Ignacy Krasicki pisał ją w pierwszej osobie, sugerując tym samym, że jest relacją pamiętnikarską, co miałoby wskazywać na prawdziwość wydarzeń.
Powieść powstała w opozycji do późnobarokowego romansu, zdobyła sobie coraz większe znaczenie, wkrótce też zyskała rangę czołowego gatunku epickiego, który wyrażał awans literacki nowego bohatera. Przedstawiał go jednak nie jak w eposie, w roli bezpośredniego wyraziciela dążeń klasy czy narodu, osobistości wysoko postawionej w hierarchii społecznej, ale jako przeciętnego człowieka, często z dołów społecznych, uwikłanego w konflikty z otoczeniem, które przejawiały się nieraz w postawie buntowniczej wobec rzeczywistości. Powieść ta wykorzystując w dużej mierze wykształcone już w dawnym romansie techniki narracji stworzyła nową wizję świata. Podejmowane próby prowadziły do konstrukcji, w której motywacja losu bohatera, przygody, była indywidualna, ale uzasadniona psychologicznie, ukazana na szerokim tle społecznym.
[Mieczysław Klimowicz, "Wstęp", w: Ignacy Krasicki, "Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki", Kraków 1973]
Mikołaj Doświadczyński to wchodzący w dorosłość niezbyt zamożny szlachcic z ziemiańskiej rodziny. Jego ojciec, sarmackim obyczajem tkwiący w ciemnościach błogiej ignorancji, nie zaprzątał sobie głowy edukacją jedynaka. Dopiero po jego śmierci wizytujący dom światły wuj dostrzegł, że Mikołajek nie umiał ani czytać, ani pisać.
Wyprawiono go tedy do szkół publicznych, gdzie jednak nie zagrzał miejsca zbyt długo: ("Pojętność miałem wielką, ale wstręt do nauk jeszcze większy"). Po czym, z woli matki, rozpoczął młodzieńczą edukację pod okiem francuskiego guwernera, niejakiego "markiza" Damona.
Obrotny osobnik, notabene świeżo zbiegły sprzed nosa ojczystych stróżów sprawiedliwości, uczył szesnastolatka języka francuskiego – na przykładach modnych wówczas, choć bezwartościowych romansideł – i wpajał mu umiejętności kompletnie nieprzydatne w codziennym, uczciwym życiu, niezbędne natomiast do poruszania się w światku próżnych, wielkopańskich pozorów. Pojętny uczeń rzucił się w wir hulaszczych warszawskich uciech: ("poznałem, iż co lud prosty nazywa obmową, wyborny świat mieni być uciesznym żartem, duszą wybornej konwersacji; i takem się w tym nowym rzemieśle wyćwiczył, żem wkrótce przeszedł tych, których mi przedtem naśladować kazano”), po czym został nakłoniony przez opiekuna do zagranicznej podróży, gdzie postradał resztki fortuny na czcze zbytki oraz hazard. Szybko wpadł w spiralę długów, a szczątkami dobytku zawładnął jego szemrany guwerner; po czym zniknął.
Powrót Mikołaja do kraju zbiegł się ze śmiercią matki, w następstwie czego objął rodzinny Szumin, wdając się zrazu w liczne procesy majątkowe. Przyniosło to pożywkę jedynie zgrai przekupnych kauzyperdów, gdyż pomimo wielu pokrętnych działań i podejrzanych łapówkarskich inwestycji nowy dziedzic Szumina sprawę ostatecznie przegrał. Wyjazd do Paryża nadwątlił ostatki jego fortuny: ("Wspaniała moja rozrzutność uczyniła mnie sławnym w całym Paryżu"), toteż musiał się salwować ucieczką przed wierzycielami.
Statek z Doświadczyńskim na pokładzie w drodze do Batawii rozbił się podczas sztormu, czyniąc zeń rozbitka wyrzuconego na brzeg pobliskiej wyspy Nipu, gdzie też został słuchaczem zbawiennych rad miejscowego mędrca Xaoo. Krytykował on reprezentowaną przez Mikołaja cywilizację, wskazując na bezsprzeczne zalety praktycznego stosowania demokracji i równości, poszanowania doświadczeń przeszłości i tradycji oraz zwyczajnej pracy, w której kryje się sens ludzkiego istnienia. Wszystko to nader sprawnie funkcjonowało w społeczności Nipuanów, którzy nie kłamali, nie kradli, chętnie pracowali, trudniąc się rolnictwem.
