Wiosenne zabawy i pieśni obrzędowe są wpisane w tradycję wielu słowiańskich i zachodnioeuropejskich narodów. Ich ukraiński wariant – haiłki (гаївки) – wyróżnia się tym, że nawet ich późne, dobrze zachowane do tej pory formy zawierają wiele pozostałości archaicznej wiary w magię słowa czy relikty czci oddawanej siłom natury.
Równocześnie obrzędy te wpisały się w kalendarz chrześcijański i zostały powiązane ze Zmartwychwstaniem, stając się jednym z atrybutów tego wzniosłego święta. I choć badacze folkloru XX wieku niejednokrotnie niepokoili się zanikaniem tego zwyczaju, to jednak tradycja ta wydaje się ciągle trwała, ma przy tym zdolność odradzania się – co zobaczymy na przykładzie Lwowa.
Haiłki we Lwowie we wspomnieniach Karela Zapa z lat 30. XIX wieku
We Lwowie, miejscu krzyżowania się kultur, tradycja haiłek wzbogaciła się o nowe elementy, które przenikały do miasta z okolicznych wsi. Znamienne, że na lwowską tradycję haiłek jako pierwsi zwrócili uwagę nie Ukraińcy, tylko czeski pisarz niemieckiego pochodzenia Karel František Vladislav Zap, mieszkający we Lwowie w latach 1836–1845, a także polski historyk Stanisław Schnür-Pepłowski, który spędził w mieście całe swoje życie (1859–1900).
Rzecz w tym, że ukraińscy miłośnicy sztuki i kultury ludowej nie zwracali należnej uwagi na ich miejskie przejawy, jako że uważali je za zubożone, "zepsute" warianty wciąż żywej aktywności ludu wiejskiego, której śladów szukali w oddalonych od cywilizacji zakątkach, przede wszystkim w Karpatach. Natomiast przedstawiciele innych narodowości dostrzegli w lwowskich haiłkach piękno i świeżość poezji ludowej.
W 1927 roku we lwowskim czasopiśmie "Життя і знання" ("Życie i Wiedza") ukazał się artykuł Iwana Bryka poświęcony haiłkom we Lwowie. Zapoznał on czytelników z opisami dawnych – a w czasach powstawania tekstu zanikających – zwyczajów pióra Karela Zapa i Stanisława Schnüra-Pepłowskiego. Artykuł był w głównej mierze oparty na wspomnieniowej relacji Zapa o zabawie odbywającej się w pobliżu greckokatolickiej cerkwi św. Paraskewy na Przedmieściu Żółkiewskim. Napisał:
Po południu, gdy tylko jest dobra pogoda, ciekawie jest obejrzeć pierwsze wiosenne zabawy pod gołym niebem. To haiłki, nazywane też we Lwowie hahułkami.
Wskazywałoby to, że w latach 30. XIX wieku we Lwowie haiłki nie były jeszcze ściśle związane z okresem Wielkanocy, a raczej z pierwszymi ciepłymi wiosennymi dniami, a ich miejscowa nazwa "hahułki" odróżniała się od powszechnie znanej nazwy "haiłki".
Zap zanotował, że Ukraińcy mają tradycyjne miejsce dla haiłek – jest nim stary cmentarz przy cerkwi św. Paraskewy, gdzie zbierają się tłumy świętujących – podczas gdy Polacy ich tylko naśladują. Zabawa przyciąga wielu zainteresowanych lwowiaków. Dziewczęta i chłopcy z okolicznych przedmieść i pobliskich wsi stoją w kręgu i śpiewają różne ukraińskie pieśni, gdy wtem lwowscy ulicznicy psują im zabawę krzycząc i przerywając krąg. Dalej opisał różne zabawy młodzieńców, na przykład jak wchodzą jeden drugiemu na ramiona ustawiając się w wieżę, a następnie obchodzą w ten sposób dookoła cerkiew (jeśli oczywiście nie przewrócą ich wcześniej miejskie łobuziaki).
