Opracowanie dotyczące współczesnej "warszawskiej sceny muzycznej" wymaga od autora choćby ogólnego zdefiniowania samego pojęcia sceny muzycznej, zarówno w ujęciu szerokim, historycznym, jak również tym węższym, socjologiczno-kulturowym, ściśle powiązanym z trendami i ewolucją rynku muzycznego.
Ze względu na ograniczenia formułą krótkiego artykułu, autorzy jako punkt odniesienia przyjęli wybrane zjawiska z okresu od końca lat 1970. do chwili obecnej.
Nie sposób przytoczyć jedynej słusznej definicji sceny muzycznej. Prawdopodobnie każdy uczestnik wyimaginowanej ankiety na powyższy temat podałby własną. W szczególności dotyczy to dziennikarzy muzycznych, którzy "scenę" znają głównie z telewizji, VIP-owskich przyjęć i sponsorowanych koncertów opisywanych w magazynach, które poniekąd sami redagują.
Co to jest scena muzyczna?
Z pewnością cały złożony szereg zjawisk, wydarzeń, uczestniczących w tym ludzi, począwszy od samych muzyków, managerów, promotorów, przez miejsca prób, sale koncertowe, kluby, do wytwórni płytowych, festiwali muzycznych i samej publiczności. Wchodząc głębiej w zagadnienie pojawiają się następujące kwestie, które precyzują i definiują temat.
Trendy i nurty muzyczne - np. punk rock, new wave, disco, reggae, grunge, hip-hop, Indie rock,acid house, electronica, R&B, jazz, etc.
Ludzie i wspólne działania - np. M. McLaren i środowisko artystowskie Londynu, G. Moroder i złote lata disco, Sub-Pop i muzycy z Seattle, Brylewski, Lipiński, Staszewski i spółka w początkach polskiego punk rocka i new wave, ekipa z klubu Mózg i yassowcy.
Miejsca (miasta i kluby): Londyn - 100's Club, Kluby CBGB's, 54 i Loft w USA, Factory i Hacienda w Manchesterze, Remont, Hybrydy, Piekarnia, CDQ, Jazzgot czy Punkt w Warszawie, Burdel w Gdańsku, Mózg w Bydgoszczy.
"Klimat" (kontekst socjologiczno-historyczny): rządy M. Thatcher - recesja i bezrobocie w Anglii końca lat 70., permanentna "gorączka sobotniej nocy" i amerykański sen - nakręcane białym proszkiem, PRL-owska rzeczywistość lat 80. czy rozwój nowych technologii, epoka komputerów i Internetu doby współczesnej.
Oddziaływanie i zapis archiwalny - impuls dla nowych trendów, rodzenie się autorytetów (choćby lokalnych), zainteresowanie mediów oraz utrwalone zapisy nagrań, koncertów - tworzące swoistą "legendę" sceny.
Dopiero wspólne występowanie opisywanych powyżej elementów pozwala śmiało określać dane zjawisko mianem sceny muzycznej. Czy w przypadku dzisiejszej Warszawy możemy mówić o istnieniu takowej?
Spróbujmy odpowiedzieć na to pytanie stawiając wysoko poprzeczkę, sięgając po klasyczne przykłady i szukając analogii.
Londyn'77 - scena punk rockowa
Punk rock powstał jako opozycja w stosunku do zespołów poprzedniej epoki (grających hard rocka, rocka progresywnego, rocka psychodelicznego itp.), które oskarżano o przerost formy nad treścią, a także o rezygnację ze swoich ideałów i komercjalizację. Zasadniczy wpływ na rozwój punka miała sytuacja społeczno-polityczna tamtego okresu. Kolebką nurtu był Londyn a za jego medialnego twórcę uważa się Malcolma McLarena współwłaściciela słynnego sklepu "Sex" oraz niesławnego menadżera grupy Sex Pistols. Inne grupy londyńskie jak The Damned, The Clash, Chelsea na stałe wpisały się w historię gatunku. Scenę tworzyły zarówno zespoły jak i publiczność, z której sukcesywnie wyłaniali się kolejni wykonawcy. Koncerty odbywały się w niewielkich klubach nocnych (np.The 100 Club) pozostających przez długi czas poza masowym dostępem. Albumy z tego okresu "Never Mind The Bollocks", "The Clash" czy "Londyn Calling" to dziś klasyka gatunku. Muzycy sceny londyńskiej inspirowali i współtworzyli w okresie późniejszym nurty new wave czy współczesne dance punk i elektro.
