Kmicic i Wołodyjowski grzeją się w stawie…
Była zimna wiosna, pochmurnie i wietrznie. Ekipa "Potopu" kręciła legendarną scenę pojedynku Kmicica i Wołodyjowskiego. Kilka zastępów straży pożarnej cały czas polewało wodą aktorów i filmowy plan, a specjaliści od kostiumów przygotowali dla każdego dwa identyczne zestawy ubrań, by w przerwach między dublami suszyć przemoczone części garderoby. Podczas gdy ekipa przygotowywała się do kolejnego dubla, przemoczeni Olbrychski i Łomnicki marzli niemiłosiernie. Aby nieco się ogrzać, obaj panowie wskakiwali do pobliskiego stawu. "W wodzie było po prostu cieplej" – wspominał po latach Daniel Olbrychski. To właśnie w jego prywatnej kolekcji znajduje się jedyne zdjęcie przedstawiające ową wodną "poczekalnię".
…i walczą w piłkarskich korkach
Na błotnistym planie dwójce szermierzy trudno było utrzymać równowagę. Żeby stopy Daniela Olbrychskiego i Tadeusza Łomnickiego mocniej trzymały się gruntu, w butach obu aktorów umieszczono wkręty – dokładnie takie jak w butach piłkarskich.
Największą trudność stanowił nieruchomy nadgarstek. Jeśli w nadgarstku ręka drgnie o pół centymetra, na końcu szabli zmienia się to w kilka centymetrów. Możesz ciachnąć przeciwnika" – wspominał Jerzy Hoffman w rozmowie z Jackiem Szczerbą z "Gazety Wyborczej".
Sprawę komplikował fakt, że Tadeusz Łomnicki był słabszym szermierzem aniżeli Daniel Olbrychski, a na planie filmu musiał wykazywać wyższość nad nim. Dzięki dwóm miesiącom przygotowań i treningów pod okiem prof. Waldemara Wilhelma dwójka znakomitych aktorów mogła bezpiecznie wykonać tę scenę.
Żeby nakręcić ujęcie, w którym Wołodyjowski rani Kmicica w głowę, na głowie Daniela Olbrychskiego umieszczono specjalną ochronną płytkę, a zamocowana z tyłu pompka tłoczyła krew.
Jerzy Hoffman w roli konia?
Pojedynek w deszczu nie był jedynym, który nastręczał twórcom nie lada problemów. Kłopotliwy okazał się także pojedynek konny, w którym Kmicic ścierał się z księciem Bogusławem. Dla Hoffmana byłą to jedna z najważniejszych scen filmu – musiała mieć swoją dramaturgię i odpowiednio długi czas trwania.
Tymczasem długa walka szermiercza na koniach jest niemożliwa – po trzech uderzeniach szabel, konie rozchodzą się na boki. Aby nakręcić spektakularną wymianę ciosów między Danielem Olbrychskim i Leszkiem Teleszyńskim najpierw sfilmowano więc bohaterów na koniach i zbliżenia głów końskich. Później zaś Jerzy Hoffman oraz jeden z kaskaderów sadzali na swych barkach obu aktorów i kręcili się w koło w odpowiednim rytmie, by móc sfilmować szermierczy pojedynek.
Pożar Wołmontowicz czyli wielka ucieczka
"Potop" nie był bezpiecznym filmem. Kaskaderskie popisy, dużo scen na koniach, walki na szable – to nie wszystkie zagrożenia, z jakimi spotykali się twórcy. Jedną z najbardziej dramatycznych chwil była ta, gdy ekipa realizowała scenę pożaru Wołmontowicz.
Aby na ekranie można było pokazać płonące chałupy, straż pożarna asystująca przy produkcji obliczyła, gdzie i jak będzie się rozprzestrzeniał ogień. Na tej podstawie ustalono trasę wycofywania się ekipy filmowej. Tymczasem pod wpływem wysokiej temperatury, jaka wytworzyła się w wyniku pożaru, drastycznie zmienił się kierunek wiatru, a trasa, którą mieli się wycofywać Jerzy Wójcik i jego współpracownicy, znalazła się na linii pożaru. Operator, szwenkierzy i reszta ekipy musiała w pośpiechu uciekać się z planu, a wysoka temperatura uszkodziła nawet jedną ze szpul filmu.
100 milionów w 535 dni – "Potop" w liczbach
Budżet filmu opiewał na rekordową kwotę 100 milionów złotych, a zdjęcia rozciągnięte na trzy lata trwały 535 dni. Na potrzeby filmu przygotowano 23000 kostiumów, szwedzkie skórzane okrycia po zakończeniu zdjęć zostały przerobione na szkolne tornistry. W filmie udział wzięło 400 aktorów i kilka tysięcy statystów.