Czeski autor zwraca uwagę na piękno strojów ludowych wiejskich dziewcząt, kreśli też z humorem portrety przyglądających się zabawom ludu mieszczan. Karelowi Zapowi udało się dobrze uchwycić charakter haiłek – jest tu wolny duch młodzieżowego zapału i żartów, psoty uliczników, zaloty uczestników zabawy, na którą autor spogląda z wyraźną sympatią.
Lwowskie haiłki we wspomnieniach Stanisława Schnüra-Pepłowskiego
Relacja innego świadka lwowskich haiłek, Stanisława Schnüra-Pepłowskiego, pochodzi z drugiej połowy XIX wieku. Te wspomnienia Iwan Bryk przywołał tylko skrótowo.
Lwowiak Stanisław Schnür-Pepłowski, syn kupca Edwarda Schnüra i Apolonii z domu Pepłowskiej, prawnik z wykształcenia, historyk, dziennikarz, redaktor, w stosunkowo krótkim okresie swojej działalności zdołał stworzyć pokaźny dorobek – ponad 20 książek, z których większość była poświęcona historii Galicji, Polski, a zwłaszcza polskiego teatru. Najbardziej znane z nich to: Teatr Polski we Lwowie (1780–1881) (1889), Teatr Polski we Lwowie (1881–1890) (1891), Z przeszłości Galicyi (1772–1862), t. 1-2 (1894); Kościuszkowskie czasy. Szkice i obrazki), t. 1-2 (1895), Galiciana 1778–1812 (1896), Z tajnego archiwum. Kartka z dziejów Galicyi (1896), Teatr Bogusławskiego. Ustęp z dziejów sceny polskiej 1778–1795 (1896).
Stanisław Schnür-Pepłowski umiał wnikliwie zaobserwować i po mistrzowsku wpleść w swoje prace epizody z codziennego życia miasta, odmalowywać koloryt ludzkich postaci. I tak jest w przypadku pracy Z przeszłości Galicyi – historyczną kronikę autor ożywił ciekawostkami o Lwowie jako mieście rozrywki, obficie opisując bale, zabawy i tańce. Takim rodzynkiem w historycznym wywodzie są na przykład cytaty z dekretu z 1791 roku "o kolejności tańców", opisy modnych strojów i kostiumów maskaradowych.
Wiele interesujących informacji autor czerpał ze źródeł archiwalnych, które studiował z lubością. Do mało znanych zalicza się praca Schnüra-Pepłowskiego "Obrazy z przeszłości Galicyi i Krakowa" (1772–1858). Сz. 1. "Lwów i Lwowianie" wydana w roku 1896, w której autor nakreślił szeroką panoramę kulturowej przestrzeni Lwowa z jego budynkami, ulicami, przedmieściami, instytucjami publicznymi, szkołami, stowarzyszeniami, obyczajami i zabawami, znanymi typami mieszkańców. Dziwi, że do dziś to ciekawe źródło nie zostało przetłumaczone na ukraiński.
Odnajdujemy tam opis haiłek. Jego początek, który cytuje w swoim artykule Iwan Bryk, bazuje na doświadczeniach autora:
Na placu Franciszkańskim odbywał się rok rocznie w drugie święto Wielkiej Nocy starosłowiański obchód Haiłek. W godzinach popołudniowych tego dnia gromadziły się tłumy ciekawej gawiedzi, okalając grono przedmiejskich dziewcząt, które zawodziły taniec wśród śpiewów i śmiechów. Jedna z tanecznic, stojąca w pośrodku utworzonego przez rówieśnice koła, nuciła piosnkę, którą następnie chór jej towarzyszek powtarzał, podczas gdy ona trzymając oburącz skręconą chustkę, starała się znienacka zarzucić ją na szyję któremu z mężczyzn, przyglądających się zabawie. Schwytany składał z reguły okup, złożony z pierników, orzechów i tanich łakoci, których sprzedażą trudnili się żydki, snujący się z koszami wśród tłumów. Zabawa ta ludowa w prawdziwem tego słowa znaczeniu, gdyż prócz przedmieszczan brały w nich udział jedynie służące, świeżo do miasta ze wsi przybyłe, wyrobnicy i wojskowi niższych stopni.