Warszawa 1970/1980 - scena punk & new wave & reggae
W opozycji do oficjalnego obiegu muzycznego sterowanego przez PRL-owskich "towarzyszy Świrgoniów" - MGM (Muzyka Młodej Generacji), w stolicy już pod koniec lat 70. trzymający rękę na pulsie licealiści odkryli dla środowiska nowe, surowe brzmienie i sposób na wyrażenie sprzeciwu wobec zastanej rzeczywistości. Zespoły Poland, Tilt, Kryzys, Deuter skupione wokół studenckich klubów (m. in. "Remont" i " Hybrydy") zaprezentowały własną wersję młodzieńczego buntu. Ich muzyka dała impuls do rozwoju tej niszowej muzyki w skali całego kraju.
Tak wspomina tamte czasy Maciek Góralski (bębniarz i tekściarz Kryzysu i Deadlocka) :
( …) ponieważ mieliśmy duże poczucie humoru, na Prima Aprilis rozwiesiliśmy plakaty z informacją o występie oryginalnych gości z Manchesteru - grupy Liars. Przygotowaliśmy kilka utworów Buzzcocks, Clash i Magazine oraz odpowiedni makijaż i wystrój aby być nierozpoznanymi. Głośno rozmawialiśmy po angielsku, co czyniło nas bardziej wiarygodnymi. Myślę, że większość publiki dzięki nam 'ujrzała' prawdziwy zespół z Manchesteru w 1979 roku!!!"
Działaniom muzycznym towarzyszyły edycje zinów ("POST", "Szmata"), giełdy muzyczne ("Hybrydy", Wolumen), happeningi. Towarzyskie uwarunkowania, przenikanie muzyków między poszczególnymi grupami, ewolucja muzycznych inspiracji dała w latach 80. zalążek sceny reggae. Reaktywowany niedawno pionier tego gatunku w Polsce - zespół Izrael ma do dzisiaj w niektórych kręgach status legendy i grono wiernych fanów.
"Madchester" - scena rave
Nazwa sceny rocka alternatywnego, która powstała w Manchesterze na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Należący do niej artyści, tacy jak: Stone Roses, Happy Mondays, Inspiral Carpets, 808 State, James czy A Guy Called Gerald, łączyli indie rock z nową muzyką taneczną (acid house). Współpraca przy produkcji nagrań z DJ-ami (m.in. A. Weatherallem, P.Oakenfoldem) dodała muzyce nowego wymiaru i umożliwiła jej import do klubów.
Scena Madchesteru skupiona była wokół klubu Habenda, tam w obecności wszędobylskich pigułek "ecstasy" notowała krótkotrwałe szczyty popularności. Kultura rave (nie mylić z późniejszym nurtem w niemieckiej odmianie techno) odciska swoje piętno na dokonaniach współczesnych grup z kręgu tzw. indie rocka.
Podobny charakter miała polska tzw. Trójmiejska Scena Alternatywna, skupiająca oprócz muzyków, także performerów i artystów konceptualnych. Apteka, Pancerne Rowery, Bielizna, Szelest Spadających Papierków, Gulden Life czy Bóm Wakacje w Rzymie to najwybitniejsi przedstawiciele nurtu. W muzyce granej przez nich pobrzmiewały echa aktualnych trendów. Biorąc pod uwagę ówczesną sytuację w Polsce, muzyka była świeża, oryginalna i pełna optymizmu. Niebagatelną rolę w rozwoju sceny trójmiejskiej odegrali animatorzy kultury Magda Kunicka i Yach Paszkiewicz, oraz środowisko klubu "Burdel". Klimat tamtych czasów doskonale oddają nagrania z singli "Tonpressu" i LP "Gdynia".
Seattle - scena grunge
Grunge powstał w Seattle i jego okolicach, które to rejony przeżywały w latach 80. silne trudności gospodarcze, wyraźnie skontrastowane z boomem ekonomicznym, jaki w tym samym czasie przeżywała Kalifornia. Rejon ten był dzięki temu dość długo odseparowany kulturowo i psychologicznie od reszty USA, a setki amatorskich zespołów działających tutaj nie miało "pokus komercyjnych", gdyż nie zaglądali tutaj przedstawiciele tzw. "majores" - największych firm fonograficznych.
