"Bitwa pod Grunwaldem" namalowana przez Edwarda Dwurnika zaprezentowana została na Zamku Królewskim na Wawelu, co zasługuje na szczególne podkreślenie, gdyż pokazy prac współczesnych artystów w salach zamkowych właściwie się nie zdarzają. Powodem tej prezentacji były przede wszystkim obchody sześćsetnej rocznicy historycznej bitwy, ale inspiracją było zbliżające się otwarcie Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie, które zainaugurowało swą działalność wystawą poświęconą relacji sztuki współczesnej i historii.
W tym kontekście trudno wskazać na lepsze miejsce dla prezentacji obrazu Edwarda Dwurnika, jako jednego z nielicznych polskich malarzy współczesnych podejmujących w swej twórczości zagadnienia historyczne. Wprawdzie historia nie jest jedynym, ani nawet najważniejszym tematem jego sztuki, powraca jednak w setkach obrazów i tysiącach rysunków wprost lub przywołana pośrednio, przez miejsca i pomniki, postaci i obrazy stanowiące czytelne znaki dla pamięci. Różne momenty i zdarzenia z dawniejszej i najnowszej historii pojawiają się w jego twórczości w pojedynczych obrazach lub większych cyklach, prezentowane na różne sposoby.
"Grunwaldu" Dwurnika nie należy jednak postrzegać jako efektownej puenty dla wydarzeń kulturalnych związanych z huczną celebrą 600. rocznicy zwycięstwa nad Zakonem Krzyżackim. Prowokuje on bowiem, zwłaszcza w zestawieniu z płótnem Jana Matejki, do postawienia pytań o strategie budowania zbiorowej tożsamości przez obrazy. Choć dzieła nie zostały zaprezentowane nigdy w jednej sali, ich niezwykłe spotkanie, jakie dokonuje się w pamięci i wyobraźni widza, umożliwia owocną refleksję na temat utrwalonej wizji historii i rodzimych mitów. Z tym, że trud jej podjęcia leży po stronie odbiorcy, artysta bowiem nie próbuje nawet podejmować dialogu z płótnem Matejki. Nie dokonuje krytyki, wielokrotnie zresztą przeprowadzanej, między innymi w niezwykle sugestywnych i perswazyjnych tekstach Stanisława Witkiewicza. Brak tu karykatury czy pastiszu, obecnych w sztuce najwybitniejszych polskich artystów, od Stanisława Wyspiańskiego po Katarzynę Kozyrę, a nawet obecnych w kulturze masowej, czego przykładem są filmy Stanisława Barei.
Mamy tu raczej do czynienia z własną wizją historii, zrealizowaną na płótnie o wymiarach 2,7 m wysokości i 4,5 m długości. Mimo znacznych rozmiarów obraz Dwurnika jest od dzieła Matejki o połowę mniejszy, ale równy picassowskiej "Guernice", jak podkreśla sam artysta. Przede wszystkim jednak zmienia się znacząco ikonografia. Miejsce wielkiej bitwy wojsk polskich i litewskich z Zakonem zajmuje zwykła bijatyka Polaków z Polakami, "nawalanka na całego", jak to ujął Bogusław Deptuła, w której uczestnicy okładają się nie tylko kijami i pałkami, ale także krzyżami. W bezładnej szamotaninie trudno wskazać strony konfliktu, każdy walczy z każdym, brak tu jakiegokolwiek szyku bojowego."Bitwa" Dwurnika nie ma swego kluczowego momentu, tak wyraźnie zaznaczonego w kompozycji matejkowskiej, zbudowanej wokół postaci uśmiercanego Mistrza Zakonu i triumfującego księcia Witolda. W obrazie Dwurnika brak takiej dominanty czy choćby kilku wyróżnionych punktów. Wszystko jest równie ważne, albo równie nieistotne. Cała powierzchnia płótna jest równomiernie i szczelnie wypełniona drobnymi postaciami, wśród których daremnie poszukiwać bohaterów. Historyczne postaci zastępuje anonimowy tłum, chaotyczna masa.
Jest to nie tylko wizja historii, ale przede wszystkim ironiczny komentarz do polskiej rzeczywistości społecznej i politycznej w 2010 roku. Przedstawienie walczących postaci mówi poprzez aluzję o konkretnych wydarzeniach, czytelnych poprzez znaki, na przykład krzyża. Jest zarazem diagnozą konfliktów i napięć, wynikających z rozmaitych podziałów współczesnego społeczeństwa. Realizując swe płótno paradoksalnie Dwurnik bliski pozostaje matejkowskiej koncepcji diagnozowania aktualnej sytuacji poprzez historię, w obrazach kierowanych przecież do współczesnych.
Zasadnicza różnica polega na tym, że historia jest u Dwurnika już tylko swobodnie potraktowanym punktem wyjścia, podczas gdy u Matejki była materią sugestywnej i perswazyjnej narracji. Jest ona także niezwykle atrakcyjna, urzeka barwnością, której bliski jest pierwszy rysunek Dwurnika na temat tego obrazu, wykonany w wieku czternastu lat. Natomiast jego namalowany w 2010 roku obraz uderza ciemną i ograniczoną paletą barw, zbliżoną do prac powstałych w stanie wojennym, z dominacją błękitu i czarnego. Nie ma tu właściwego obrazom Matejki przepychu, który cieszył oko widza, ani śladu lśniących zbroi, bogatych czapraków i zdobionych tkanin, połyskujących klejnotów i mieczy.
Zestawienie dwóch wersji "Grunwaldu" zwraca jednak przede wszystkim uwagę na całkowicie inny stosunek artystów do odbiorcy, inaczej zaprojektowaną jego pozycję wobec przedstawienia. O ile Matejko wrzuca go w samo centrum bitewnej akcji, to Dwurnik, zgodnie zresztą z dawną batalistyczną tradycją, oferuje szeroki ogląd pola w perspektywie z lotu ptaka. W efekcie pierwszy z obrazów "absorbuje" widza, wciąga do przedstawienia i narzuca identyfikację z nim, podczas gdy drugi daje możliwość zdystansowania się do przedstawionego wydarzenia, a widok ze znacznej odległości bezlitośnie obnaża bezsensowny i groteskowy wymiar działań zwaśnionych postaci.
Autorka: Magdalena Wróblewska
Bibliografia:
Maria Poprzęcka, "Polskie pobojowisko", [w:] Edward Dwurnik. "'Bitwy pod Grunwaldem, katalog wystawy", Kraków 2010
"Jana Matejki 'Bitwa pod Grunwaldem'. Nowe spojrzenia", red. Katarzyna Murawska- Muthesius, Muzeum Narodowe w Warszawie, Warszawa 2010