Najnowsza książka Rymkiewicza dopełnia bohatersko-tragicznej wizji dziejów Polski. Wraz z jego trzema wcześniejszymi powieściami o mniej znanych epizodach: insurekcji kościuszkowskiej ("Wieszanie"), powstania warszawskiego ("Kinderszenen") i szlacheckiej złotej wolności ("Samuel Zborowski"), układa się w rodzaj "tetralogii polskiej". Jarosław Marek Rymkiewicz już tak ma, że generalnie nie trzyma z silniejszymi i staje po stronie krzywdzonych.
Nic dziwnego, że zaintrygowała go niezłomna postawa nowogródzkiego posła Tadeusza Reytana, która dla pokoleń Polaków stała się jednym z najbardziej rozpoznawalnych wzorów patriotyzmu. Znany obraz Jana Matejki przedstawia Reytana w kluczowym momencie dziejów naszego narodu. Z rozerwaną na piersiach koszulą, leży przed progiem izby sejmowej, tamując drogę zaprzedanym rodzimym możnowładcom, wychodzącym właśnie po uchwaleniu pierwszego rozbioru Polski, co było jednoznaczne z oddaniem ościennym mocarstwom w niewolę olbrzymich połaci kraju z zamieszkałymi tam ludźmi.
Odosobniony gest Reytana nie miał wtedy żadnego praktycznego znaczenia. Zdrajcy ojczyzny bezceremonialnie przekroczyli ciało oponenta, spiesząc po uzgodnione srebrniki do rezydencji trzech triumfujących ambasadorów, na wydawane przez nich rauty. Czyn nowogródzkiego posła, protestującego przeciw jawnemu tchórzostwu i oportunizmowi ludzi stanowiących o losach całego narodu, miał jednak ogromną wymowę symboliczną.
Powieść Rymkiewicza, wychodząc od niezbędnego, podręcznikowego przytoczenia faktów, obrasta w liczne inspirujące dygresje, dywagacje czy rozważania o ludzkiej naturze. O hańbie zdrady i o narodowych zaprzańcach, którzy dla swoich podłych czynów potrafią zawsze znaleźć bałamutne usprawiedliwienia. Pisarz przypomina, i trudno się z nim nie zgodzić, że przywódcom i reprezentantom narodu słabość nie przystoi, bo przenosi się na tragedię Bogu ducha winnych poddanych.
Sprawujący władzę wybrańcy w swoich decyzjach powinni zawsze kierować się dobrem kraju, choćby nawet swoją postawę mieli przypłacić utratą majątków, zdrowia czy życia. Natomiast jakiekolwiek zabiegi o własne korzyści, kosztem spraw ogółu, znamionują nieodmiennie podłość i tchórzostwo. Tymczasem frakcja ludzi honoru, posłów kierujących się dobrem ojczyzny, a nie własnej kiesy, szlachetnych, odważnych, niepodatnych na zachęty ani groźby obcych dyplomatów za panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego była niestety, w zaniku.
Temperament publicystyczny Rymkiewicza każe mu potępiać ten rodzaj zachowań, i to zdecydowanie bardziej niż zakusy inicjatora rozbiorów Polski, cesarza Niemiec Fryderyka II czy carycy Rosji Katarzyny II. Grabiąc nasz kraj, dla nich obcy, nie występowali przeciw własnym narodom, które w dowód wdzięczności przydały im obojgu przydomki Wielkich. Tymczasem polskiego władcę, który zasłużył sobie na miano króla Stasia, trapił zasadniczy problem:
– Ale z czego ja będę żył? – Za tym pytaniem kryło się jeszcze takie niewysłowione pytanie: – Z czego ja opłacę moje baletnice i moich poetów? Jak będą wyglądały obiady czwartkowe, jeśli nie będzie pieniędzy na kotlet? – Ojczyzna to jest poważna sprawa, ale cipki i kotlet to też nie błahostki.