Armaty na potrzeby filmu wykonała elbląska firma Zamech, która zadbała nawet, by wszystkie one naprawdę mogły strzelać. Kiedy sprzęt przewożono na plan filmowy na Białorusi, potrzebnych było aż 37 wagonów towarowych. To właśnie na Białorusi zbudowano dekoracje udające Wołmontowicze, Wodokty i Lubicz, a zdjęcia do filmu kręcono także w Polsce i na Ukrainie.
Wielki budżet filmu nie oznaczał jednak braku problemów. Z trudem udało się zdobyć pieniądze na wynajem szerokich obiektywów Panavision. Na kamery tej firmy nie starczyło budżetu, dlatego wypożyczone obiektywy dostosowano do kamer, które posiadała polska ekipa. Dopiero w połowie zdjęć Hoffman i Jerzy Wójcik otrzymali drugi obiektyw i transfokator.
W 1972 roku, gdy zlikwidowano zespół filmowy odpowiedzialny za produkcję „Potopu”, władze rozważały przerwanie zdjęć. Poniesione nakłady były jednak zbyt wysokie, by wyrzucić do kosza nakręcone już materiały. Aby kontynuować prace, Jerzy Hoffman musiał podpisać oświadczenie, iż ponosi odpowiedzialność za finansowe powodzenie filmu. Gdyby cokolwiek się nie udało, byłby to pewnie ostatni film w dorobku reżysera. Film przyciągnął do kin 27 milionów widzów, dzięki czemu stał się trzecim najchętniej oglądanym polskim filmem w historii, ustępując jedynie "Krzyżakom" i "W pustyni i w puszczy".
"Potop" bez Olbrychskiego?
Dziś trudno sobie wyobrazić ten film bez Daniela Olbrychskiego. A jednak kiedy ogłoszono, że to właśnie on wcieli się w postać szlachetnego awanturnika, w kraju podniosło się prawdziwe larum. Część dziennikarzy oraz widzów nie mogło uwierzyć, że aktor, który w "Panu Wołodyjowskim" grał nikczemnego Azję Tuhajbejowicza, miałby wystąpić w jednej z najważniejszych 'narodowych' ról.
Nadeszła lawina listów, a to od koła gospodyń wiejskich, a to wstrętnych anonimów. Ale dla Daniela to był bodziec, żeby pokazać tym kretynom, że nie mają racji. – wspominał Jerzy Hoffman.
Kirk Douglas, który zapraszał wówczas Olbrychskiego do udziału u jego boku w filmie przygodowym o piratach, mówił polskiemu gwiazdorowi: "Ciekawy ten Twój kraj - jeszcze nie zagrałeś Kmicica, a już mówią o twojej roli". Ostatecznie za swą rolę Olbrychski zgarnął nagrodę dla najlepszego aktora Festiwalu Filmowego w Gdańsku.
Oleńka – jedna na 9 tysięcy
O ile Danie Olbrychski był pierwszym i jedynym wyborem Hoffmana, Małgorzata Braunek trafiła na plan "Potopu" dużo później. Pierwotnie reżyser wybrał do roli Oleńki studentkę Filmówki, Janinę Sokołowską, jedną z 9 tysięcy kandydatek do roli. Decyzję o zatrudnieniu Braunek podjął już podczas zdjęć.
Małgosia Braunek przyjechała na zdjęcia próbne, gdy kręciliśmy w Kaplicy Jasnogórskiej. Była w siódmym miesiącu ciąży i wyglądała zjawiskowo. Zajęci scenami batalistycznymi mogliśmy na nią poczekać. Nikt nie przewidział jednak, że jej ówczesny mąż Andrzej Żuławski skłoni ją po porodzie do gwałtownego schudnięcia. Trzeba było zwężać kostiumy, twarz jej się zaostrzyła. To spowodowało, że Janusz Głowacki napisał, że Braunek to "Max von Sydow polskiego kina" – opowiadał Jerzy Hoffman.
Pan Zagłoba dostaje zawału
Pierwotnie w rolę Zagłoby miał się wcielić Mieczysław Pawlikowski, który grał rubasznego szlachcica w "Panu Wołodyjowskim". Aktor dostał jednak zawału na krótko przed rozpoczęciem zdjęć, a jego miejsce zajął Kazimierz Wichniarz.
Daniel Olbrychski kaskaderem
Dla Olbrychskiego rola Kmicica była ogromnym wyzwaniem. Chyba żaden inny aktor nie sprostałby fizycznym wyzwaniom, jakie postawiono przed Olbrychskim.
Daniel musiał udowodnić wszystkim, że najlepiej biega, najlepiej fechtuje i wódkę pije też najlepiej"– mówił o nim Hoffman.
Olbrychski, świetny szermierz, bokser i jeździec, sam wykonywał większość ewolucji. Podczas jednej ze scen jego siodło poluzowało się i aktor spadł na ziemię, prosto pod kopyta 40 rozpędzonych w galopie koni, a tylko dzięki własnemu sprytowi i sprawności zdołał szybko umknąć z pod ich nóg.
