Kazimierz Kutz: odszedł genialny kompozytor
Wojciech Kilar - genialny kompozytor, który ma wielkie zasługi wobec kultury polskiej, a zwłaszcza - polskiego kina. Był parę lat młodszy ode mnie. Najpierw ukończył studia kompozytorskie w Katowicach, a potem wysłali go na rok na stypendium do Paryża. Ja w tym czasie przygotowywałem awangardowy film, który posługiwał się nowym językiem - nowofalowy "Nikt nie woła". Kiedy poznałem Kilara w Katowicach, zaproponowałem mu udział w tym filmie. I to był jego debiut. Ten film miał wielkie znaczenie.
Bardzo się polubiliśmy, został moim przyjacielem - niesłychanie ciekawy, żywotny, inteligentny. Był kinomanem, człowiekiem jazzu, z głową świeżych pomysłów. Zrobił więc ze mną wszystkie filmy "śląskie" - Kilar był wychowany na Śląsku, związany z nim i tam wykształcony. Był też człowiekiem niesłychanie zorganizowanym, praca z nim była czystą rozkoszą. Przyjeżdżał, oglądał film, a po miesiącu przynosił zawsze świetną muzykę; muzykę, która była ponad moje wyobrażenia.
Potem ja wyjechałem z Katowic, on tam został. Nasze kontakty nie były już tak intensywne, ale Kilar był rozchwytywany przez filmowców, ponieważ jego muzyka do moich filmów zrobiła kolosalne wrażenie. Zrobił karierę międzynarodową, był też przecież wybitnym kompozytorem muzyki poważnej. Tworzył muzykę, która miała wspaniałą zmysłowość. Brał troszeczkę z jazzu, trochę z tradycyjnej muzyki. Robił też czasem rzeczy bardzo rytmiczne, perkusyjne. Wojciech Kilar i Henryk Mikołaj Górecki - to było dwóch wielkich kompozytów wyrosłych na Śląsku - Kazimierz Kutz, reżyser i scenarzysta.
Waldemar Dąbrowski: filar, gigant kultury polskiej
Wojciech Kilar był jednym z filarów, gigantów kultury polskiej w najszerszym rozumieniu tego słowa, bo przecież nie tylko jako wybitny kompozytor, który dopełniał tej wspaniałej trójcy: Penderecki, Lutosławski, Górecki i właśnie Wojtek jako czwarty w sposób absolutnie naturalny przynależny do tego grona. Był także kimś w rodzaju myśliciela, a dla nas, ludzi, którzy go bliżej znali - autorytetem, o który można się było oprzeć. To nie znaczy, że akceptowaliśmy wszystko co powiedział czy myślał, ale zawsze był ważnym punktem odniesienia.
Jako twórca, kompozytor - kompletny, obejmujący wszystkie pola twórczości muzycznej - od symfonicznej, poprzez kameralną, utwory wokalno-instrumentalne, a nawet takie dające szansę popisów wirtuozerskich na jednym instrumencie. Szczególnie barwny był wątek jego twórczości inspirowany folklorem góralskim - sam mi kiedyś mówił, że z tych utworów był prawie zawsze bardzo zadowolony, a w szczególności z Orawy, która zamykała ten cykl.
I oczywiście gigant muzyki filmowej, jeden z największych w historii nie tylko polskiego, ale i światowego kina. Gdyby miał skłonność do podróżowania, do życia w dobrych hotelach i salonach tego świata, z całą pewnością byłby dzisiaj w Hollywood wielbiony jako twórca niezliczonej liczby wielkich filmów. A dla nas pozostanie jako człowiek z pozoru osobny i odległy od innych, od sytuacji towarzyskich, a tak naprawdę niezwykle ciepły, serdeczny, z pewnym zacięciem filozoficznym, ale jednocześnie obdarzony poczuciem humoru i talentem do przyjaźni. Bo umiał tym, których polubił i cenił dużo zaofiarować - Walde,ar Dąbrowski, były dyrektor Teatru Wielkiego.