Lokalny rynek rozkręcany był przez niszowe mini-wytwórnie płytowe z kultową już dziś Sub Pop. Brzmienie kapel z Seattle to brudny, riffowy rock (skrzyżowanie punk i heavy) z nutką psychodelii. W drugiej połowie lat 80. dostrzeżono swoistą świeżość i komercyjny potencjał muzyki powstającej w tym regionie i wypłynęła ona na szersze wody, stając się w końcu jednym z najbardziej popularnych stylów rockowych w USA końca lat 80. i początku 90. Najbardziej znani przedstawiciele sceny Seattle, jak Nirvana, Alice In Chains, Soundgarden czy Pearl Jam sprzedali miliony płyt na całym świecie.
Albumy "Nevermind" Nirwany i "Ten" Perl Jam to kanon współczesnego rocka, zaś Kurt Cobain stał się na zawsze jedną z jego ikon. Medialne zainteresowanie sceną grunge podsycane było przez narkotykowe ekscesy muzyków, przypadki śmiertelne, samobójstwa - tragedie, które zawsze dobrze się sprzedają nakręcając szołbiznes.
Bristol - trip hop
Bristol to miejsce narodzin nurtu znanego jako trip hop lub Bristol Sound - skrzyżowanie leniwego hip-hopu z dubem w mocno upalonych aranżacjach i perfekcyjną produkcją. Scenę z Bristolu doskonale reprezentuje muzyka takich wykonawców jak Tricky, Portishead, Smith & Mighty czy najbardziej znany Massive Attack.
Ich pierwsza płyta "Blue Lines" z przebojowym, eksploatowanym do granic przyzwoitości singlem "Unfinished Sympathy" to sygnał startu do kilkuletniej dominacji trip hopu na niezależnych listach lat dziewięćdziesiątych. Ciągłość muzycznego klimatu charakterystycznego dla tego miasta, tworzącego swojego rodzaju "nową miejską kulturę" zapewniają Roni Size, Kosheen, DJ Krust i More Rockers (DJ -e i producenci z kręgu drum & bass).
Warszawa - scena jazzowa “Akwarium Jazz Club"
"Akwarium" to nieistniejący już, pierwszy w Polsce klub jazzowy z prawdziwego zdarzenia, założony w 1970 roku w centrum Warszawy (ul. Emilii Plater 49) z inicjatywy PSJ (Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego), prowadzony od 1988 roku przez Mariusza Adamiaka, kontrowersyjnego animatora muzyki synkopowanej w Polsce. Cotygodniowe, słynne "jam sessions" w "Akwarium" to miejsce spotkań muzycznych największych gwiazd krajowego (
Zbigniew Namysłowski,
Wojciech Karolak,
Tomasz Stańko, Czesław Bartkowski,
Michał Urbaniak, wymieniając tylko nielicznych) i zagranicznego jazzu (m.in. N. Adderley, B. Cobham, L. Bowie), scena dedykowana tej muzyce, prawdziwy ośrodek "kultury wysokiej". Przez wiele lat zaplecze klubowe legendarnego festiwalu Jazz Jamboree, a później również Warsaw Sumer Jazz Days. To również miejsce będące świadkiem zmiany pokoleniowej w polskim jazzie jaka dokonała się (lub miała się dokonać) za sprawą "yassu".
Bydgoska scena yassowa '80/'90 - najsilniejszy ośrodek nurtu zwanego yassem (pojęcie rozumiane jako pierwociny jazzu). Yass to konglomerat nowej fali, free jazzu, współczesnego rocka, surrealistycznego teatru instrumentalnego i poezji. Rodzimy yass podawał w wątpliwość uprawiany dotychczas w Polsce jazz, zwłaszcza jego walor kreatywny. Bydgoski klub "Mózg" i jego festiwal "Muzyka z Mózgu" to kręgosłup sceny yassowej reprezentowanej m.in. przez sławną już dziś grupę Miłość (
Leszek Możdżer, Tymon Tymański, Mikołaj Trzaska, Maciej Sikała, Jacek Olter), Łoskot, Arythmic Perfection, Trytony. Dzisiaj wielu muzyków tej sceny odnosi sukcesy w rozmaitych składach jazzowych i okołojazzowych. Leszek Możdżer natomiast przebojem wdarł się do czołówki europejskich pianistów, nagrywając w międzynarodowych składach, będąc zapraszanym do nagrań przez takie gwiazdy jak David Gilmour.
Klub Piekarnia - warszawska scena klubowa
Gdy na przełomie wieków trafiły do Polski klubowo-didżejskie klimaty muzyczne i Warszawa w błyskawicznym tempie nadrabiała zaległości w stosunku do innych stolic europejskich, "Piekarnia" stała się na długo niekwestionowanym numerem jeden na clubbingowej mapie weekendowych szaleństw.
