Spotykamy się w niedzielne, upalne i pracowite dla Joanny Ciesielskiej południe, w pobliżu Muzeum Plakatu w Wilanowie. Trwa retrospektywa Jerzego Treutlera, grafika, projektanta i autora najbardziej znanej nad Wisłą jaskółki, symbolu Mody Polskiej. Tym razem jest jeszcze jedna jaskółka – zmian, jakie stosunkowo niedawno do nas dotarły: obecność podczas oprowadzania kuratorskiego tłumaczki polskiego języka migowego (PJM). Dzięki temu jeden z edukatorów, który nie słyszy, nie musi się czuć jak "obcokrajowiec we własnym państwie" i na równych prawach z innymi uczestniczy w "Poszukiwaniu Jerzego Treutlera". Joannę Ciesielską można spotkać też w innych warszawskich muzeach: Sztuki Nowoczesnej, Zachęcie, Narodowym, gdzie przenosi analizy malarstwa ze świata dźwięków do świata ludzi Głuchych lub słabosłyszących.
Specjalizuje się głównie w przekładzie sztuk wizualnych, ale nie tylko. Spod jej rąk wychodzą też wiersze, piosenki, przedstawienia teatralne.
"Wyzwanie polega na tym, by język martwy obudzić do nowego życia, rozbudować go na własną rękę, przysposobić do obsługiwania całkiem innej materii" – cytat z książki "Pięć razy o przekładzie" Małgorzaty Łukasiewicz dotyczy wprawdzie łaciny i greki, ale aż prosi się, by przywołać go w innym kontekście. Pod czujną uwagą Joanny Ciesielskiej polszczyzna nabiera bowiem nowego, przestrzennego wymiaru, który tylko słyszący sprowadzają do gestów i mimiki. Tymczasem, jak zauważył jeszcze w latach 50. XX wieku amerykański językoznawca William Stokoe, język migowy spełnia wszystkie kryteria mowy i pozwala na tworzenie nieograniczonej liczby pojęć. Jego cechą wyróżniającą "jest gramatyka funkcjonująca w przestrzeni. To, co zachodzi w sposób liniowy i sekwencyjny w języku mówionym, staje się jednoczesne i wielopoziomowe w migowym. Mowa ma tylko jeden wymiar – rozciągłość w czasie – zaś w przypadku języka migowego można mówić o czterech wymiarach: trzech w przestrzeni oraz jednym w czasie. Język migowy funkcjonuje zatem jako medium o większej pojemności – ma wręcz <<kinowy>> charakter". Tym bardziej, że nie opiera się tylko na użyciu rąk. "Również mimika twarzy pełni tu specyficzne funkcje językowe: może służyć wyrażaniu konstrukcji składniowych, takich jak okresy warunkowe czy pytania oraz funkcjonować jak przysłówki lub przedimki" – opisują PJM na łamach "Znaku" autorzy tekstu "Kultura Głuchych" Elżbieta Wiącek i Franciszek Czech.
Dlatego, gdyby Joanna Ciesielska miała spakować swój zestaw do tłumaczenia, na liście znalazłaby się obowiązkowo ciemna bluzka, bo strój, podobnie jak biżuteria czy makijaż, nie powinien odwracać uwagi od rąk i twarzy tłumaczki.
Nie dałoby się wykonywać tej pracy bez uważności. Tłumacze PJM muszą mieć uszy i oczy szeroko otwarte, chociażby po to, by wiedzieć, gdzie stanąć, żeby być dobrze widocznym. Migowy, podobnie jak inne języki, jest w ciągłym ruchu. Zmienia się, przeobraża, pączkuje. Obrasta kolejnymi słowami. Aby je wytropić, trzeba bywać na konferencjach i zlotach Głuchych, konsultować się, dopytywać. Mieć wychodzone swoje ścieżki.
Joanna Ciesielska nowych słów wypatruje w środowisku Grupy Artystów Głuchych GAG, na forach społecznościowych, vlogach, podczas spotkań towarzyskich. Ostatnio trafiła tak na ślad Katarzyny Kozyry. Okazało się, że nie trzeba już migać jej z imienia i nazwiska, bo zyskała osobisty przydomek, unikalny znak rozpoznawczy nawiązujący do tego, jak się nazywa. Posiada go, a czasem dziedziczy, każdy, dla kogo PJM to pierwszy lub najważniejszy sposób porozumiewania się. Dla człowieka "z zewnątrz" jest nobilitacją. Dowodem na to, że ma swoje osobne miejsce w kulturze Głuchych (rozumianej jako rodzaj tożsamości, stąd pisownia dużą literą), która "podobnie jak kultura Kaszubów czy Ślązaków, tworzy osobną całość, obejmującą między innymi własny system komunikacji (język migowy), swoiste formy wyrazu artystycznego (na przykład poezję migową), system zachowań (savoir-vivre)" – czytamy na stronach kulturawrazliwa.pl w tekście Anny Butkiewicz z Fundacji Między Uszami.
Joanna Waleczna