Bohater to solidarnościowy emigrant, który po ponad 20 latach przyjeżdża z Kanady do kraju. Chęć uporządkowania spraw spadkowych po śmierci ojca zderza go z niepojętą rzeczywistością dzisiejszej Polski. Poszukując niezbędnych dokumentów Henryk dotrze do pilnie strzeżonych, bolesnych rodzinnych tajemnic.
Powieść, w której główny bohater dąży do odzyskiwania i odkłamywania pamięci, jest zarazem śmiałym dyskursem o tożsamości rodaków. Autor podejmuje polemikę z wieloma narodowymi mitami, zawłaszczanymi przez zwalczające się ugrupowania polskiej sceny politycznej. Kwestionuje zwyczaj wykorzystywania rodzimej martyrologii: walki o niepodległość, zmagań z narzuconymi totalitaryzmami Niemiec Hitlera i Rosji Stalina, pamięci utraty Kresów czy oporu wobec absurdów czasów PRL-u, które nie powinny dłużej być usprawiedliwieniem współczesnej kondycji państwa.
Ustami wielu mniej lub bardziej przypadkowych rozmówców bohatera Polkowski przedstawia XX-wieczne dzieje kraju i narodu, potwierdzające znany paradoks, że gdzie dwóch Polaków, tam trzy poglądy. Każdy, oczywiście, upiera się przy swoim, nie słuchając argumentów oponenta. Sprawę komplikuje fakt, że główny bohater jest typem Musilowego "człowieka bez właściwości".
Henryk Harsynowicz do zawodu dziennikarza wchodził w czasach "karnawału Solidarności". Internowanie w stanie wojennym, a później wymuszona emigracja – "dziobaty i przedwcześnie wyłysiały ubek" przy wręczaniu dokumentów "wyrecytował uroczystą formułę: a teraz wypierdalać!" – uczyniła go osobnikiem zgorzkniałym i wypalonym. Prędko opuściła go żona, oczekująca normalnego, czyli kanadyjskiego poziomu życia, odwróciły się odeń dorastające dzieci, dla których współpraca ojca z dołującą finansowo, niszową polską radiostacją w Toronto odbiegała od standardu prężnej amerykańskiej operatywności.
Z piętnem nieudacznika zjawił się po latach w Polsce, gdzie od szefa znanej kancelarii adwokackiej dowiedział się, że testament zmarłego rodzica uczynił go krezusem. Z ojcem, Józefem Harsynowiczem, wysokim funkcjonariuszem PRL-owskich służb specjalnych, Henryk od dziecka był w zasadniczym sporze. Dyktowane charakterem pracy ojca częste przenosiny z miejsca na miejsce łączyły się z traumą nieustannych zmian szkół, gdzie "oblepiona pudrem, wysmarowana szminką i upaćkana tuszem wychowawczyni" anonsowała przed klasą Henryka, jako wiecznie nowego ucznia, po czym "kładła mu wilgotną dłoń na głowie" i pochylała się nad nim.
Żeby szepnąć coś do ucha? Chyba nie będzie mnie całowała? Bał się, że gdy kobieta schyli się jeszcze trochę, ogromna pierś wypadnie z jej zielonego wydekoltowanego sweterka, plaśnie go i przewróci. Będzie miał zwichnięty obojczyk i życie.
Już dorosły Henryk nie uznawał zapewnień ojca, że niczym współczesny Konrad Wallenrod czyhał na okazję, żeby się zemścić na pracodawcach za wszawe życie w komunie. Odciąć i odkuć. Oprócz olbrzymich pieniędzy, które w okresie transformacji partyjno-esbecka nomenklatura wyciągnęła z FOZZ-ów i im podobnych afer, Henryk przejął po ojcu również spory pakiet akcji. Niechęć do ich zbycia, po korzystnym ponoć kursie, spowodowała, że wkrótce stał się obiektem całkiem niezrozumiałych szykan i ataków.