Grupa młodych ludzi otwartych na aktualne trendy w ciągłych poszukiwaniach idealnej balangi, zaskakujące zmiany wystroju wnętrz, kolejne imprezy tematyczne i cykle, coraz lepszy soundsystem, DJ-e rezydenci m.in. Glasse, Easy, Bert dziś najważniejsze postacie wśród rodzimych zaklinaczy parkietów i winylowych krążków, autorytety dla kolejnej fali adeptów deejay'ingu . Wierna i specyficzna publiczność, tzw. "warszawka" - siewcy trendów, prekursorzy stylu. Tak, "Piekarnia" z tego okresu i ludzie z nią związani to z pewnością jeden z ważniejszych elementów zarówno warszawskiej jak i polskiej sceny klubowej, impuls do eksplozji zjawiska we wszystkich większych miastach kraju.
Przez kilka lat funkcjonowania klubu mogliśmy zobaczyć i posłuchać na żywo prawdziwy gwiazdozbiór Dj-ski: grali m.in. Marshall Jefferson, Roger Sanchez, Jacques Lu Cont, Lottie, FC Kahuna, DJ Touche, James Zabiela, Barry Ashworth, Steve Lawler, Bad Boy Bill, MJ Cole, Plump DJ's, Cutmaster Jay, Richard Dorfmeister, Jimpster, Tania Vulcano, Miquel Pellitero, David Penn, Aston Martinez, Peace Division, Jamek Holden, Justin Robertson, Chus & Ceballos, Silicone Soul, Seb Fontaine, Paul Harris czy Gus Gus. Klub po kolejnych zmianach właścicieli funkcjonuje do dziś, odcinając kupony od dawnej świetności, wykorzystując ostatnie chwile popularności zjawiska zwanego potocznie "clubbingiem".
Klub Jazzgot - Warszawa
Bezwzględnie należy wspomnieć o Jazzgocie, miejscu magicznym klubie, który bez względu na lokalizację (budynek biurowca Focus, sąsiedztwo
Teatru Dramatycznego czy Sali Kongresowej) w latach 2000-2005 był praktycznie jedyną ostoją i miejscem promocji niezależnych, offowych artystów, z całej Polski i zagranicy. Podczas gdy niemal cała Warszawa oszalała na punkcie clubbingu i hedonistycznej pląsaniny, ludzie tacy jak Krzysztof Gałkowski (najdłużej rezydujący manager klubu) robili swoje, konsekwentnie penetrując niszowe nurty muzyczne, prezentując zagraniczne gwiazdy, jak: Evan Parker, Kazuchisa Uchihashi, Al Foster, Chicago Underground Trio, Tarwater, Laub czy Elliott Sharp, ale i wielu debiutantów, którzy - jak grupa Pogodno - Jazzgotowi zawdzięczają późniejsze sukcesy. Przez niewiele ponad cztery lata egzystencji w klubie odbyło się ponad 600 koncertów.
Grzegorz Waligóra, współtwórca klubu - tak podsumowuje bilans zysków i strat:
"Nie wierzyliśmy, że uda nam się utrzymać obrany na początku awangardowy kurs tak długo. Sukcesem było to, że zgromadziliśmy wokół klubu stałą grupę twórców i odbiorców muzyki niezależnej. Porażką natomiast - brak powodzenia komercyjnego. Istnienie Jazzgotu było ciągłą walką o przetrwanie."
To tyle historii i punktów odniesienia dla współczesnej kondycji warszawskiej sceny muzycznej. Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy mamy aktualnie do czynienia ze "sceną muzyczną" w rozumieniu zaprezentowanej na wstępie tezy, czymś wyjątkowym, zjawiskiem, które przejdzie do historii, będzie wywierać wpływ na kolejne pokolenia muzyków i publiczności.
Nie da się zaprzeczyć, że tradycyjnie już w Warszawie wiele się dzieje i na tle muzycznego rynku ogólnopolskiego jest się czym pochwalić. Potencjał stolicy jest przecież ogromny, lecz chyba nie w pełni wykorzystany. Już porównania do chociażby wybranych stolic europejskich jak Berlin, Madryt, Paryż, Praga czy Wiedeń wypadają dosyć skromnie.