Na tle praktyki oddawania kraju w niewolę przez nieudolnego monarchę i zdeprawowane magnackie kreatury w rodzaju Adama Łodzi Ponińskiego, Franciszka Ksawerego Branickiego i całej reszty przekupnej polskiej magnaterii, protesty Reytana i kilku pozostałych sprawiedliwych budzą tym większe uznanie. Rymkiewicz za Wandą Konczyńską cytuje odpowiedź, której "Samuel Korsak, w rezydencji Stackelberga, udzielił rosyjskiemu ambasadorowi, kiedy ten namawiał go do przystąpienia do konfederacji Ponińskiego: »Nie znam na świecie despoty dość bogatego, aby mnie zepsuć, ani dość mocnego, aby mnie przerazić«. Tak właśnie, wobec rosyjskiej despocji, potrafili się wówczas jeszcze zachować wolni Polacy". Bliźniaczo podobną wypowiedź przynosi zagubiony diariusz Reytana, spisany w rodzinnym majątku Hruszówce, którego kopią dysponował Juliusz Ursyn Niemcewicz.
Tam było opisane że […] z rozkazu Stackelberga, posła rossyjskiego, przysłał Poniński do Rejtena rozkaz aby opuścił Warszawę z summą 2 000 dukatów, jako niby wynagrodzenie poniesionych wydatków podróży i pobytu w stolicy. Tadeusz odrzucając ze wzgardą przysłaną summę rzekł: "wziąłem z sobą z domu 5 000 dukatów, weź je wszystkie, ale przestań być zdrajcą!". Ciąg dalszy tej diariuszowej kwestii miał, w streszczeniu Anny z Rejtenów brzmieć tak: "W waszej jestem mocy, wiem, że możecie uczynić ze mną co się wam podoba – ale oświadcz nawzajem twojemu panu, że nie ma na świecie takiego mocarza coby mógł Rejtena ustraszyć."
Patriota Reytan zakończył życie obłędem i samobójczą śmiercią 8 sierpnia 1780 roku, jako mężczyzna niespełna 38-letni. Płatny agent ambasady rosyjskiej Poniński skonał 18 lat później, dławiąc się po pijanemu fekaliami rynsztoka. Swoje 65-letnie życie wypełniał głównie rozpustą, pijaństwem, hazardem oraz karcianymi długami zakończonymi bankructwem.
Zdrada to jest taka dziwna zbrodnia, która się siebie samej nie wstydzi. Więcej nawet. Zdrada ma przyjemność ze zdrady, czerpie ze zdrady satysfakcję. Zdrada nie widzi powodu, żeby się wypierać zdrady. To się bierze z tego, że zdrada jest chytra, przebiegła, a więc mądrzejsza, a więc lepsza od zdradzonych – głupi dali się zdradzić, bo są gorsi i dlatego zostali zdradzeni. To jest źródłem poczucia wyższości, jakie zdrada ma wobec zdradzonych. Jeśli tak na to spojrzymy, to będziemy musieli uznać, że zdrada jest zbrodnią wśród wszystkich zbrodni wyjątkową. […] Kiedy morderców, gwałcicieli, rabusiów policja wyprowadza z suk i prowadzi przez sądowe korytarze, ich głowy owinięte są kurtkami, zasłonięte połami marynarek. To nam mówi, że nie zamierzają się chwalić tym, co uczynili, chcą, żeby to zostało owinięte, zasłonięte. Ze zdradą jest inaczej. Zdrada jest pyszna, lubi się przechwalać, chełpi się tym, że zdradziła, przypisuje też sobie rozmaite przysługi, które wyrządziła zdradzonym.
Rymkiewicz przypomniał przy okazji koncept Adama Mickiewicza, który dzielił Polaków na dwa narody: szalonych i rozsądnych. Zdaniem pisarza równie dobrze przylega do dziewiętnastowiecznej rzeczywistości wieszcza, jak i do dzisiejszych realiów. Bo czyż nie lepiej popaść w obłęd z Reytanem i Mickiewiczem, niż dać posłuch rozsądkowi konformistów, którzy szalonymi gardzą?
Jarosław Marek Rymkiewicz urodził się w 1935 roku. Poeta, pisarz, eseista, historyk literatury, tłumacz. Laureat wielu nagród, m.in. Fundacji im. Kościelskich (1967), im. Stanisława Vincenza (1984), paryskiej "Kultury" (1986), Nagrody Literackiej Nike (2003), Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza (2008).
Jarosław Marek Rymkiewicz
"Reytan. Upadek Polski"
Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2013
format: 135 x 205 mm
liczba stron: 280
oprawa: twarda
ISBN: 978-83-61967-48-4
www.wydawnictwo-sic.com.pl