„Śmierć w Amazonii. Nowe eldorado i jego ofiary” to przykład solidnego dziennikarstwa w słusznej sprawie. Domosławski nie po raz pierwszy pisze o Ameryce Południowej. W 2004 roku wydał. „Gorączkę latynoamerykańską”, w której opisał kraje z tej części globu, m.in. Meksyk, Brazylię, Chile, Argentynę. Niedługo po jej wydaniu zabrał się za pisanie biografii Ryszarda Kapuścińskiego, ale Ameryki Południowej nie zostawił. Jeździł tam również po to, by zebrać materiały do książki o swoim mistrzu. „Śmierć w Amazonii” jest efektem kilku lat pracy i wielu podróży wzdłuż i wszerz kontynentu.
Domosławski tropi ślady nielegalnej działalności wielkich koncernów z amazońskiej puszczy – bezprawnej wycinki lasów, niezgodnych z prawem praktyk podczas wydobywania złota czy ropy naftowej. Podąża za ludźmi, którzy z powodu przestępczych praktyk stracili domy, ziemię i zdrowie. Ukazuje cierpiącą przyrodę i jej heroicznych obrońców.
Książka rozpoczyna się jak kryminał i czyta się jak kryminał. Na drodze prowadzącej przez dżunglę została zastrzelona para ekologów. Kto kazał ich „wykastrować”, jak mówi się w brazylijskiej prowincji Pará na tego typu morderstwa? Dobrze wiadomo, że osoba, która pociągała za spust, była tylko wykonawcą zlecenia.
Domosławski odsłania przed czytelnikiem tajemnice, jakie skrywa gęsty las równikowy. Wyjawia, co kryje się pod koronami wysokich drzew, zdradza, jakie sekrety zasłaniają liście. Prawda okazuje się brutalna.
„Śmierć w Amazonii” to książka niewygodna dla czytelnika. Domosławski uświadamia nam, że także i my, pośrednio, możemy przyczyniać się do nielegalnego wyrębu lasów deszczowych, a co za tym idzie także do zabójstw ekologów, które są z tym procederem związane.
Wchodzi do naszych mieszkań i pokazuje, że w szafach, szufladach, na podłogach znajdują się elementy pochodzące z równikowych lasów rosnących w dorzeczu największej rzeki świata. Meble, panele podłogowe czy gitary. Jednak nie chodzi tylko o drewno.
„Komu przyszłoby do głowy, że kupując samochód, lodówkę, pralkę, odkurzacz – w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Brazylii, Polsce, Japonii i wielu innych krajach – finansuje pośrednio i nieświadomie nielegalne wycinanie lasów Amazonii?” - pyta Domosławski.
Drewno z Amazonii spala się w specjalnych piecach, żeby uzyskać z niego węgiel drzewny. Następnie tym węglem zasila się piece hutnicze, które wytapiają rudę żelaza, a ta jest podstawowym surowcem do produkcji stali. W ten sposób, kiedy kupujemy produkt zawierający metalowe elementy, możemy stać się ostatnim ogniwem łańcucha, który zaciska się na szyi południowoamerykańskich ekologów.
Wiedza, z jaką pozostajemy po przeczytaniu tej książki, uwiera. A świadomość, że praktycznie nic nie możemy zrobić, żeby pomóc Amazonii i mieszkającym w niej ludziom, frustruje.
Domosławski w swojej najnowszej publikacji potwierdza, że jest w dziennikarskim fachu rzemieślnikiem najwyższej klasy. Słowo rzemieślnik jest w tym miejscu użyte nie bez przyczyny. W książce nie znajdziemy literackich opisów, barwnych metafor czy bogatego języka znanego z powieści. Brak jej artyzmu. Jest to dzieło przede wszystkim klasycznie dziennikarskie, choć znajdziemy w nim fragmenty, które można by wkleić między strony dobrych kryminałów.
Książka jest dziełem rzemieślnika, który konsekwentnie dochodzi do postawionego sobie celu. Domosławskiego można porównać do przewodnika, który z maczetą przedziera się przez dżunglę – na swej drodze napotyka gałęzie i liście, które utrudniają marsz, i które trzeba przecinać, usuwać, czasem jednak pojawia się drzewo, a je można tylko ominąć. Domosławski musiał czasem rezygnować. Oskarżane o nielegalne działania firmy nie chciały z nim rozmawiać, od wywiadów wykręcali się politycy i osoby, które mogły pomóc w badaniu spraw. Mimo to powstała książka kompletna, która nie pozostawia czytelnika bez odpowiedzi. Co więcej, dzięki cytatom z prac Zygmunta Baumana, „Śmierć w Amazonii” zyskuje miano książki uniwersalnej - opowieści o moralnej ślepocie czy obojętności. I nie mówimy tutaj o krótkowzrocznych przedsiębiorcach z Brazylii, Peru czy Ekwadoru, ale o nas – obywatelach pierwszego świata, bogatej północy, którzy powinni czuć odpowiedzialność za mieszkańców amazońskiej puszczy.
„Śmierć w Amazonii” to dziennikarstwo najwyższej próby. Książka zapewne nie odniesie takiego sukcesu sprzedażowego jak poprzednia, głośna biografia „Kapuściński non-fiction”, chociaż powinna, bo mówi o realnym problemie, którego wszyscy jesteśmy częścią.
Autor: Rafał Hetman, listopad 2013
„Śmierć w Amazonii. Nowe eldorado i jego ofiary”
Wydawnictwo „Wielka litera”, Warszawa 2013
205 x 135 ss 236, oprawa miękka
ISBN: 978-83-64142-13-0
http://www.wielkalitera.pl