Nadal nie mamy w Warszawie (poza leciwą "Kongresową") sali koncertowej z prawdziwego zdarzenia, z nowoczesna infrastrukturą mogącą pomieścić wielotysięczną publiczność. Stąd też wielkie gwiazdy nie zaglądają do nas tak często jak choćby do Pragi.
Brak klubu jazzowego z potencjałem i renomą dawnego "Akwarium". Niestety, "Tygmont" - przy swoich ograniczeniach finansowo-lokalowych - to jak na dwumilionowe miasto stanowczo zbyt mało i mainstreamowo. Być może zapowiadana reaktywacja Akwarium w "Złotych Tarasach" przyniesie długo oczekiwaną pozytywną zmianę na, będącej w słabej kondycji, scenie jazzowej.
Pozostając przy infrastrukturze i poszukiwaniach ciekawych miejsc na mapie muzycznej stolicy należy wspomnieć o następujących klubach:
Undergroundowy zakątek przy ul. Dobrej w sąsiedztwie Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego i mini kluby Aurora, Diuna, Jadłodajnia Filozoficzna.
To dzisiaj awangarda niezależnego i niszowego grania, miejsca z pomysłem, dobrym programem, konsekwentnie opierające się wszechobecnej komercji, aczkolwiek często funkcjonujące w wersji "partyzanckiej", np. bez pozwoleń na allkohol. Penetrujące obszary muzyczne od punk rocka, reggae, przez indie rock, do elektro- i post rocka. Mimo skromnych powierzchni dominuje muzyka na żywo, niestety nagłośnienie nie jest mocną stroną klubów. Zasięg i oddziaływanie miejsca - raczej tylko lokalne, ale trzeba przyznać, że w kręgach studenckich miejsce cieszy się znaczną renomą.
Klubowe "zagłębie" na Fortach przy ul. Racławickiej 99
Kilka niezłych lokali w bezpośredniej bliskości (Klinika, Pruderia, Balsam, New Deep) z ambitniejszą muzyką taneczną, najczęściej prezentowaną przez Dj-ów z winylowych płyt (nu jazz, funk, elektro, reggae, dancehall), rzadziej graną na żywo przez zespoły na "muzycznym dorobku". Stare forty to swojego rodzaju "zagłębie" artystyczno-klubowe. Zabytkowe umocnienia zbudowane w czasach zaboru rosyjskiego przez lata gościły fabryki, zakłady usługowe i hurtownie. Od paru lat nowi lokatorzy zakładają przedsięwzięcia o nieco innym profilu: studia fotograficzne, graficzne, postprodukcyjne, show roomy oraz kluby.
Punkt - ul. Koszykowa
Miejsce popularne wśród wymagającej publiczności, starannie przygotowywany program niezależnych, offowych wydarzeń muzycznych największego kalibru, niestety w większości krajowych wykonawców. Klub otwarty na szerokie spektrum muzyczne, chętnie promujący i pomagający zaistnieć na muzycznej scenie młodym i nowym wykonawcom. Organizowane od kilku lat w Punkcie cykliczne imprezy pod nazwą "Czwarty Żywy Punkt" to być może zalążek warszawskiej sceny reggae-dancehall, nurtu muzycznego bardzo popularnego wśród młodzieży w ostatnich 2-3 latach w Warszawie. Występy najlepszych soundsystemów i MC wzorowane na jamajskiej klasyce gatunku, przeplatane muzyką na żywo, niezmiennie przyciągają do klubu tłumy fanów tego gatunku. Popularność wykonawców takich jak Vawamuffin, Zjednoczenie Sound System, Pablo Pavo wykracza zdecydowanie poza lokalny rynek. Ukazują się pierwsze profesjonalne nagrania studyjne, włącznie z tłoczeniem płyt winylowych (łacznie z siedmiocalowymi singlami dla selektorów).
Centrum Artystyczne Fabryka Trzciny
Miejsce dla aspirujących, jeden z najmodniejszych obecnie lokali warszawskich o zacięciu artystycznym, zręcznie balansujący między muzycznymi trendami i komercją najwyższych lotów. Częste występy wykonawców zagranicznych i czołówki polskiego mainstreamu muzycznego.
Centrum Artystyczne Fabryka Trzciny to kompleks artystyczno-edukacyjny mieszczący się w starej, odremontowanej fabryce przy ulicy Otwockiej 14, w dzielnicy Praga-Północ. Budynek fabryki zbudowany w 1916 roku jest jednym z najstarszych obiektów industrialnych prawobrzeżnej Warszawy.