Joanna Wnuk-Nazarowa: był z Polski niepodzielonej
Wojciecha Kilara podziwiam od 1974 r., kiedy podczas Warszawskiej Jesieni usłyszałam "Krzesanego" - wspaniały utwór, który pokochała nie tylko polska publiczność. Orkiestra, której jestem dyrektorem, była bardzo związana z Wojciechem Kilarem. Był on członkiem jej Rady Programowej, razem z Krzysztofem Pendereckim i Henrykiem Mikołajem Góreckim. Po śmierci Góreckiego to druga strata tak ważnej osoby, która nas wspierała. Żywo interesował się wszystkim, co działo się w Katowicach, cieszył się rozwojem miasta, nastawionym na kulturę (...) W swojej twórczości komentował wydarzenia - te radosne i te smutne. W ostatnim czasie pisał więcej muzyki religijnej, uduchowionej, które najlepiej spełniała się w świątyniach, chętnie graliśmy go na Jasnej Górze.
Wojciech Kilar był człowiekiem dowcipnym, mówiącym przepiękną polszczyzną, miłośnikiem zwierząt. Pasjonował się sportem, wspierał polskich sportowców. Gdy były ważne zawody, siadał przed telewizorem. Polskiej piłce kibicował na dobre i na złe, kibicował też szczypiornistkom i komu tylko się dało. Był na bieżąco z tym, co się dzieje w kraju. Nigdy nie słyszałam agresywnej wypowiedzi z jego ust. Zawsze z wielką mądrością obserwował nasze życie społeczno-polityczne, chociaż miał swoje określone wybory, to był z tzw. Polski niepodzielonej, dlatego był mi bardzo bliski - Joanna Wnuk-Nazarowa, dyrektor Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach.
Bogdan Zdrojewski: to kompozytor światowej rangi
Wojciech Kilar to kompozytor światowej rangi. Zwłaszcza w odniesieniu do twórczości filmowej - to absolutna światowa czołówka. To wielki dorobek, charakteryzujący się jakością, zróżnicowaniem i perfekcją. Zawsze bardzo ważne były dla mnie te bezpośrednie kontakty z Wojciechem Kilarem. Nie było ich bardzo dużo, ale nie tak dawno uczestniczyłem w obchodach jego 80. urodzin. Chciał, aby były skromne, a główna ich część odbyła się na Jasnej Górze. Odbył się koncert poświęcony twórczości Wojciecha Kilara, a potem mieliśmy okazję dłużej porozmawiać - pytałem go m.in. o prośby, o sugestie w czym mógłbym pomóc. Długo się zastanawiał. To było właśnie dla Wojciecha Kilara charakterystyczne. Od innych oczekiwał przede wszystkim postawy, ale sam najwięcej wymagał od siebie. Tamte urodziny były skromne, ale przepiękne. Widać było wyraźnie, jak ważne są dla niego bezpośrednie kontakty, nieobarczone sztucznością, autentyczne i spontaniczne. (...) - Bogdan Zdrojewski, Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Wojciech Kilar, 2007, Warszawa, fot. Stefan Maszewski / Reporter / East News
Jerzy Hoffman: kino czuł i rozumiał jak mało kto
Był kompozytorem wielkiej klasy, kino czuł i rozumiał jak mało kto. To się nieczęsto zdarza. Rzecz polega na tym, że film składa się z szeregu elementów - jest i obraz, i dźwięk - w sensie efektów, muzyka, scenografia i kostiumy, a przede wszystkim aktorzy. I chodzi o to, żeby żaden z tych elementów nie grał tylko i wyłącznie dla siebie. Chodzi o to, żeby to wszystko tworzyło ensemble, całkowitą jedność. Żeby - jeżeli słucham muzyki - to ta muzyka nie jest koncertem samym dla siebie, ale dopomaga widzowi w odbiorze obrazu i nastroju - takiego, jaki zamierzył reżyser. Kilar to rozumiał. Współpraca z nim była nie tylko owocna. Wspominam ją też bardzo, bardzo sympatycznie. Jestem niezwykle zaskoczony i zmartwiony jego śmiercią. Pomimo wielu planów współpracowaliśmy de facto raz, ale zrobił mi fantastyczną muzykę (do "Trędowatej" - PAP). Przed zdjęciami omawialiśmy obraz, mówiliśmy o ogólnym nastroju, ogólnym sensie, że nie ma to być pastisz, a melodramat. Efekt muzyczny nie mnie oceniać, bo trudno oceniać własne filmy. Z tego co wiem, to muzyki słucha się wspaniale i świetnie współgra z obrazem - Jerzy Hoffman, reżyser.
