"Parowóz dziejów" nie jest ani rozprawą naukową, ani fikcją literacką, a "Zdobywcy słońca" nie są ani dokumentalnym filmem historycznym, ani też fabularnym.
"Zdobywcy słońca" to najnowszy projekt filmowy Anny Baumgart, do udziału w którym zaprosiła historyka awangardy i krytyka sztuki, prof. Andrzeja Turowskiego. Wspólnie odtwarzają drogę pociągu agitacyjnego, który w 1920 roku przez Polskę miał dotrzeć do Berlina, by wspomóc Niemiecką Partię Komunistyczną i zawieźć na Zachód idee rewolucyjne. Ostatecznie jednak zakończył swój bieg w Koluszkach koło Łodzi.
Integralną częścią projektu artystki jest książka Andrzeja Turowskiego "Parowóz dziejów". Całość to instalacja tekstowo-obrazowa, która sytuuje się nie tylko na marginesie gatunków, ale także wielkiej narracji o sztuce i polityce.
- "Parowóz dziejów" nie jest ani rozprawą naukową, ani fikcją literacką, a "Zdobywcy słońca" nie są ani dokumentalnym filmem historycznym, ani też fabularnym. Spotkanie naukowca i artystki owocuje hybrydyczną wypowiedzią artystyczno-naukową na temat genealogii polskiej awangardy, pełną nawiązań do historii i historii sztuki, w której z niezbędną swobodą i swadą łączą oni i przekraczają liczne gatunki, profanują świętości - pisze Katarzyna Bojarska w tekście opublikowanym na stronach "Krytyki Politycznej".
Artystyczne śledztwo dotyczące pociągu agitacyjnego stanowi próbę odtworzenia historii najważniejszego dzieła propagandowego zrealizowanego przez artystów rosyjskiej awangardy. W pierwszych latach rewolucji pociągi te cieszyły się dużą popularnością, symbolizowały nowoczesność, zmieniały krajobraz i przestrzeń publiczną. Wagony agitacyjne, niczym "żywe obrazy" przemierzały terytorium Rosji, służąc politycznej perswazji. W wagonach organizowano wystawy, prelekcje, dyskusje, rozdawano ulotki. Pracowało nad tym wielu artystów, wśród nich konstruktywiści i suprematyści. Ślady jednego z nich, nazwanego "Czerwony klin", tropią Baumgart i Turowski.
Czytaj więcej o genezie projektu i jego premierowej wystawie w Atlasie Sztuki w Łodzi…
Dla Turowskiego, jak sam mówi, praca nad książką była "intelektualną i imaginacyjną przygodą". Badacz powraca tu do wielokrotnie wcześniej poruszanych przez siebie kwestii: związków polskiej i rosyjskiej awangardy po rewolucji październikowej, wątku znajomości i współpracy Kazimierza Malewicza i Władysława Strzemińskiego, tematu politycznego zaangażowania artystów, ich stopniowego rozczarowania oraz prześladowań, jakich doświadczyli z chwilą zadekretowania doktryny socrealistycznej.
- "Parowóz dziejów" to metafora międzynarodowej rewolucji, historiozoficzna wizja zwycięskiej przyszłości, polityczna utopia wypalona na bocznicy torów kolejowych w Koluszkach. (…) [J]est to nowe, pełne pytań spojrzenie na dzieje, wokół których krążę jako akademicki naukowiec i krytyk sztuki współczesnej. Jednocześnie jest to rozprawka z kondycją historyka sztuki, który obraca się wokół podejrzanych źródeł, używa ułomnych narzędzi, docieka niepewnych sensów, tropi umykające fakty, z iluzji czerpie wiedzę o rzeczywistości, a wydarzenia umieszcza w dyskursach - mówi Turowski. ("Dziura w całym. O 'Parowozie dziejów', historii sztuki i współczesnych instytucjach z Andrzejem Turowskim rozmawia Adam Mazur", fragment tekstu opublikowanego w katalogu wystawy w galerii Atlas Sztuki w Łodzi)
Zgłębiając dzieje tajemniczego pociąga Turowski snuje opowieść o Strzemińskim i Katarzynie Kobro, o powstającym w latach 30. Muzeum Sztuki w Łodzi, o tragicznie zmarłym Mieczysławie Szczuce i Teresie Żarnowerównie, którzy chcieli zupełnie nowych, utylitarnych celów dla sztuki.
Nieprzypadkowo także tytuł filmu "Zdobywcy słońca" nawiązuje do futurystycznej opery "Zwycięstwo nad słońcem", wystawionej w 1913 roku jako część projektu "Futuryzm w Petersburgu".
- Ujarzmienie słońca miało stać się symbolem całkowitego zniszczenia istniejącego porządku i zaburzenia linearnego przepływu czasu - zauważa Bojarska. - Głównym celem opery było zanegowanie wszystkiego, co reprezentowało stary porządek, co było znane, a przez artystów uznane za martwe w sferze społecznej, politycznej i artystycznej. Opera zapowiadała nadejście anarchii i rewolucji.
Libretto autorstwa Aleksieja Kruczonycha i prolog opery napisane zostały awangardowym językiem zaum ("językiem pozarozumowym", polegającym na arbitralnej kombinacji dźwięków), stworzonym przez Welimira Chlebnikowa, który usłyszeć można w filmie Anny Baumgart.