W książce Polkowskiego można prześledzić intrygujące tropy literackie. Od zagubienia w labiryntach biurokracji – jak z prozy Franza Kafki, Brunona Schulza, Tadeusza Konwickiego czy Stanisława Lema – po echa publicystycznych doniesień o ambicjonalnych wojnach szefów rozmaitych instytucji. Prowadzonych, oczywiście, za pieniądze podatnika:
Dyrektor Trochmiński poinformował PAP, że zawiadomił prokuraturę o nieprawidłowościach w procesie digitalizacji zbiorów i marnotrawieniu dotacji budżetowej. Prokuratura zleciła kontrolę Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Po przybyciu pracowników ABW do siedziby Archiwum okazało się, że trwa tam już od dwóch dni kontrola Centralnego Biura Antykorupcyjnego, przeprowadzona po doniesieniu wicedyrektora Budzyńskiego.
Wątek sensacyjny napędza akcję, powieść ma jednak epicki oddech, dzięki czemu możemy odbyć przyśpieszony kurs najnowszej historii. Na przykładzie losów jednej rodziny daje Polkowski panoramę polskich dziejów ze znaczącymi epizodami rzezi wołyńskiej, konsekwencji okupacji niemieckiej czy przemarszu "wyzwolicielskiej" Armii Czerwonej. Aż do dnia dzisiejszego, kiedy to grupa dawnych oficerów służb specjalnych, po części szkolnych przez KGB, a teraz skupionych we wpływowym holdingu, decyduje o koniunkturze na polskim rynku, w zależności od potrzeb - własnych i popleczników.
Książkę czyta się świetnie, bo autor nie ściemnia. Nie przedstawia jedynie słusznej racji, lecz konfrontuje kilka rozmaitych punktów widzenia, w myśl których ten sam człowiek dla jednych jest bohaterem, a dla innych zdrajcą. Wybór i tak pozostaje po stronie czytelnika, który może, lecz nie musi, zgodzić się ze stwierdzeniem mocno poturbowanej przez życie krewnej bohatera:
Wybaczyłam z bólem, ale wybaczyłam każdemu z osobna złoczyńcy. Bez względu na to, kim był. Ukraińcem, Polakiem, Rosjaninem, Niemcem czy tym młodym Żydem, który we Wronkach, przy każdym wyjściu z celi, bił Stasia pękiem ciężkich kluczy w tył głowy. Do końca życia miał sztywny kark. Ale narodom nie. Narodom, a zwłaszcza państwom nie można, nie należy wybaczać. Wielkiej Świętej Rusi i Tysiącletniej Rzeszy Niemieckiej nie. Nigdy! Tu obowiązuje inny porządek. Logika i instynkt samozachowawczy nie pozwalają. Są tacy, co mówią: pamiętać, ale wybaczyć. Kłamią.
Jak się okazało w żyłach bitego przez ubowca więźnia, płynęła również krew żydowska. Podobne "ślady krwi" występowały u Henryka – obok polskiej, ale i innej domieszki, o czym zapewne by się nie dowiedział, gdyby nie potrzeba dotarcia do swoich korzeni. I gdyby niezłomnie nie trwał przy jakże dalekich od politycznej poprawności, niemodnych postawach:
Czasami zastanawiam się, czy jest coś, z czego komunizm wyzwolił człowieka. I dochodzę do wniosku, że wyłącznie z zasad moralnych.
Jan Polkowski (ur. 1953) – poeta, pisarz, w latach 80. wydawca i redaktor naczelny kwartalnika "Arka", potem dziennika "Czas Krakowski". Jego debiut z 1980 roku tomem "To nie jest poezja" dał mu ważne miejsce na polskiej scenie poetyckiej. Od końca lat 80. nastąpił długi okres milczenia twórcy, który w najlepszym stylu powrócił w 2009 roku ze zbiorem klasycyzujących wierszy "Cantus". Laureat nagrody imienia Kościelskich (1983) i Andrzeja Kijowskiego (2010) za twórczość poetycką. Ma konspekt nowej powieści, teraz jednak pracuje głównie nad scenariuszem filmu fabularnego o rotmistrzu Witoldzie Pileckim: "To wielkie zadanie, mam nadzieję, że mu podołam".
-
Jan Polkowski
"Ślady krwi. Przypadki Henryka Harsynowicza"
Wydawnictwo M, Kraków 2013
wymiary: 165 x 235 mm
liczba stron: 440,
okładka: broszurowa ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-7595-561-3
www.mwydawnictwo.pl