Andrzej Wajda: robiliśmy filmy do jego muzyki
Zwykle reżyser mówi do kompozytora: "film jest już gotowy, jeszcze napisz muzykę". A Wojciech Kilar wychodził przed wszystkich i mówił: "zrób mi film do mojej muzyki". Nie było też niekończących się dyskusji, jakie zwykle reżyserzy mają z kompozytorami. Kiedy on obejrzał film, to po prostu wiedział, co ja chcę powiedzieć. Nie zrobiłem z nim tak wielu filmów, jak inni, ale kilka razy "dałem mu szansę", że tak powiem, filmu, do którego napisał wyjątkową muzykę.
Zobacz: Andrzej Wajda o Wojciechu Kilarze [wideo]
Pamiętam, jak do Łodzi przyjechała orkiestra z Katowic, żeby w studiu filmowym nagrać muzykę do "Ziemi Obiecanej". My na ekranie pokazywaliśmy sceny, a oni grali muzykę napisaną wcześniej przez Wojciecha Kilara. Po wszystkim zbiegła się cała ekipa i mówią do mnie: "Andrzej, dopiero teraz wiemy, jaki film zrobiliśmy!" To był właśnie Wojciech Kilar. Często kompozytorzy dopełniają film, a między reżyserami mówi się: "przyjdzie muzyka, będzie dobrze". Nie! Jeżeli przychodziła muzyka Kilara, to ona była integralna i zawierała to, co się jej należało - to, co Wojciech Kilar chciał do filmu dołożyć. To było wyjątkowe. To nie była tylko ilustracja do filmu.
Szczególnie jedno wydarzenie jest warte wspomnienia. Jeszcze nie zdążyłem do końca przygotować się do kręcenia filmu "Pan Tadeusz", bo to było przedsięwzięcie duże i skomplikowane. Robiliśmy wtedy dopiero próbne zdjęcia, jeszcze nie wiadomo było, jak będą grać aktorzy, nie wiadomo było w ogóle gdzie będziemy wszystko robili i jak będziemy to robili. I wtedy dostałem płytę od Wojciecha Kilara. Przysłał mi ją z Katowic, i to nie tylko zaznaczone wątki, ale utwory nagrane przez Orkiestrę Symfoniczną Polskiego Radia z Katowic, która była mu oddana bezgranicznie. Okazało się, że na płycie jest polonez! A do tego załączony list. "Posłuchaj mojej muzyki" - pisze Wojciech Kilar - bo wydaje mi się, że to dobra wskazówka dla ciebie, jak zrobić film "Pan Tadeusz" [śmiech]. No więc już wiedziałem, jak zrobić film "Pan Tadeusz". Coś takiego nigdy wcześniej mi się nie zdarzyło. To było tak, jakby on mi nadał: aha, to taki mam robić film!
Utwory napisane do moich filmów, razem z walcem do "Ziemi obiecanej", żyją własnym życiem, powracają... Jego muzyka jest tak wyrazista i tak silna dlatego, że wprowadza widza w film. Myślę, że Wojciech Kilar byłby bardzo skutecznym kompozytorem do filmów amerykańskich, gdyby zdecydował się wyjechać i tam pracować, a nie zostać z nami. Wojciech Kilar wzruszył mnie też do łez, kiedy wróciłem do Polski z Oscarem, i przyjechałem do Krakowa, żeby oddać statuetkę do muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wtedy Wojciech Kilar zaprosił mnie do radia, na spotkanie z widzami. Zauważyłem, że pomiędzy widzami siedziała orkiestra. Wtedy też dowiedziałem się, że Wojciech Kilar skomponował na moją cześć fanfarę pt. "Oscar"! To było bardzo wzruszające. Do czegoś takiego trzeba mieć bezinteresowność i takie poczucie humoru, jakie on miał - Andrzej Wajda, reżyser.
Źródlo: PAP