Lupa po raz pierwszy pracuje na scenie przy Marszałkowskiej, której kierownikiem artystycznym jest jego uczeń, Grzegorz Jarzyna. Sięgnął po tekst Dei Loher (ur. 1964), która, choć mówiła: "Chcę pisać przeciwko teatrowi", jest dziś gwiazdą niemieckojęzycznego dramatu, laureatką m.in. Playwrights Award (1991), nagrody Goethego (1993), nagrody im. J.M.R. Lenza (1997), nagrody festiwalu w Münheim (1998), pismo teatralne "Theater heute" uznało ją autorką roku w latach 1993 i 1994. Prapremiera Przypadku Klary odbyła się w 2000 r. w wiedeńskim Burghteater. W Polsce sztukę wystawił Bogdan Tosza w Teatrze Śląskim w Katowicach i Paweł Miśkiewicz we wrocławskim Teatrze Polskim.
Lupa na podstawie sztuki Loher zrealizował autorską adaptację: "Stosunki Klary".
"Najbardziej interesują mnie ludzie całkowicie normalni i przeciętni, którzy przez przypadek, wskutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności lub zmuszeni wyjątkowym położeniem nagle znajdują się w nieprzyjemnej dla nich sytuacji" - mówi Loher. Stosunki Klary to zarówno dramat społeczny jak i poetycka wizja zagubienia człowieka w świecie, z jednej strony psychologiczne studium postaci, z drugiej podszyty humorem rodzajowy portret naszego społeczeństwa. Połączenie tych wszystkich elementów składa się na współczesny moralitet, dramat odwołujący się do uczuć widzów i równocześnie pobudzający do krytycznej refleksji.
"Jestem naznaczony śmiercią" - mówi jedna z postaci dramatu Dei Loher - Tomek, który zbiera i handluje starzyzną. W najnowszym przedstawieniu Krystiana Lupy w warszawskich Rozmaitościach wszyscy są nią opieczętowani, są przemijalni. Czasami ma się wrażenie, że pojawili się na świecie przypadkowo, że są błędem egzystencji, a ich istnienie wcale nie jest konieczne - relacjonowała Monika Mokrzycka-Pokora na Culture.pl.
" Opowieść o Klarze - młodej dziewczynie, która jest redaktorką instrukcji obsługi sprzętu domowego rozegrana została w ruchomej, funkcjonalnej przestrzeni. Scenę wypełniają prowizoryczne, metalowe rusztowania przykryte połyskującym brezentem. Reżyser wielokrotnie zmienia ich układ, tak jak zmieniają się okoliczności życia głównej bohaterki, "jej stosunki".
Samotną Klarę stać było na jedną życiową, małą prowokację - sprawiła, że wylano ją z pracy. Później jej bunt słabnie, narasta rozczarowanie. Klara rozpaczliwie szuka spełnienia. Jest tylko jeden problem: nie ma pojęcia, w czym miałoby się ono dokonać. Czy za sprawą miłości, która jest tutaj niemożliwa, bo dwóch kolejnych partnerów Klary - Tomek i Georg po prostu oszukują dziewczynę, czy za sprawą szczytnego poświęcenia się dla ludzkości i oddania swojego ciała na potrzeby eksperymentów medycznych. A może po prostu wystarczy wyciągnąć z banku dużo forsy i puścić się w wir życia. Nie trzeba dodawać, że wszystkie te rozwiązania pozostaną w sferze planów."
W przedstawieniu na deskach TR Warszawa występują: Aleksandra Konieczna (Irena), Maria Maj (Elżbieta), Maja Ostaszewska (Klara), Mariusz Benoit (Gotfryd), Sebastian Pawlak (Tomek), Jacek Poniedziałek (Georg). I to właśnie aktorstwo z przejmującą Mają Ostaszewską na czele, jak zauważa Mokrzycka-Pokora jest największa siłą spektaklu:
"Aktorzy poprowadzeni przez Lupę grają jakby przez zaniechanie. Mogliby pokazać więcej, ale zatrzymują się w pół drogi, bo grają bohaterów, którzy przecież sami siebie oszukują, są tchórzliwi. Pozostają na progu rozpoznania swojego losu, na progu wewnętrznej szczerości. Mają jednak poczucie humoru. Także Klara jak i jej, by tak rzec, konkubent - Tomek, którego gra tutaj Sebastian Pawlak. Ten zblazowany chłopak, któremu nie sposób czasami odmówić fantazyjnego wdzięku, częściej bywa "maksymalnie wkurzający" w swoim krętactwie i niekonsekwencji. Doskonale więc odnajduje się w świetnie przez Lupę stworzonej "rzeczywistości squat'u", pełnej tymczasowości i bezproduktywności. Lekarz Georg Jacka Poniedziałka- drugi partner Klary, to już cyniczny facet w średnim wieku, który wcale nie ukrywa, że interesuje się przede wszystkim zdrowym i pięknym ciałem dziewczyny.
Bezwzględnie spełnia z nią swoje erotyczne marzenia, eksperymentując w sposób naukowy, wyprany z emocji. Najwięcej groteskowych rysów prezentują na scenie Mariusz Benoit jako Gotfryd i Aleksandra Konieczna ako Irena. Żyją razem w swoim mieszczańskim, piekielnym saloniku, które od ulicy oddziela nieco staroświeckie, solidne okno - element wyglądający jak przeniesiony żywcem z wcześniejszych realizacji Lupy. Po tym, jak Gotfryd wygłosi napuszoną mowę o celowości tłumaczenia instrukcji obsługi sprzętu domowego, wyjrzy przez to okno, by wykrzyczeć narkomanom, by nie dawali sobie w żyłę tak jawnie. Jego żona - płaczliwa, sztywna i diabelnie nieszczęśliwa idiotka w odprasowanym kostiumie, ostentacyjnie, dziecinnie i ze wszystkimi pozorami troski obrazi się na Klarę uczestniczącą w spotkaniu(...)
Czasami reżyser i aktorzy opowiadają historię Klary w tonie nieco sentymentalnej komedii, sama fabuła zaś przypomina melodramat. Ostatecznie jednak górę bierze bardzo ostra i współczesna tonacja moralitetowa. Z tą jednak różnicą, że o ile w klasycznym moralitecie samo istnienie człowieka miało sens, także, a może przede wszystkim realizowane w cierpieniu, to tutaj zmagania bohaterów okazują się całkowicie bezcelowe. Ale przecież - zdaje się mówić reżyser i aktorzy - można to było zagrać także inaczej."
"Stosunki Klary" zobaczyła m.in. festiwalowa publiczność Awinionu i Wiednia.