Prezentacja filmu Anny Baumgart "Zdobywcy słońca" oraz książki Andrzeja Turowskiego "Parowóz dziejów" w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie
Jednakże w historyczną konstrukcję Turowski świadomie wplata elementy fikcji. Przywołuje dokumenty z tajnych archiwów przekazane mu przez tajemniczego Jurija. Publikuje nieznane wcześniej zdjęcia i listy. Narracja wprost naszpikowana jest faktami i dokumentującymi je fotografiami. Pozornie wszystkie wyglądają na równie wiarygodne. Autor pozwala jednak czytelnikowi zorientować się, które informacje są prawdziwe, a które pozostają imaginacją:
- O tym, że wątek z "Parowozem dziejów" jest inwencją Turowskiego świadczy to, że w swojej znanej i cenionej książce o Malewiczu ["Malewicz w Warszawie", Wydawnictwo Universitas, Kraków 2003], opartej na niezwykle bogatym materiale archiwalnym, nie ma wzmianki o rzeczonym pociągu, choć autor podaje, że dokumenty na jego temat weszły w jego posiadanie w końcu lat 90., a zatem wtedy, kiedy książka powstawała. Obie książki mają wspólnych bohaterów i dzielą wspólne sytuacje. Na przykład w Parowozie dziejów Turowski wspomina, że w czasie swojego pobytu w Warszawie w marcu 1927 roku, od brata Antoniego Malewicz miał informacje na temat losów pociągu, w książce o Malewiczu dokładnie rekonstruującej życie i działalność, też zawarta jest informacja na temat spotkania z bratem, ale bez żadnych wątków na temat pociągu. Mamy też wiele innych pokrywających się informacji, co czyni całość wiarygodną, choć od początku podejrzenia budzi historia z tajemniczą teczką zawierającą dokumentację "Parowozu dziejów", w której znalazło się na przykład zdjęcie zatytułowane w książce "Pociąg znikający we mgle jesiennego poranka", które rzekomo przedstawia odjeżdżający pociąg będący przedmiotem śledztwa historyka. Fotografię, która - jak pisze Turowski - zrobiona została przez "nieznanego autora, zapewne jakiegoś oficera wywiadu", w istocie można znaleźć na czeskiej stronie internetowej (przywołanej zresztą w bibliografii), która zawiera zrobione w 2008 zdjęcia przedstawiające scenki krajobrazowe. (…) W ten sposób fakt fabrykowania źródeł zostaje udokumentowany. Autor daje więc czytelnikowi możliwość weryfikacji podawanych informacji. Świadczy to o tym, że nie jest jego celem oszukanie odbiorcy, lecz raczej wciągnięcie go w detektywistyczną pracę śledczego - pisze Ewa Domańska. ("Chwała maszynistom! (O przewrotnej książce Andrzeja Turowskiego)", fragment tekstu opublikowanego w katalogu wystawy w galerii Atlas sztuki w Łodzi)
Czy zatem historyk sztuki pozostaje badaczem, czy sam staje się artystą? Turowski w cytowanej rozmowie z Adamem Mazurem widzi tę kwestię następująco:
- Zawsze mnie interesowała granica między badaczem i kuratorem a artystą, między historykiem a pisarzem. Granica między dociekaniem prawdy na gruncie wiedzy, organizacją wyobraźni i przedmiotów przy aranżacji wystaw, eksploatowaniem rzeczywistości i fikcji w
twórczości artystycznej. (…) W "Parowozie dziejów" nie chcę znieść granic, ale nie mam zamiaru przy nich obstawać. Ten esej połączony z instalacją i filmem nie czyni mnie automatycznie artystą, ale na pewno osłabia moją pozycję w dziedzinie "twardej" wiedzy.
Książka i płyta DVD zostały wydane w jednej obwolucie i opatrzone adnotacją: "Książka i film wspólnie realizują projekt artystyczno-naukowy, którego części można jednak czytać i oglądać oddzielnie".
- Książka nie jest scenariuszem filmu, a film nie jest motywem dla książki - podkreśla Turowski. - Chcieliśmy, aby one razem tworzyły rodzaj mentalnej instalacji, której przestrzeń jest niejednorodna. Książka i film mogą się razem pojawiać, mogą istnieć w ramach tego samego pokazu, projektu, wystawy. Wydane i rozpowszechniane są we wspólnej obwolucie, poruszają się w obrębie podobnego tematu, jednak zgodnie z odmiennymi tytułami rządzą nimi odmienne logiki, inaczej rozkładają akcenty. (…) Jednym słowem: jest to relacja przyciągania i odpychania. Nadzwyczaj chwiejna, i to jest jej podstawową wartością.
Książka Andrzeja Turowskiego oraz film Anny Baumgart zostały wydane przez Instytut Wydawniczy Książka i Prasa we współpracy z Fundacją Lokal Sztuki i Atlasem Sztuki w serii "Le Monde diplomatique/artystka". Zarówno książka jak i film są opublikowane w dwóch wersjach językowych: polskiej i angielskiej.
• Andrzej Turowski "Parowóz dziejów" + Anna Baumgart "Zdobywcy słońca"
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, Warszawa 2012
192 strony + płyta DVD, oprawa miękka
ISBN: 978-83-627-4484-8
Źródło: informacje prasowe, www.atlassztuki.pl, www.krytykapolityczna.pl
Opracowanie: Paulina Kucharska, marzec 2012