Muzyka Pawła Hendricha (1979) to bogate, wewnętrznie spójne i wyraziste uniwersum dźwiękowe. Rządzi się ono swoimi prawami, które kompozytor od dekady naukowo systematyzuje, jednak czaruje słuchacza także wciągającą narracją i jakościami zmysłowymi. Naczelną cechą zdaje się być wielość głosów, rytmów, czasów. Początkowo równoległe linie wyginają się w różne strony i w różnych miejscach. Tworzy to mozaikową fakturę, w której nieustannie coś się dzieje i nigdy nie ma dosłownego powtórzenia. Ów ciągły rozwój można porównać do biologicznych procesów przekształcania, buzowania życia w różnych jego przejawach...
Diversicorium na siedmiu muzyków (2005) jest jednym z pierwszych dojrzałych utworów kompozytora. W typowej dla niego manierze, tytuł to neologizm oznaczający "różne warstwy", co wskazuje na główną ideę formalną. Całość oparta jest na ciągu czterech sześciodźwięków, złożonych wyłącznie z wielkich septym i małych non, dysonansowych i ulubionych wówczas przez Hendricha brzmień. Nie występuje on jednak dosłownie w utworze, lecz stanowi zbiór do tworzenia pasm, pionów i skosów, melodii i akordów; podlega przeniesieniom, zwielokrotnieniom, podziałom.
Tak o genezie utworu mówił autor w wywiadzie w "Glissanda" (12/2007):
"Struktura, która była praprzyczyną 'Diversicorium', pozostawała długo nieracjonalna. To był bodaj czerwiec, dwa lata temu, miałem pięć minut wolnego czasu i chcąc go wykorzystać, usiadłem przy instrumencie. Zagrałem akord, który wydawał mi się interesujący, zaskakiwał mnie swoim brzmieniem, choć nie znajdowałem w nim racjonalnego sensu. Potem okazało się, że moja intuicja jest ukierunkowana, że to tkwi gdzieś głębiej."
Główną ideą formalną zdaje się być proces postępującej komplikacji w poszczególnych warstwach czy elementach. Nie następuje ona wszakże w jednolity sposób, lecz wedle odmiennych trajektorii, a więc z niejednoczesnymi kulminacjami. Diversicorium zaczyna się ostro i rzuca słuchacza od razu w środek akcji, ale kończy się pięknym powolnym zamieraniem, także z niekonwencjonalnymi, szmerowymi brzmieniami. Ta ogólna dynamika odnajduje swoje odzwierciedlenie w stopniowym zwalnianiu, jednak Hendrich akcentuje płynność zmian poprzez kolejne odpowiednio przygotowane "heterochronie". Chodzi tu o nakładanie na siebie dwóch warstw utrzymanych w różnym tempie, np. proporcjach 4:3, 5:4 i 6:5.
Właśnie te niejednoznaczności składają się na fascynujący efekt w odbiorze.
"Biorę jeden rytm, który nazywam multiwalentnym, czyli takim, który można słyszeć w kilku tempach, choć on sam nie ulega żadnym zmianom. Korzystam z tej iluzji i wykorzystuję ją w utworze. (...) W 'Diversicorium' jest fragment, gdzie dany rytm można zinterpretować na cztery różne sposoby i każdy z nich jest równie dobry. Poprzez akcenty subtelnie podsuwam odbiorcy pewną możliwość, jednak może on ją odrzucić. (...) Zresztą właśnie poczucie czasu podlega tu przekształceniom, poprzez iluzoryczne przejścia z jednego tempa w drugie."
Utwór imponuje świetnym rozegraniem kilkuminutowej formy, w ramach której mieści się wiele zdarzeń dźwiękowych. W rytmie są to m.in. wspomniane "poliwalencje", a pod koniec kolumny o różnej gęstości. W fakturze instrumenty - flet, klarnet, saksofon barytonowy, trąbka, puzon, marimba i akordeon - zaczynają wszystkie razem, by stopniowo się indywidualizować. W artykulacji początkowo występują tylko standardowe legato i staccato, w drugiej połowie coraz więcej technik (ćwierćtonowe glissanda, szybkie wibrata, bezdźwięczne zadęcia). Samo zakończenie jest na swój sposób magiczne i wyprowadza nas ze strefy czysto logicznego rozwoju na wyższy poziom.
Autor: Jan Topolski, czerwiec 2010.