"Knebel" Błażeja Torańskiego obala wiele mitów o cenzurze, między innymi do dziś pokutujące przekonanie, że jej urzędnicy byli celowo indoktrynowanymi nieukami. Przeciwnie, już od końca ery socrealizmu byli to ludzie wykształceni. Erudyci po specjalnych szkoleniach, którzy otrzymywali rzetelną wiedzę z wielu dziedzin, szczególnie z historii Polski oraz pełny serwis informacji o bieżących wydarzeniach w kraju i na świecie.
W odróżnieniu od reszty dezinformowanego społeczeństwa cenzorzy znali na przykład całą gorzką prawdę o Katyniu, o czym oficjalnie – żeby nie podważyć "nierozerwalnego sojuszu" z Wielkim Bratem ze Wschodu – nie wolno było wówczas nikomu wzmiankować, nawet w pracach naukowych. Cenzura była więc kuźnią janczarów systemu, tak wyćwiczonych w umiejętności odróżniania prawdy od fikcji, żeby w razie ewentualnych kontrowersji nie mogli wymówić się niewiedzą. Ręka z ołówkiem zakreślającym "nieprawomyślny" fragment tekstu nie miała prawa zadrżeć.
Publicysta historyczny Maciej Rosalak wspomina, że "większość cenzorów to byli inteligentni ludzie z wyższymi studiami. […] Czasem byli inteligentniejsi od tych, którzy pisali".
Odmienny pogląd w tej kwestii ma reżyser Grzegorz Królikiewicz, który jest przekonany, że bez urzędników cenzury z ul. Mysiej – ulokowanych naprzeciw gmachu KC PZPR w Warszawie – zapewne nie osiągnąłby żadnych rezultatów.
Oni, durnie, nawet nie wiedzieli, jak krzepią mnie swoją obecnością. […] Gdyby wrogowie wiedzieli, jak motywują mnie ich obelgi, lekceważenia, ignorowanie, nigdy by mi tego nie robili. Gdyby czuli, jak wiele mi dają energii! Jak zbawienny mają na mnie wpływ.
We wstępie do książki Torańskiego prof. Zbigniew Romek pisze, że warto ją przeczytać szczególnie dzisiaj, aby dowiedzieć się o metodach blokowania swobody wypowiedzi.
Wielu jest takich, którzy tylko pozornie cieszą się z demokracji i możliwości nieskrępowanego głoszenia rozmaitych poglądów. Faktycznie pluralizm życia politycznego czy kulturalnego ich tylko denerwuje, nie podejmują polemiki ze swoimi oponentami, gdyż przekonani są, iż tylko oni mają monopol na głoszenie prawdy.
Zdaniem Kazimierza Orłosia momentem przełamującym wszechwładzę cenzury prewencyjnej było wydanie pierwszego numeru bezdebitowego pisma "Zapis" w styczniu 1977 roku:
Władze, oczywiście, próbowały walczyć z "drugim obiegiem", ale pism ukazujących się poza cenzurą przybywało z roku na rok. Później to już była walka z wiatrakami, nawet stan wojenny nie zmienił zasadniczo sytuacji.
Warto przytoczyć choć kilka przemyśleń ludzi kultury na temat obecności cenzury w nie tak dawnej codzienności naszego kraju. Z ich wypowiedzi można się rozeznać w wielu zastanawiających i niejednoznacznych aspektach owego specyficznego fenomenu peerelowskiej rzeczywistości. Zwłaszcza, że nie zawsze i nie do końca są to oceny wyłącznie negatywne.
Adam Zagajewski: W najbliższym kręgu moich przyjaciół i znajomych byli tacy, którzy zgaśli, ale nie wydaje mi się, aby cenzura była tego jedynym sprawcą. Nie znam ludzi o wielkim talencie, którzy by z jej powodu sczeźli. […] Moi starsi, doświadczeni koledzy mówili – co dla mnie było rewelacją: "Mamy szczęście, że w Polsce jest cenzura, bo w takich krajach, jak NRD czy Węgry, nie ma cenzury. Jest tam niepotrzebna". Po co cenzura, skoro wszystkie treści kontrolowane są do momentu złożenia tekstu do druku? A nawet już w głowie autora. Dyrektor wydawnictwa i redaktorzy są cenzorami.