Nie była to jedyna z ryzykownych przygód na planie. Podczas realizowania sceny przeprawy przez Dniepr, koń na którym jechał Olbrychski wpadł w dziurę i zapadł się pod wodę, a tylko dzięki pomocy aktora zwierzę nie utonęło.
Kuklinowski ci boczków przypiecze?
Olbrychski nie mógł też liczyć na zastępstwo kaskadera podczas kręcenia jednej z najsłynniejszych scen filmu – podwieszony na linie uwiązanej do rąk i nóg Kmicic podpalany jest pochodnią przez mściwego Kuklinowskiego. Aby zrealizować tę scenę, twórcy korzystali ze specjalnych azbestowych płytek, które przykładano do boku aktora i przykrywano filmowym makijażem. "W porządku, najpierw próbujemy na was, potem na aktorze" – mówił Hoffman do pomysłodawców tego rozwiązania, gdy wraz z Olbrychskim przygotowywali się do realizacji ujęcia.
Sam aktor po latach wspomina, że gdy na wielostopniowym mrozie wisiał półnagi i skrępowany sznurami, samo podpalanie dzięki azbestowym zabezpieczeniom wydawało się przyjemnością.
Bitwa pod Pierdziszewem
W związku z koniecznością ograniczenia powieściowych wątków i uczynienia opowieści bardziej przejrzystą dla widza, Hoffman i jego współscenarzyści zdecydowali się na połączenie dwóch powieściowych bitew w jedną. Zamiast bitwy pod Warką i Prostkami w filmie znalazła się jedna potyczka.
Gdy Adam Kersten, historyk i współscenarzysta pytał, gdzie w takim razie odbywa się owa bitwa, Hoffman odpowiadał ironicznie – pod Pierdziszewem.
Jasna Góra czyli trudna podróż w czasie
Pod koniec 1970 roku Hoffman uzyskał zgodę zakonu paulinów na kręcenie zdjęć w klasztorze na Jasnej Górze. Dla Jerzego Wójcika, operatora filmu, realizacja zdjęć w autentycznej klasztornej lokalizacji była pewnym kłopotem. Wybierając miejsce ustawienia i punkt widzenia kamery musiał cały czas uważać, by na ekran nie trafiły elementy współczesnego pejzażu.
Na prośbę Wójcika generał zakonu zgodził się na to, by w scenie odsłonięcia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej użyto oryginału, a nie jego kopii, a w scenie, gdy Kmicic wysypuje na klasztorny stół drogie klejnoty, wykorzystano głównie autentyczną biżuterię ze skarbca klasztoru.
Ówczesnym władzom nie do końca podobało się, że sceny obrony Częstochowy miały być centralną częścią filmu. Włodarze z Komitetu Centralnego nakazali m.in. skrócenie sceny odsłonięcia świętego obrazu.
Jerzy Wójcik schodzi z planu
Mimo że wpływ Jerzego Wójcika na "Potop" jest nie do przecenienia, a bez jego genialnych zdjęć film nie byłby taki sam, w czasie prac nad adaptacją Sienkiewiczowskiej powieści raz po raz dochodziło do sporów między Jerzym Hoffmanem i operatorem.
Wójcik miał (…)ambicje reżyserskie, pod koniec zdjęć aura między nami była gęsta" – mówił reżyser Jackowi Szczerbie.
W związku z różnicą zdań i ambicjami obu twórców jedna ze scen (atak górali na kolumnę szwedzkiego wojska), które znalazły się w filmie została nakręcona bez udziału Wójcika.
"Potop" w drodze po Oscara
Zaraz po premierze film Hoffmana stał się największym kinowym hitem w Polsce. 27 miliony widzów i Złote Lwy sprawiły, że "Potop" otrzymał nominację do Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Statuetkę zdobył jednak "Amarcord" Felliniego.
"Potop" po latach stał się jednym z największych klasyków polskiego kina. W 1999 roku w ankiecie "Polityki" zajął 5 miejsce wśród "Najciekawszych filmów polskich XX wieku", a w jubileuszowej, 50. Edycji "Złotych Kaczek" otrzymał nagrody za najlepszy pojedynek w historii polskiego kina oraz nagrodę najlepszego filmu historyczno-kostiumowego w historii polskiej kinematografii.
Film w wersji skróconej i cyfrowo odnowionej można obejrzeć w serwisie Ninateka.pl.
Źródła:
- Jacek Szczerba rozmawia z Jerzym Hoffmanem - Gazeta Wyborcza,
- "Jerzy Hoffman. Gorące serce", Marta Sztokfisz, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2011 r.
- "535 dni Potopu", Maria Oleksiewicz, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1975 r.
- "Labirynt światła", Jerzy Wójcik, Canonia, Warszawa 2012 r.
Informacje własne BS.