Dorota Masłowska
Jaka jest pani ulubiona piosenka i dlaczego właśnie ta?
Niestety jest tak, że kiedy zakocham się w jakieś piosence, to odtwarzam ją wiele razy pod rząd przez wiele dni, a może nawet tygodni. Aż wchłonę jej każdą milisekundę i jest jakby częścią mnie. Wtedy staje się dla mnie niesłuchalna, praktycznie na zawsze. Ale gdy myślę o tych piosenkach, które mam w tej kolekcji, to jest to przedziwne zestawienie. Jest tam i "Brave men run" Sonic Youth, i "I'm on fire" Bruce'a Springsteena, i "Diamonds" Rihanny, i "Gnocchi" Cejrondo.
Jak można nauczyć się pisać piosenki? Co pomogło pani w osiągnięciu tej umiejętności?
Wydaje mi się, że piosenki bardziej niż inne gatunki literackie wywodzą się z intuicji, zdolności "czucia języka". Oczywiście można to mechanicznie pozorować, ale to bardzo subtelna sprawa. To coś szalenie tajemniczego, cielesnego, podświadomego: zdolność namierzania słów i zbitek, nie zawsze do końca logicznych czy wytłumaczalnych, które nadają sie do powtarzania i zarażania, mają taki infekcyjny, mantryczny potencjał. Powiedziałabym, że takich piosenek, jakie ja kocham, nie można nauczyć się pisać.
Niektóre dźwięki w naszym języku są dość trudne do zaśpiewania. Co sprawia największe problemy w pisaniu po polsku?
Mnie nic nie sprawia problemu. Duże zbitki spółgłosek, wielosylabowe skomplikowane wyrazy, ale ja nie widzę w tym problemu, dopóki nie muszę tego wymówić.
Czy pisała pani kiedyś w innym języku niż polski?
Nigdy w życiu nie próbowałabym napisać piosenki w języku, którego nie czuję fizycznie. Dla mnie to kwestia właśnie fizyczna, w pisaniu piosenek bardzo czuję że one powstają na styku umysłu i ciała, i że fizycznie czuję wyłącznie język polski.
O czym chciałby pani napisać piosenkę, ale jeszcze się pani nie udało?
Kiedyś znalazłam taką notatkę, prawdopodobnie poczynioną pod wpływem marihuany: "napisać piosenkę o liczbach". Czasem się zastanawiam, o co mi wtedy chodziło i trochę wiem.
Dorota Masłowska (ur. 1983) – pisarka, autorka tekstów, piosenkarka. Występuje pod pseudonimem Mister D. W 2003 roku otrzymała Paszport Polityki za "Wojnę polsko-ruską", w 2006 roku została laureatką nagrody Nike za "Pawia królowej".
(Filip Lech)
Adam Repucha
Jaka jest pańska ulubiona piosenka i dlaczego ta właśnie?
Obecnie zachwyca mnie piosenka "Everyone Is Good" tria The Roches. Ten zbiór wzruszających banałów przypomina mi, jak wspaniale jest mówić o rzeczach dziecinnie prostych i fundamentalnych. Kojące działanie tych fraz można docenić zwłaszcza w dzisiejszych podzielonych czasach, kiedy nie istnieje zdrowy konflikt, a ludziom dookoła odmawia się prawa do istnienia. Mojej fascynacji tą piosenką nie umniejsza przeczucie, że wszystko w niej być może jest kłamstwem; delikatnego religijnego akcentu także nie potrafię zignorować. Po stokroć bardziej wolę jednak odklejoną od rzeczywistości nieprawdę niż tych, którzy marnują swoją inteligencję na ironię prowadzącą donikąd (to może być jakiś wydumany wróg, marionetka, punkt odniesienia, ale wiemy, o jaką postawę chodzi). Ucieczka od bezpośredniości to kolejna współczesna forma zabijania siebie, zaprzeczania swej łączności ze światem, naturą i z innymi, aby za wszelką cenę podtrzymać racjonalny i bezpieczny dystans – czego moim zdaniem powinna dziś unikać każda szanująca się sztuka.
Jak można nauczyć się pisać piosenki? Co pomogło panu w osiągnięciu tej umiejętności?
