Okruchy literatury
Siła mniej rozpoznanych kultur polega na tym, że łatwiej o bliski, osobisty kontakt, a nawet pewną familiarność. Jest i druga strona tego medalu – kiedy Magdalena Pytlak, już jako studentka, przyjeżdżała regularnie do Bułgarii, w urzędach zwracano się do niej per "dziecko". Drażnił ją patriarchalny rys tej kultury, bo jak przyznaje, "nie było łatwe dla badaczki, kiedy na pierwszy plan wysuwała się kwestia bycia młodą kobietą". Mówi, że w Bułgarii zarówno ulica, jak i akademia potrafią się rządzić podobnymi prawami, co "częstokroć było miłe, ale trzeba było jednak stawiać jasno granice". Nauczyła się to robić. Mimo że jej związek z Bułgarią trwa blisko dwadzieścia lat, wciąż coś odkrywa, na przykład ostatnio zachwyciło ją słowo oznaczające sięganie ustami zawieszonego u sufitu kawałka chałwy – "ламкам/ łamkam".
Cała słodycz tych odkryć, nie tylko translatorskich, polega na tym, że można się nimi dzielić z bliskimi. Dochodzi wówczas do głosu ten sam impuls, co przy pierwszej, przetłumaczonej z własnej inicjatywy z języka bułgarskiego na polski książce, by "kilka bliskich mi osób również ten tekst poznało". W takiej sytuacji tłumacz, jak pisze Tadeusz Sławek we wspomnianej wcześniej książce, "przyjmuje rolę wysłannika. Odgrywa ją niejako w dwójnasób: jest przedstawicielem kultury rodzimej wysłanym na brzeg, do którego zbliżają się nieznani mu jeszcze przybysze. Wkrótce jednak stanie się emisariuszem tych przybyszy, zacznie ich bowiem reprezentować wobec rodzimej społeczności".
Chęć dzielenia się przywodzi na myśl pewien pogański, pradawny obrządek, który rozegrał się na oczach Magdaleny Pytlak, o ironio, w mieszkaniu nowoczesnego apartamentowca. Jak wierzą Bułgarzy, do dziecka po czterdziestu dniach od jego narodzin przychodzi dusza (tyle samo czasu zajmuje jej opuszczenie ciała po śmierci). Kobiety i dzieci spotykają się wówczas, podobnie jak wieki temu, na wspólnym zagniataniu ciasta do chleba i robią to tak długo, aż każdy z uczestników wypowie swoje życzenie niczym czarodziejskie zaklęcie. Wypieczony chleb przełamuje się nad głową matki z niemowlęciem, a to, co spadnie na rozpostarte nad nimi prześcieradło, zostaje rzucone ptakom. Uczta, podczas której wszyscy zbierają się wokół dziecka jak wokół świeżo otwartej książki, ma moc jednoczącą. W tym dzieleniu się i byciu razem nawet okruch nie zostaje zmarnowany.