Fabryka Trzciny jest jednym z nielicznych, a może nawet jedynym takim miejscem w Warszawie, które koncentruje różne rodzaje działalności artystycznej: plastykę, teatr, muzykę, także czytelnię, miejsce spotkań i promocji współczesnych pisarzy, publicystów, nietuzinkowych polityków, ciekawych ludzi. Idea programowa Fabryki Trzciny w dużym stopniu idzie w ślad za sprawdzonym w latach 60. modelem działania klubów studenckich. Liczy się tu przede wszystkim różnorodność oferty artystycznej, przy jednoczesnym spotkaniu awangardy i tradycji, proponowanym w nowoczesnej formie i współczesnym entourage'u.
Warszawskie cykliczne wydarzenia muzyczne i wykonawcy
Jeśli chodzi o cykliczne wydarzenia muzyczne w randze festiwali, Warszawa poza już co najmniej europejskiej sławy festiwalem jazzowym organizowanym przez Mariusza Adamiaka - Warsaw Sumer Jazz Days może pochwalić się organizowanym od 2001 roku festiwalem, który prezentuje najnowsze trendy w muzyce jazzowej, nie bojąc się pokazywać ciekawych i nowatorskich zespołów. Ciekawą ideą festiwalu jest prezentowanie wielu koncertów w przestrzeni miejskiej zupełnie za darmo, dzięki czemu koncerty artystów nie do końca znanych w Polsce cieszą się olbrzymią popularnością, zaś młodzi muzycy mogą podpatrywać najlepszych i najciekawszych muzyków ze świata i Europy. Festiwal dba także o to, by rodzimy rynek muzyki okołojazzowej również był reprezentowany.
Kolejny równie ciekawy festiwal to WUJek (od: Warszawski Underground Jazzowy), którego początkowym założeniem było pokazanie niezwykle bujnie rozwijającej się w Warszawie młodej sceny off-jazzowej (Elektrolot, Wiosna, Melancholia, Meritum, Ślimak Trio, Trifonidis, Batyskaf, Bauagan Mistrzów). Organizatorzy wbrew obiegowym opiniom, iż jedyne miejsca gdzie powstają twórcze i świeże formacje jazzowe to Trójmiasto i Bydgoszcz, udowadniają, że w stolicy nowe zespoły rosną jak grzyby po deszczu, swobodnie łącząc konwencje i bawiąc się oryginalnymi pomysłami. Edycja z 2006 roku to już WUJek Polska, czyli poszerzenie formuły festiwalu o wykonawców z innych miast (m.in. Baba, Stworywodne, Emiter.Arszyn, Sing Sing Penelope, Matplaneta). Część z "wujkowych" wykonawców doczekała się własnych wydawnictw fonograficznych.
Kolejna ciekawą inicjatywą na obecnej scenie warszawskiej jest cykl imprez pod nazwą Bauagan Mistrzów. Jest to również nazwa formacji założonej przez kontrabasistę Norbulla, początkowo istniejącej jako projekt skupiający zaprzyjaźnionych muzyków na dosyć luźne improwizacje w okolicach jazzu i hip-hopu. Połączenie żywych instrumentów z gramofonami, podszyte wokalami, wykluło się trzy lata temu w warszawskim klubie "Aurora", skład projektu był jak najbardziej zmienny i każdy koncert przynosił słuchaczom nowe, niezapomniane doznania. Po zdrowym okresie rozkwitu w przeróżnych klubach i składach, Bauagan stał się skrystalizowanym zespołem: Norbullo - kontrabas, Szupla - bębny i instrumenty perkusyjne, Janio - perkusja, BadylBazyl - sampler, OlaMonola - wokal, MadMike - wokal. W obecnej formie Bauagan dojrzał do w pełni zaaranżowanych utworów rozczapierzonych stylistycznie między jazzem, muzyką klubową, ragga i współczesnym hip-hopem. Tą unikatową mieszankę nazwali "międzystyl".
Wartą odnotowania była idea redakcji miesięcznika "City Magazine", która wpadła na ciekawy pomysł przygotowania kompilacji muzycznej inspirowanej Warszawą. Zaproszono do współpracy kilkunastu młodych warszawskich artystów, głównie z kręgu tzw. nowej elektroniki, którzy nagrali utwory inspirowane konkretnym miejscem w stolicy Polski. Dość lekkie, głównie chilloutowe "kawałki" złożyły się na płytę Warszawa: ścieżka dżwiękowa - oryginalny przewodnik po naszej metropolii. W nagraniu udział wzięli min: Patryk Zakrocki, Cpt. Sparky, Elektrolot, Baaba, Pustki, Poxe czy tez Arkana.
