Przedostatnią swoją symfonię, trzecią, napisała Grażyna Bacewicz w 1952 roku, w okresie panującej w Polsce ideologii socrealizmu i nacisków władzy względem kompozytorów, by tworzyli muzykę zrozumiałą, łatwą w odbiorze, nawiązującą do klasycznych wzorców, a najlepiej zawierającą konkretne treści (tekst lub program). Kompozytorka uwzględniała w swej twórczości te postulaty we właściwy sobie sposób, godząc się na pewne "ustępstwa" - uproszczenie języka muzycznego, czy też skłanianie się w kierunku romantyzmu i uczuciowości.
III Symfonia to doskonały pod względem warsztatowym i pełen ciekawych pomysłów muzycznych przykład realizacji estetyki neoklasycyzmu. Poprzez swój monumentalizm, nawiązuje do późnoromantycznej symfoniki, nie jest jednak utworem programowym, ani nie odzwierciedla żadnych pozamuzycznych treści. Rozbudowany, czteroczęściowy cykl ukształtowany został według tradycyjnych zasad budowy. Pierwsza część kompozycji to pełne dramatyzmu i ekspresji allegro sonatowe, po którym następuje liryczne Andante i dowcipne scherzo, a całość wieńczy pompatyczny finał. Charakterystyczną cechą Symfonii jest integracja motywiczna, gdzie pewne melorytmiczne wątki I części pojawiają się w pozostałych ogniwach.
Prawykonanie III Symfonii odbyło się 11 września 1952 roku w Krakowie. Grała Orkiestra Filharmonii Krakowskiej pod batutą Bohdana Wodiczki. Dwa lata później kompozycja ukazała się drukiem nakładem Polskiego Wydawnictwa Muzycznego. Mimo, iż przez wiele lat oceniano III Symfonię z punktu widzenia ideologii socrealizmu, zarzucając jej realizację jego postulatów, utwór chętnie wykonywano na koncertach. Do ulubionych dzieł Bacewicz zalicza ją m.in. znany dyrygent Jan Krenz, którego interpretacja, dokonana wraz z Polską Orkiestrą Radiową, ukazała się w 2004 roku na płycie Grażyna Bacewicz w Polskim Radiu (Polskie Radio PRCD 180). O niewątpliwej, ponadczasowej wartości artystycznej dzieła pisał już jednak w 1979 roku Stefan Kisielewski, po jednym z koncertów zorganizowanych w 10. rocznicę śmierci kompozytorki:
"Punktem kulminacyjnym wieczoru stała się 'III Symfonia' Grażyny Bacewicz (...). Jakże zyskuje jej muzyka w perspektywie lat, jak uwypuklają się bezbłędne proporcje formalne, zwięzłość, nasycenie inwencją, jednolitość stylistyczna! W tej 'Symfonii' nic nie jest za długie ani za krótkie, każda fraza tkwi na swoim miejscu, proporcjonalna, logicznie - wręcz po aptekarsku - wyważona. I emocjonalizm konsekwentny, może nieco jednotonny, lecz to właśnie w końcu przekonywa i wciąga: świat jednolicie ponury, dysonansowy, utrzymany w swej charakterystycznej barwie i fakturze instrumentalnej - jakiś taki dwudziestowieczny Brahms. Części znakomicie kontrastują: zwięzły dramatyzm pierwszej, ostinatowy początek drugiej z przepięknym crescendo prowadzącym do szerokiej śpiewnej narracji, trzecia niczym beethovenowskie scherzo (jakże znakomicie wyzyskane smyczki!), a nawet trochę humoru i wreszcie część IV; po ponurym, grobowym popisie kontrafagotu przejście do rytmów marszowych (nieznaczny refleks Prokofiewa) i końcowej, uroczystej apoteozy." (Stefan Kisielewski "Blask niespodziewany", "Ruch Muzyczny" 1979 nr 11, s. 9)
Autor: Anna Iwanicka-Nijakowska, grudzień 2009