Następuje konfrontacja dwóch systemów wartości: świata pozorów kultury europejskiej z autentycznymi wartościami żyjącego na łonie natury społeczeństwa wyspy. Pod wrażeniem nauk mistrza Xaoo dotychczasowy utracjusz Mikołaj odrodził się duchowo i dojrzał. Został prostym oraczem i zaczął sobie chwalić równie zdrowy styl życia: ("Mięsa tak zwierząt, jako i ryb na pokarm nie używają; nawet wierzyć mi Xaoo nie chciał, że my tym żyjemy").
Stopniowo jednak zrodziła się w nim tęsknota za domem, wraz z chęcią przeniesienia otrzymanych nauk na grunt europejski. Nadarzyła się okazja, gdy odnalazł wyrzucone przez fale na brzeg wyspy szczątki rozbitego okrętu, wraz z pokaźnym skarbem i sprawną łódką. Puściwszy się zatem na pełne morze w pozyskanej szalupie został z niej zabrany na pokład hiszpańskiego statku.
Tam natychmiast zakuto go w kajdany i wrzucono pomiędzy czarnych niewolników transportowanych do Południowej Ameryki. Posiadanymi kosztownościami Mikołaja niepodzielnie zawładnął kapitan statku.
Doświadczyński przeszedł jeszcze wiele upokarzających przygód z losem, zanim na nowym kontynencie zrzucił niewolnicze pęta wyrobnika w ekwadorskiej kopalni srebra. Szczęśliwie posiadł majątek wystarczający nie tylko na spłatę długów w Paryżu i w ojczystych stronach, ale i na wykupywanie poszczególnych towarzyszy niedoli. Po powrocie do Europy i próbach propagowania nipuańskich nauk, był więziony przez Inkwizycję, po czym został uznany za szaleńca.
Ostatecznie wrócił do Szumina, gdzie odzyskał nie tylko dawny majątek, ale i szacunek sąsiedztwa, przez co został ich reprezentantem na forum publicznym. Kiedy jednak podejmował próby wprowadzenia jakichkolwiek reform, rozbijały się one o mur obojętności czy oporu innych. Próbował posłować w sejmie, skoro jednak z miejsca go zerwano, całkowicie zraził się do polityki.
Dzięki wprowadzaniu nipuańskich zasad życia społecznego i przeprowadzanym modernizacjom odzyskany majątek rodziców doprowadził niebawem do kwitnącego stanu. Przypadek sprawił, że odnalazł i poślubił ukochaną z lat młodości, Juliannę. Odtąd już, jako ziemianin i filozof, bez większych przeszkód mógł się poświęcić rodzinie.
W przeciągu lat dziesięciu dworak w Warszawie, w Paryżu galant, oracz w Nipu, niewolnik w Potozy, szalony w Sewilli – zostałem w Szuminie filozofem.
Myśl kończąca powieść "Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki" Ignacego Krasickiego jest nawiązaniem do zakończenia "Kandyda" Woltera. Skoro człowiek nie może zmienić świata, musi się zadowolić uprawą własnego ogródka. Rodzina, praca i filozofia – oto godny do naśladowania ideał epoki rozumu.
Narracja Krasickiego nie odbiega zbytnio od typowej europejskiej powieści XVIII wieku. Jeśli coś ją wyróżnia na tle pozostałych to szczególna niechęć polskiego autora do powielania wątków romansowo-sentymentalnych. Sprawy miłosne bohaterów książę poetów potraktował marginalnie, z przyrodzoną sobie przekorą wplatając je w akcję jako nagłe zrządzenie opatrzności czy też incydent, nad którym nie warto się zbytnio zastanawiać.
Zaskakująco wypadła środkowa część powieści, czyli pobyt Doświadczyńskiego na wyspie Nipu. Można tu dostrzec edukacyjne zapędy autora, bo też ta utopijna z ducha partia przybrała formę quasi-wykładu. Tak jak Wolter Eldorado, Morus wyspę Utopię, a Swift krainę koni, Krasicki wymyślił Nipu – kraj idealny.
