"Europa, Europa" nie jest jednak z pewnością filmem wyciszonym – przeciwnie, mnóstwo tu spektakularnych, efektownych scen, a akcja jest wartka. Jednak przeciwwagą dla nich pozostaje konsekwentnie antyheroiczny portret Perela. Holland rozbraja nawet scenę, która ma duży potencjał patosu – Perel na żydowskim cmentarzu kłóci się z zapaloną nazistką, w której się kocha, o Żydów. W chwili uniesienia policzkuje dziewczynę. Zamiast bohaterstwa dostajemy więc reprodukcję przemocy, cios zgodny z hierarchią sił, młodego mężczyznę uderzającego kobietę.
Ten niejednoznaczny portret świetnie kreśli Marco Hofschneider, odtwórca głównej roli. Autentyzmu dodaje obrazowi brzmienie różnych języków – rosyjskiego, niemieckiego, polskiego, hebrajskiego.
Film zdobył Złoty Glob dla najlepszego filmu zagranicznego, został też doceniony jako najlepszy film zagraniczny przez inne amerykańskie instytucje. Kontrowersje wzbudził fakt, że obraz ostatecznie nie został przez niemieckich ekspertów zgłoszony jako kandydat do Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego, mimo sporych szans na wygraną. Ostatecznie Holland została nominowana za najlepszy scenariusz adaptowany.
Sam Perel wpływ swoich wojennych losów na dalsze życie podsumował słowami, których nie wymyśliłaby żadna scenarzystka:
Do dziś czuję, że siedzą we mnie te dwie osobowości: Salomon Perel – Żyd i Joseph Perjell – Aryjczyk. […] Nawet teraz gdy oglądam jakiś film historyczny i widzę swastykę, mam ochotę wstać i zasalutować.