Dalej Schnür-Pepłowski zauważył, że haiłki od dawna aż do czasów mu współczesnych odbywają się w całej Rusi i są związane ze starosłowiańskim świętem Marzanny. Dał też taki opis obrzędowej zabawy:
W niektórych okolicach dziewczęta tańczące tworzą rząd i podniósłszy w góry splecione ręce, przepuszczają drugi rząd dziewcząt przez tę zaimprowizowaną bramę. Czasem znów przewodnicząca śpiewom dziewczyna dzierży w ręku wierzbową rózgę, goniąc drugą uciekającą po za kołem. Zawsze jednak owa przewodniczka, zwana pospolicie ksienią, stara się rękoma i ruchami twarzy ilustrować tekst śpiewki.
Te wiadomości autor zapożyczył (z pewnymi nieścisłościami) od Żegoty Pauliego z jego zbioru "Pieśni ludu polskiego w Galicyi" pochodzącego z 1838 roku. Jako ilustrację podał polski tekst haiłki "Pomaga Bóg ksieni". Jest to dialog między przewodniczką-ksienią a chórem dziewcząt. Ksieni przyjmuje rolę matki, która nie pozwala córce iść na zabawę, a dziewczęta początkowo proszą, by puściła ich przyjaciółkę, a gdy ksieni odmawia, stwierdzają: "twoja córka z nami, najjaśniejsza królowa stoi między nami". Wątek matki, która nie puszcza córki na zabawę, a córka jej nie słucha, jest charakterystyczny dla wiosennych pieśni różnych narodów. "Pomaga Bóg ksieni" to jedna z nielicznych znanych polskich haiłek. Czy autor mógł ją usłyszeć podczas zabawy na placu Franciszkańskim we Lwowie — to kwestia trudna do rozstrzygnięcia.
Nieznany wariant pieśni "Zelman"
Informacje polskiego kronikarza dotyczące pieśni "Zelman" zasługują na szczególną uwagę. Autor napisał:
Obok tych piosenek, w których sprawa zamążpójścia i w ogólności pierwiastek erotyczny główną odgrywają rolę, zasłyszeliśmy wszakże lat temu kilkanaście, śpiewaną podczas Haiłek we Lwowie pieśń o Zelmanie, z której zapamiętaliśmy tylko następujące dwie zwrotki:
Jedzie Zelman, Zelmanowa i cała rodzina,
Jedzie, jedzie pan Zelman,
Jedzie, jedzie wszystka Zelmanowa rodzina.
Czego chce Zelman?
Czego chce pan jej brat?
Czego chce wszystka jego rodzina?
Panny chce pan Zelman,
Panny chce wszystka Zelmanowa rodzina.
Jeszcze panna nie wstała,
Jeszcze liczajka nie myła,
I w kościele nie była,
To nie dziękuj pan Zelman za nią.
Chór powtarza zwrotkę powyższą, z wyjątkiem końcowego ustępu, opiewającego jak następuje:
Już panna wstała
Już wianeczek uwiła,
Już liczajko umyła,
I w kościele była.
Już dziękuje pan Zelman
Już dziękuje pan brat,
Już dziękuje wszystka Zelmanowa rodzina.
Dalej Schnür-Pepłowski stwierdza, że haiłka ta jest charakterystyczna dla "całej Rusi" i ma niezliczone warianty. Przywołuje też różne koncepcje pochodzenia pieśni, związane z realną postacią Zelmana: "na Zadnieprzu, przed buntem Chmielnickiego, był dzierżawcą kluczów cerkiewnych, za których wydanie musiał mu się lud wiejski opłacać". Trzeba powiedzieć, że geneza haiłki "Zelman" ("Żelman", "Dzelman"), w której Zelman i jego brat wraz z całą rodziną żądają wykupu panny, do dziś nie jest do końca jasna. Jak sądzi ukraińska badaczka haiłek Orysia Hołubeć, "Zelman" zawiera bardzo stare erotyczne wątki, które z czasem zanikły. Z kolei istnienie historycznego pierwowzoru postaci Zelmana współcześni badacze poddają w wątpliwość.