Fragmenty o perfekcyjnie rządzącej się społeczności tej wyspy zdradzają wpływ twórczości Jana Jakuba Rousseau z jego ideą "szlachetnego dzikusa". Tubylcy nie sięgają po przemoc, a ewentualne spory rozstrzyga rada starszych. Powodów do konfliktów nie mają zresztą zbyt wiele, skoro dysponują równymi majątkami.
Nie będę szczególnie oryginalny stwierdzając, iż wszelkie utopie mają to do siebie, że doskonale wyglądają na papierze, natomiast w praktyce nie spełniają oczekiwań. Świadomy tego autor niemal od początku trzeciej i ostatniej części powieści demaskuje ów wątek, w którym zamiar przeniesienia przez bohatera doskonałych rozwiązań w praktykę codzienności brutalnie zderza się z rzeczywistością nieczułego świata, rządzonego twardymi prawami ludzi trzymających władzę, wplątanych w te czy inne grupy interesów.
"Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki" są bowiem gorzką satyrą na sarmackie wady – ciemnotę, niechęć do nadchodzących z Zachodu nowych prądów umysłowych czy jakichkolwiek zmian, co miało wpływ na brak należytego wychowania młodego pokolenia.
Powieść Ignacego Krasickiego zawiera zatem ostrą krytykę braku szlacheckiej edukacji, co rzutuje na styl życia sarmackiej prowincji i stolicy, a pośrednio – na rozkład systemu społecznego i państwowego Rzeczypospolitej. Jako patriota i reformator, czyli w pełni oświeceniowy bohater, Mikołaj Doświadczyński na forum ogólnym ponosi jednak klęskę, okazując się bezsilnym w konfrontacji ze zdeprawowanym społeczeństwem. W swoim mateczniku wprowadza jednak reformy, co rodzi nadzieję, że widoczne postępy w jego majątku staną się w końcu wzorem do naśladowania dla innych.
Utopie, czyli założenia idealnego ustroju politycznego, kierującego się zasadami sprawiedliwości, solidarności i równości, przed Krasickim zaprzątały wiele światłych umysłów, między innymi: Platona, Morusa, Bacona, Rousseau, Woltera. Problem w tym, że utopia znacznie lepiej wygląda jako projekt, niż w jakiejkolwiek doczesnej realizacji. Stąd też znacznie większym czytelniczym wzięciem cieszą się ich literackie przeciwieństwa – antyutopie.
Poczynając od osiemnastowiecznej powieści "Podróże Guliwera" Jonathana Swifta, są to między innymi: "My" (1921) Jewgienija Zamiatina, "Pożegnanie jesieni" (1925) Stanisława Ignacego Witkiewicza, "Nowy wspaniały świat" (1932) Aldousa Huxleya, "Inwazja jaszczurów" (1935) Karela Čapka, "Folwark zwierzęcy" (1943) i "Rok 1984" (1948) George'a Orwella, "Pianola" Kurta Vonneguta (1952), "Fahrenheit 451" Raya Bradbury'ego, "Władca much" (1954) Williama Goldinga.
Obok antyutopii w literaturze zrodził się nurt dystopii, który skrajnie pesymistyczne wizje przyszłości wywodzi bezpośrednio z rzeczywistości, a nie z utopijnych programów jej naprawy. Dobrym przykładem dystopii jest "Nienasycenie" (1930) Witkacego – z Polską, jako państwem pomiędzy młotem bolszewickiej rewolucji, która opanowała niemal cały świat, a kowadłem nacierających wojsk chińskich, zniewalających podbite kraje za pomocą narkotyku szczęścia. Także "Ciemność w południe" (1940) Arthura Koestlera, poświęcona stalinowskim czystkom w ZSRR w latach 1934–1939.
Pióro Ignacego Krasickiego, podobnie jak wymienionych wyżej twórców oraz wielu innych mistrzów słowa, jest po to, żeby ostrzegać. Zawczasu. Wciąż więc warto ich czytać i wyciągać wnioski.
Krasicki obdarzył ziomków swoich hojnie; napisał książkę należącą do nielicznego pocztu najpożyteczniejszych, to jest – używając określenia Woltera – do takich, których połowę tworzą czytelnicy, rozwijające myśli podawane im w zarodku.
[Bronisław Gubrynowicz, "Wstęp", w: Ignacy Krasicki, "Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki", Wrocław 2005]