Fotografie Wojciecha Plewińskiego składają się na niezwykły obraz kultury polskiej drugiej połowy dwudziestego stulecia.
Portrety twórców, zarówno bardziej oficjalne jak i przedstawiające ich w zupełnie prywatnych sytuacjach, zdjęcia teatralne oscylujące między dokumentem spektaklu a obrazową kreacją ewokującą jego atmosferę, pozwalają na rekonstrukcję klimatu intelektualnego i artystycznego kilku minionych dekad. Przede wszystkim są jednak kolekcją intrygujących obrazów, z których niemal każdy zachęca do wnikliwszej lektury, każdy odsyła do jakiejś historii - człowieka, jego dzieła, otoczenia bądź cennych dla niego przedmiotów.
Album Szkice z kultury prezentuje bogaty dorobek fotografa - efekt nie tylko pracy zawodowej, ale także pasji, której towarzyszyły prywatne znajomości i przyjaźnie z wybitnymi postaciami świata sztuki i kultury. Dzięki nim mógł utrwalić Krzysztofa Komedę podczas wspólnie spędzanych wakacji w Zakopanem, grającego na saksofonie w łóżku z leżącą obok żoną. Albo zamyślonego Jerzego Turowicza, siedzącego wieczorem przed namiotem na biwaku, czy Sławomira Mrożka, który podczas wizyty u fotografa założył dla żartu firankę na głowę. Niezwykły zmysł obserwacji Plewińskiego sprawiał, że nawet portrety wykonywane w bardziej oficjalnych sytuacjach, na przykład na zlecenie "Przekroju", oddają jakiś szczególny rys charakteru postaci.
Łagodny uśmiech Wisławy Szymborskiej, nieobecne spojrzenie Tadeusza Brzozowskiego, bezkompromisowość w wyrazie twarzy Jacka Woźniakowskiego - wszystkie te ulotne stany, pochwycone obiektywem i zarejestrowane na fotograficznej kliszy, zdają się mówić nie tyle o chwilowych emocjach, co osobowościach przedstawianych postaci. Być może jest tak dlatego, że świadomie pozują one fotografowi, a zdjęcia powstają na przecięciu tego, co model chciałby pokazać i tego, co fotografowi udaje się dostrzec pod przybraną miną i pozą.
Dodatkowych znaczeń przydają postaciom przedmioty, które często spełniają funkcję atrybutu informującego o ich profesji, jak książki za plecami Jerzego Turowicza, blejtram trzymany przez Piotra Potworowskiego, partytury, z których wyłania się twarz Stanisława Radwana. W wielu przypadkach mają one jednak bardziej osobisty charakter i wykraczają daleko poza funkcję rekwizytu. Tak jest w przypadku fajki Karola Bunscha, butów podziwianych na wystawie wiedeńskiego sklepu przez Zofię Nasierowską, czy najbardziej chyba oryginalnego w tym zestawie - klucza do własnego grobowca, z którym sportretował się Aleksander Bocheński. Czasem nietypowe przedmioty mówią o życiowej sytuacji bohatera zdjęcia, czego najwymowniejszym i najdowcipniejszym zarazem przykładem jest sedes widoczny na portrecie Stanisława Czycza. Fotografia wykonana została w mieszkaniu, które pisarz właśnie otrzymał i z wielkim entuzjazmem własnoręcznie remontował.
Fotograficzne portrety Wojciecha Plewińskiego cechuje niezwykła dbałość o kompozycję. W tym sensie są one często bardzo malarskie. Modeli, elementy otoczenia i przedmioty fotograf traktuje jak części składowe struktury obrazu, podkreślanej dodatkowo kontrastami świateł i cieni. Twarz Bronisława Chromego wpisana jest w kompozycyjną ramę, jaką wyznacza jego rzeźba, a masywna postać Andrzeja Mleczki wpasowana symetrycznie w porządek arkad krakowskich Sukiennic. Natomiast Marian Warzecha jawi się jako jeden z elementów precyzyjnie zaaranżowanej kompozycji, na którą składają się przedmioty i obrazy z jego kolekcji.
Mimo niezwykłych walorów wizualnych, fotografie Wojciecha Plewińskiego spełniały przez lata przede wszystkim funkcję dokumentu. Dzięki nim zrekonstruowano na przykład happening Tadeusza Kantora, przeprowadzony w krakowskiej siedzibie Stowarzyszenia Historyków Sztuki 8 grudnia 1965 roku. One dają też dziś wgląd do pracowni artystów: Jerzego Beresia, Władysława Hasiora, których podglądać można często w trakcie tworzenia. Na tych zdjęciach szczególnie widoczne jest napięcie między dokumentalnym i obrazowym walorem fotografii, które raz pokazują wygląd pracowni i działania artysty, innym razem stają się obrazowym ekwiwalentem jego dzieła, jak w przypadku surrealizującego portretu Andrzeja Pawłowskiego.
Właśnie ta szczególna umiejętność dokonywania translacji, kongenialnego przekładu z języka jednego medium na język innego, przesądziła o sukcesie fotografii teatralnych Wojciecha Plewińskiego. Do ich szczególnych cech należy wrażliwość na gest i ekspresję, ale także plastyczny walor kostiumu, rekwizytu, scenografii. Decydujące jest jednak wykorzystywanie specyfiki fotografii i dostosowanie za każdym razem jej środków do charakteru konkretnego spektaklu. Przykładem są fotografie Nocy listopadowej Wyspiańskiego w reżyserii Andrzeja Wajdy z 1974 roku, gdzie efekt nakładających się, zwielokrotnionych obrazów oddawać miał wrażenie światła stroboskopowego zastosowanego wówczas po raz pierwszy przez reżysera, czy zdjęcia do Portretu Mrożka, gdzie koncepcja reżyserska Jerzego Jarockiego oddana została w estetyce filmowych stopklatek.
Istotnym elementem albumu fotograficznego Wojciecha Plewińskiego są jego własne komentarze do zdjęć. Choć nieliczne i oszczędne, zdradzają często nie tylko niezwykłe czasem okoliczności powstania fotografii, ale także historie z biografii bohaterów, jak ta o sklejonych okularach Mrożka, gdy nie było go stać na nowe, czy osobistym zażenowaniu fotografa podczas spotkania z Szymborską, gdy nie był pewien, czy poetka nie miała okazji czytać jego młodzieńczych prób poetyckich.
Autor: Magdalena Wróblewska, kwiecień 2011
-
Wojciech Plewiński
Szkice z kultury
Wydawnictwo FOTO GRAF - M. Plewiński
Kraków 2010