Od strony Placu Solidarności i pomnika Poległych Stoczniowców gmach otacza woda: plac przed budynkiem dzielą kanały, woda spływa też po ścianach zagłębionego w ziemi korytarza, prowadzącego do jednego z wejść.
Każdy, kto miał okazję być w kadłubowni i widzieć, jak się buduje statek, wchodząc do wnętrza ECS poczuje się podobnie: duża, otwarta przestrzeń, wysokie, ukośne, stalowe ściany, betonowe elementy konstrukcyjne mogą przypominać wnętrze budowanego właśnie okrętu – nawet windy otrzymały stosowny, industrialny wygląd. Najbardziej widoczną różnicą jest... zielony skwer na parterze. Hol wejściowy ESC wypełniają drzewa i trawniki, architekci wprowadzili zieleń do wnętrza budynku, by ocieplić nieco jego charakter. Hol – to miejsce, przez które przechodzi każdy użytkownik gmachu, malowniczo podświetlany zieleniec z ławkami ma sprawić, że przestrzeń nie będzie się wydawała zimna i obca.
Industrialny charakter utrzymano we wszystkich przestrzeniach budynku – zwiedzający wystawę pomiędzy kolejnymi galeriami pokonują rozwieszone wysoko nad ziemią rdzawe mostki i łączniki, otwierają ogromne, stalowe drzwi, wspinają się po schodach, których balustrady wykonano z metalowej siatki. Dzięki rozbiciu powierzchni wystawowej na ciąg oddzielnych galerii udało się utworzyć pomiędzy nimi biegnące przez cała wysokość budynku "szczeliny". Pokonuje się je mostami, z których podziwiać można rdzawą przestrzeń ESC z różnych punktów, wysokości i kątów.
Siedziba Europejskiego Centrum Solidarności – to architektura wyrazista i odważna. Ale jej forma nie jest tanim efekciarstwem – architekci dobrze przemyśleli funkcję budynku, kontekst, w jakim powstał, historię miejsca. To gmach, którego bryła już z daleka sygnalizuje swoją treść i który na pewno stanie się punktem odniesienia dla kolejnych inwestycji w tej okolicy. Martwi tylko jedno: wiele wskazuje na to, że za kilka lat to gmach ESC będzie jedyną fizyczną pamiątką po historii tego miejsca.
Paradoksem jest, że obiekt, mający opowiadać historię Stoczni być może będzie jedynym budynkiem ją upamiętniającym. Sprzedany prywatnym inwestorom teren Stoczni Gdańskiej jest bowiem sukcesywnie zrównywany z ziemią – wyburzane są kolejne poprzemysłowe obiekty, z trudem udaje się wywalczyć wpisanie do rejestru zabytków pojedynczych zabudowań (które zapewne zginą wśród nowych inwestycji).
Pod znakiem zapytania stoi nawet los stoczniowych żurawi, najbardziej rozpoznawalnych kształtów w panoramie Gdańska (już wyburzono co trzeci z nich). W chwili otwarcia gmach ESC stał w sąsiedztwie ciągnącego się po horyzont pustego terenu. Gdyby nie sąsiadująca z nim zwieńczona napisem "Stocznia Gdańska" brama, mniej obeznani turyści z pewnością nie zorientowaliby się, że wchodzą na teren fabryki statków, która była też miejscem historycznych wydarzeń.