Charakterystyczne dla Lwowa i okolic są warianty haiłek występujące w języku ukraińskim, w których pannę można wydać za mąż tylko do bogatej rodziny: "na pszeniczną rolę", wybieraną zamiast jęczmiennej czy żytniej, na rolę "własną" lub "ukraińską", a nie cygańską czy niemiecką.
W pierwszym drukowanym polskojęzycznym wariancie "Pomagajbóg Zelman" ze zbioru Wacława z Oleska "Pieśni polskie і ruskie ludu galicyjskiego" (1833) pannę wydaje się z kolei "na szlachecką rolę", zamiast na chłopską lub karczemną (czyli za karczmarza). Wariant, jaki odnajdujemy u Schnüra-Pepłowskiego, wyraźnie odbiega od tych powszechnie spotykanych. Jak na razie nie udało się znaleźć żadnych analogii do haiłki o Zelmanie, w której to panna ma zostać wydana za mąż tylko wtedy, gdy uczesze włosy i uda się do kościoła – wydaje się, że to wariant lokalny, prawdopodobnie o nietradycyjnym pochodzeniu. Jeśli faktycznie tak jest, mamy tu do czynienia z ciekawym świadectwem przekształceń haiłek w środowisku miejskim.
Haiłki – zwiastuny wolności
W XX wieku nadal urządzano we Lwowie zabawy wielkanocne, mimo że warunki historyczne stały się skomplikowane – często haiłki odbywały się wręcz na przekór okolicznościom, nabierając tym samym nowych ważnych znaczeń. Gdy na początku lat 20. w wyczerpanym wojną środowisku miejskim zabawy wielkanocne zaczęły zanikać, działacze Proswity – ukraińskiego towarzystwa społeczno-oświatowego, założonego we Lwowie w 1868 roku – oraz ukraińskie środowiska nauczycielskie we współpracy z duchowieństwem tchnęły w tę tradycję nowego ducha. Nie bez powodu Iwan Bryk, będący przewodniczącym lwowskiego oddziału Proswity, poświęcił tym zabawom swój artykuł. Dawne haiłki, jak "Krzywy taniec", "Mak", "Gruszeczka", "Groszek", "Ogóreczki", "Żuczek", "Dzikie kozy" i wreszcie "Zelman", pojawiły się w śpiewnikach, zaczęto ich też uczyć w szkołach. Taki sztuczny sposób podtrzymywania tradycji oczywiście odbiera jej spontaniczność i niewymuszona atmosferę. Jak wspomina lwowiak Oleksandr Nadraga (1885–1962), w latach 20. i 30. młodzież bawiła się, tańczyła, śpiewała, oblewała się wodą w lany poniedziałek, ale nie były to tradycyjne wiejskie zabawy wielkanocne, i jakoś nienaturalnie brzmiały stare pieśni – nostalgicznym echem odbijały się wśród murów świątyń słowa haiłki o Zelmanie, przyjeżdżającym otwierać wrota cerkwi w asyście brata, Zelamanowej i całej rodziny… A jednak, jak twierdzą starzy mieszkańcy, w drugiej połowie lat 30. haiłki zaczęły się odbywać w prawie wszystkich cerkwiach Lwowa.
Wyraźny rozkwit haiłek nastąpił w latach tuż po II wojnie światowej, gdy radzieckie wówczas miasto zasiliła świeża, napływająca z okolicznych wsi młodzieżowa energia. Przybywający tu wiejscy chłopcy i dziewczęta narzucali swoje zwyczaje rdzennym lwowiakom: wiosenną porą mieszkańcy tłumnie ruszali na haiłki pod sobór św. Jura. Lwowianka Bogdana Kopacz wspomina, że w 1946 roku na te zabawy chodzili spontanicznie wszyscy studenci i uczniowie. Co wieczór, przede wszystkim w soboty i niedziele, tańczono wówczas korowody: "Podolankę", "Zaśnij, królewno, na sto lat", "Idzie, idzie pan Zelman". Haiłki rozpoczynały się około szóstej po południu i trwały do późnej nocy. Kopacz uważa, że przedstawiciele władz radzieckich byli wówczas tak oszołomieni zwycięstwem, że sami jeszcze nie wiedzieli, do czego się zabrać. Wraz z narastającym sowieckim uciskiem, zabroniono i haiłek.