Jędrzej, syn Juliusza Sokołowskiego, fotografa i nauczyciela fotografii, dorastał w domu, w którym z aparatami obcował od dziecka. Swój blog założył w 2010 roku, czyli w okresie szczytowej popularności tej platformy w Polsce, kiedy o regularność ukazywania się nowych postów dbali zawodowcy i entuzjaści. Na przekór trendom, zdecydował się na publikowanie zdjęć ze swojego dzieciństwa; będąc już wykształconym fotografem, zatęsknił za byciem amatorem, a dokładnie – dzieckiem.
Założenie bloga o takim profilu można traktować z jednej strony jako gest odmowy uczestniczenia w wyścigu technicznym i pogoni za aktualnością, a z drugiej jako wypowiedź: prawdziwie wolne (szczere, prawdziwe) jest młode oko, które nie filtruje obrazów przez rozum, a raczej przez serce. Sokołowski, odnosząc się do własnej historii, naświetla rolę, jaką fotografie odgrywają w procesie tworzenia historii i opowiadania przeszłości.
Jako dziecko fotografował nieświadomie, a aparat był dla niego – korzystając z metafory Lartigue’a – okiem pamięci. O ile tworzenie tych zdjęć było nieświadome, o tyle decyzja o upublicznieniu ich – już nie. Sokołowski na blogu zaczął od pokazania swojego autoportretu (powyżej), portretu ojca i zdjęć Warszawy. Autentyzm bijący ze zdjęć z archiwum rodzinnego tworzy wrażenie obcowania z czymś nieskażonym współczesnością, z wiernym śladem przeszłości. Archiwum Sokołowskiego wydaje się przeciwieństwem doskonałych reprodukcji świata, dziś łatwo dostępnych w internecie.
Patrząc na tego typu prace, które czas zdaje się uwiarygadniać, warto pamiętać o tym, że każde sięgnięcie do archiwum historycznych obrazów jest stwarzaniem nowej rzeczywistości. Wybór konkretnych ujęć, ich ułożenie czy towarzyszący im komentarz to wizja przeszłości opowiadana z perspektywy dzisiejszej.
youngamateurphotographer.blogspot.com