Ernest Bryll: Kiedy ludzie aparatu partyjnego sugerowali, że komuś się coś kojarzy, pytaliśmy: "A co wam się kojarzy? Nie rozumiem". W filmie nauczyłem się że trzeba twardo walczyć. W przypadku znanych reżyserów, jak Wajda czy Hoffman, wzywali nas towarzysze i mówili: "Wicie, rozumicie". Odpowiadaliśmy: "Nie widzimy, nie rozumiemy. Proszę nam pokazać. Wam się to kojarzy? Z czym? A dlaczego?". […] Nigdy też nie chodziłem i nie opowiadałem, co takiego antysystemowego napisałem. Moi koledzy pisarze często się tym podniecali. Opowiadali przed napisaniem.
Zbigniew Lew-Starowicz: […]sekretarze partyjni, od tych z wiosek do tych z Komitetu Centralnego – z wyjątkiem takich działaczy jak Mieczysław F. Rakowski – o seksie myśleli identycznie jak proboszczowie. Zostali uformowani w czasach tradycyjnego, konserwatywnego seksu. Wychowywali się w podobnych środowiskach, domach. Czasami nie widziałem różnic w mentalności. "Sztuka kochania" Wisłockiej nie wzbudzała entuzjazmu proboszczów, tak samo, jak sekretarzy KC.
Jan Kanty Pawluśkiewicz: "Wodzireja" Feliksa Falka cenzura przez rok trzymała na półce. Jak go odpięła, doczekałem się chyba najpiękniejszej recenzji. W jednym z knajpianych numerów zacytowałem dwa takty pieśni ochotniczych hufców pracy z lat 50. To była jakaś rosyjska pieśń zaadaptowana przez OHP. Recenzent napisał, że dokonałem ordynarnej transkrypcji na pięknej, radosnej pieśni.
Andrzej Krauze [o cenzurze w "Guardianie"]: Oczywiście jest, ale nie taka, o jakiej rozmawialiśmy do tej pory. Nazwałbym to autocenzurą gazety, wynikającą z okropnie duszącej cały świat politycznej poprawności. Myślę, że również zaczyna się to rozprzestrzeniać w Polsce. Pracuję dla "Guardiana" od 1989 roku i zdaję sobie sprawę, że tego, co drukowałem u nich w ich najlepszym okresie – czyli w latach dziewięćdziesiątych – obecni redaktorzy by nie wydrukowali.
Ks. Ireneusz Skubiś [honorowy redaktor naczelny częstochowskiej "Niedzieli"]: Cenzura była instytucją, która miała przeszkodzić w przekazywaniu prawdy. Faktycznie była więc służbą kłamstwu.
Oprócz wymienionych ludzi kultury wsparli Błażeja Torańskiego swoimi wypowiedziami także: Krzysztof Zanussi, Lech Majewski (grafik), Jan Pietrzak, Franciszek Maśluszczak, Andrzej Strumiłło, Marcin Wolski, Janusz Rolicki, Andrzej Rosiewicz, prof. Andrzej Paczkowski. Dopełnieniem są relacje z drugiej strony barykady – autor rozmawia z byłymi cenzorami: opolskim Eugeniuszem Kaniokiem i krakowskim Tomaszem Strzyżewskim. Ten drugi to legendarny "antycenzor", który przemycił z kraju i ujawnił na Zachodzie tajne zapisy tej komunistycznej instytucji, wydane później bezdebitowo jako "Czarna księga cenzury".
Jak mawiał Stefan Kisielewski, "pies trzymany pod szafą zawsze pozostanie jamnikiem". Tak samo jest ze słowem blokowanym przez cenzurę.
Błażej Torański
"Knebel. Cenzura w PRL-u"
wydawnictwo: Zona Zero, Warszawa 2016
wymiary: 224 x 144 mm
oprawa: broszurowa ze skrzydełkami
liczba stron: 280
ISBN: 978-83-946-1310-5