Mówiąc o aktualnie najciekawszych muzykach wywodzących się z Warszawy nie można pominąć Fisza, którego teksty niosą osobisty, wewnętrzny przekaz, pełen para-poezji oraz introwertycznych obserwacji. Teksty opierają się często na samej zabawie słowami w stylu inspirowanym twórczością
Mirona Białoszewskiego. W swej twórczości Fisz korzysta z pomocy cenionego producenta, a prywatnie rodzonego brata - Emade (ur. 1981), który oprócz operowania samplerem posługuje się także grą na perkusji i klawiszach. Tworzy on dla Fisza muzykę przestrzenną i spokojną, a jednocześnie mocną i sto procent autentyczną. Muzykę, której pierwsze inspiracje miały swe korzenie w starej hip-hopowej szkole Native Tongues (NYC) i we współczesnym Concious HipHopie. Potem nastąpił okres inspiracji kręgami Nu Soul, Nu Jazz a często po prostu starym Soulem i Funkiem lat 70. Ostatnio w muzyce Emade dużo jest nowoczesnego, modernistycznego hip-hopu, słychać w niej także szereg innych awangardowych nurtów współczesnej muzyki miejskiej (click/noise). Debiut Fisza Polepione dźwięki z 26 czerwca 2000 roku to przełomowa pod względem muzycznym i tekstowym płyta, która zrobiła duże zamieszanie na scenie hip-hopowej i spotkała się z samymi najwyższymi ocenami.
Z kolei na styku muzycznego nurtu hip-hopu i regge zwanego ragga, niezwykle ciekawie prezentuje się warszawski zespół Cinq G.
Cinq G w kapitalny sposób przyswoiło sobie zarówno samą muzykę, jak i całą otoczkę towarzyszącą dancehall i ragga. Muzyka pulsująca rytmem, tworzona w dużej mierze przy użyciu syntetycznych instrumentów, ale mimo to żywa i niezwykle energetyczna. Chwilami Cinq G bawi się konwencją i ociera o pastisz. Jednak nawet wtedy robi to z gracją i zaśpiewem, którego nie powstydziliby się rasowi sing-jaye.
Innym ciekawym zespołem na obecnej scenie warszawskiej jest The Car is On Fire, zespół, który postawił już krzyżyk na polskich, młodych kapelach gitarowych. Warszawska formacja potrafi w swej muzyce zawrzeć te elementy niezależnego grania, które zadowolą fanów Fugazi, jak i będą euforycznie przyjęte przez tych, którzy poszukują prawdziwych emocji w muzyce. Nad twórczością The Car Is On Fire wisi duch niepokornego brzmienia And You Will Know Us By The Trail Of Dead, slychać echa fascynacj Gang of Four, a można się też dosłuchać lekkiego powinowactwa z Sunny Day Real Estate (sami wśród swoich inspiracji wymieniają: Les Savy Fav, Dismemberment Plan, Wrens czy Modest Mouse).
The Car is On Fire w wysmakowany sposób łączą drapieżność z powalającymi melodiami oraz post-punkowy jazzgot gitar. Uwagę przykuwa też osobliwa barwa głosu wokalisty, świetnie podany angielski wszystkich śpiewająco-wrzeszczących, pełne skupienia zachowanie sceniczne oraz rozsadzająca energia ich piosenek.
Na scenie klubowej od lat działa i budzi uznanie Jacek Sienkiewicz, który obecnie jest najbardziej znanym w świecie polskim artystą tworzącym muzykę elektroniczną. Od kilku lat stale gra w klubach całej Europy. Jego płyty można znaleźć w sklepach całego świata. Zawdzięcza to wyłącznie swej oryginalności i konsekwencji. Urodzony w Warszawie 28 lat temu, otoczony był muzyką od najmłodszych lat. I chociaż pierwszą jego wielką fascynacją był rap początku lat 90., to wkrótce za sprawą pierwszych podziemnych imprez zafascynowała go muzyka powszechnie znana jako techno. Zaczął przywozić pierwsze winylowe płyty z Berlina (w Polsce nie istniały jeszcze wtedy takie sklepy) i zaczął grać na imprezach, od początku preferując muzykę ambitną, choć mało popularną, czyli minimal techno. Zdając sobie jednak sprawę z ograniczeń, jakie niesie rola DJ-a, zaczął myśleć o tworzeniu własnych utworów, początkowo inspirowanych minimalnym brzmieniem z Detroit. Po zakupie pierwszego instrumentu, legendarnego TB-303, rozpoczął kompletowanie sprzętu i prace nad własnymi kompozycjami.