Zapewne nie ma żadnych reguł. Ostatecznie zostaje się w swoim małym światku rytmiczno-melodyjnych trików, zagrywek, manewrów i hooków, które parę razy zadziałały, więc ich coraz bardziej nieświadomie używamy, tak długo, aż stają się prywatnym stylem. Na pewno lektury i ponowna nauka języka (tak jakby był obcy) pozwalają pisać prościej i dobitniej. Do pisania piosenek niezbędne jest słuchanie innych piosenek.
Niektóre dźwięki w naszym języku są dość trudne do zaśpiewania. Co sprawia największe problemy w pisaniu po polsku?
Układy polskich dźwięków są przede wszystkim hipnotyzujące. Jak mówił poeta i tłumacz Piotr Sommer, "szkoda języka, który tego nie ma". Owszem, brakuje jednosylabowych słów, co wiele by ułatwiło. A może to po prostu źle pisane piosenki stawiają ludziom opór przy śpiewaniu?
Bardziej mnie nurtuje pytanie, dlaczego tak łatwo zgadzamy się na tezę, jakoby język polski miał być trudnym językiem dla piosenki. To coś, co wszyscy powtarzają od lat i co nie ułatwia całej sprawy. To na pewno efekt długotrwałego anglojęzycznego wpływu kulturowego i wynikająca stąd – typowa dla kultur skolonizowanych – neuroza nieustannych porównań, samoponiżeń i wartościowań. Nie słyszę jakoś tych trudności w polskim hip-hopie, w którym już od lat pisze się ciekawsze refreny niż w innych gatunkach muzyki. Tak silny wpływ języka angielskiego i jego domniemanej płynności na pisanie piosenek po polsku może być przytłaczający, ale coraz częściej jest dziś inspirujący i krytyczny (przyznaję, że raczej rzadko mnie inspirują polskie teksty). Dzięki niemu można dostrzec niezgrabność i przemoc form, które dotąd wydawały się naturalne, i sięga się po inne rozwiązania.
To pewnie kwestia osobistej wrażliwości, ale nie lubię przenikającej język polski wulgarności i biesiady, która w rzeczywistości skrywa opresję. Irytuje mnie, że czas przeszły jest w polskim upłciowiony (szczególnie np. w drugiej osobie – "zrobiłeś coś", "zrobiłaś to i tamto" – w połączeniu z melodią zyskuje to niepokojący odcień wyrzutu). Takie sytuacje oddalają nas od uniwersalności, a słuchaczowi narzucana jest jakaś nieproszona tożsamość, która ma niewiele wspólnego z osobowością wykonawców czy samą formą utworu, a raczej jakimś okrutnym i monstrualnym systemem poza czyjąkolwiek kontrolą.
Czy pisał pan kiedyś w innym języku niż polski? Jak pan to wspomina?
Zauważyłem, że pisząc po angielsku, odruchowo sięgam po zasłyszane kiedyś schematy, a coś naprawdę ważnego pozostaje poza zasięgiem. Może trzeba istnieć w obcojęzycznej codzienności, aby mieć kontakt z jej żywą energią? Odnoszę jednak wrażenie, że w polskim dziś znacznie łatwiej o oryginalność, bo nieprzetartych szlaków jest wciąż bardzo dużo.
O czym chciałby pan napisać piosenkę, ale jeszcze się panu nie udało?
Czułbym chyba, że oszukuję siebie, gdybym chciał zwyczajnie coś "opowiedzieć", mając uprzednio założony "temat". Skoro od początku wiem, o czym to ma być, to po co właściwie pisać? Moim głównym i jedynym impulsem zawsze było zakochanie w skoncentrowanej energii słów. Robię wszystko, aby pewnych sformułowań użyć w tekście i móc je śpiewać – nawet za cenę sensu. Zupełnie nie przejmuję się tym, co mam "do powiedzenia", zresztą zwykle czuję, że nic do powiedzenia nie mam, a przynajmniej tak to wygląda na świadomym poziomie.
Adam Repucha – muzyk, autor piosenek, kulturoznawca. W swojej twórczości sięga zarówno po melodyjny, akustyczny folk, jak i po syntezatorowe brzmienia.
(Filip Lech)