnej nadziei, więc opowiada mu piękne kłamstwo o tym, że za chwilę wyjdą z kanału, że widać już niebo i zieloną trawę. Nie inaczej postępuje Marlowe, narrator z "Jądra ciemności", kiedy po powrocie z Konga relacjonuje śmierć Kurtza jego narzeczonej w Londynie.