Również na scenie elektronicznej awangardy scena warszawska ma swojego reprezentanta. Projekt Rh+ jest prawdziwym collagem brzmień, trudnym do jednoznacznej klasyfikacji. Instrumenty tradycyjne - flet i skrzypce, często przetworzone elektronicznie, hipnotyczne wokalizy, bateria współczesnych dźwięków komputerowych i syntezatorowych, samplera, a do tego odgłosy różnego rodzaju przedmiotów i narzędzi przenoszą słuchacza z sali koncertowej do wnętrza maszyny cyfrowej, z pola walki na plac budowy, i dalej - w nieznaną przestrzeń. Twórczość muzyczna Rh+ nie jest łatwa do sklasyfikowania. Aby ją opisać najkrócej można stwierdzić, że jest to przede wszystkim awangardowa i eksperymentalna muzyka współczesna, której w tej formie próżno szukać wśród rodzimych wykonawców. Grupa Rh+ znana dotąd głównie z niezależnej warszawskiej sceny muzycznej wyróżniała się zawsze swoimi koncertami, zwłaszcza w kultowych już klubach muzycznych - "Aurorze", "Jazzgocie" i "Galerii OFF" w Warszawie, w bydgoskim "Mózgu" czy krakowskim "Re". Ich multimedialny charakter został w pamięci publiczności jako żywiołowa kreacja z pogranicza sztuk: muzyki, filmu i teatru, skierowana do odbiorców zainteresowanych raczej sztuką wysoką i niekoniecznie najłatwiejszą w odbiorze, czasami kontrowersyjną.
Barwnym zespołem z Warszawy jest również Kapela Ze Wsi Warszawa. Grupa istnieje od 1997 roku. Na jej repertuar składają się awangardowe interpretacje ludowych melodii tanecznych, tańców, ballad i wiejskich pieśni, wykonywane z wykorzystaniem archaicznych instrumentów i tzw. białego głosu.Mimo wierności tradycyjnym technikom gry i śpiewu, pełne inwencji wykonania dawnych utworów brzmią zaskakująco nowocześnie i są w pełni zrozumiałe dla współczesnego odbiorcy.
Kapela zdobyła wiele nagród na polskich i zagranicznych festiwalach folkowych, m.in. "Scena Otwarta" Mikołajki Folkowe 1997 oraz nagroda Orkiestry św. Mikołaja, Festiwal Polskiego Radia "Nowa tradycja" - 1998 roku - II nagroda i nagroda publiczności.
Inną niezwykle ciekawą artystką, zainspirowana Warszawą jest
Maria Peszek. Jej debiutancki album Miasto Mania to zarazem ścieżka muzyczna do multimedialnego spektaklu o tym samym tytule, którego premiera miała miejsce w warszawskiej Fabryce Trzciny. Miasto Mania to bowiem płyta opatrzona współczesnym brzmieniem, można rzec wielkomiejska, nagrana przy udziale lidera Voo Voo Wojciecha Waglewskiego i jego synów - Emade i Fisza. W warstwie muzycznej to proste, prawie minimalistyczne piosenki o nieco mrocznym rodowodzie, w których gdy do głosu dochodzi Waglewski ojciec dominują jazzowe harmonie, gdy zaś pałeczkę przejmują synowie - wszystko pulsuje brzmieniem reggae i dub. Miasto Mania to również intrygujący głos Peszek.
Przytoczone powyżej przykłady pokazują, że oferta warszawskiej, szeroko rozumianej sceny muzycznej jest stosunkowo bogata i różnorodna. W kilku przypadkach (np. reggae-danchall, off-jazz, hip-hop) można pokusić się o nazwanie zjawiska zalążkiem sceny muzycznej w ujęciu szczegółowym (nawiązującym do klasycznych historycznych przykładów polskich i zagranicznych). Jednak na prawdziwy przełom i możliwość trwałego zapisania się w historii polskiej muzyki popularnej współczesna warszawska scena muzyczna i to bez względu na jej odcień musi jeszcze poczekać. Być może wpływ na taką sytuację ma także, swoiste traktowanie Warszawy przez jej mieszkańców, dla których stanowi ona głównie miejsce pracy i kariery zawodowej.