Wyróżniony plakat w 9. edycji konkursu Galerii Plakatu AMS, proj. Piotr Micherewicz
Jak należało się spodziewać, rok 2010 zdominował najsławniejszy polski kompozytor. Obchody 200. rocznicy urodzin Fryderyka Chopina zawładnęły życiem muzycznym, nie tylko w filharmoniach czy na festiwalach. Na szczęście nie do końca.
Organizatorzy Roku Chopinowskiego zebrali w oficjalnym kalendarium około trzech tysięcy wydarzeń w kraju i zagranicą. Przeważają oczywiście koncerty, które odbyły się nawet w tak odległych kulturowo krajach jak Kenia czy Peru. Fryderyk Chopin był też w jazzowych klubach, w muzeach i na ulicach. Popularność zyskały kamienne ławki w centrum Warszawy, grające utwory Chopina czy przejścia dla pieszych oznakowane na jezdniach biało-czarna klawiaturą.
Spotkania najlepszych pianistów
Rok Chopinowski sprawił, że Polskę odwiedziło wyjątkowo wielu znakomitych artystów. Już w pierwszym dniach stycznia oba koncerty Fryderyka zagrał w Warszawie z Orkiestrą Filharmonii Narodowej Lang Lang (czytaj więcej...). Kolejne pianistyczne sławy przyjechały na obchody urodzin kompozytora. Cykl koncertów w Warszawie - między 22 lutym a 1 marca – stał się przeglądem różnych sposobów podejścia do muzyki Chopina - od romantycznej wirtuozerii Ewgenija Kissina w stylu godnym dawnym mistrzów klawiatury, po totalną destrukcję Koncertu f-moll w ujęciu Ivo Pogorelicia, który mamił publiczność złudzeniem, że buduje oryginalną interpretację.
Niezwykle atrakcyjna była też szósta edycja sierpniowego Międzynarodowego Festiwalu "Chopin i jego Europa" - najlepsza i najokazalsza z dotychczasowych. Została wydłużona z dwóch tygodni do miesiąca, przygotowano 56 koncertów z udziałem dwóch tysięcy wykonawców. Gwiazdy pianistyki - Martha Argerich, Maria Joao Pires czy Nelson Freire – spotkały się z młodymi talentami (Benjamin Grosvenor, Jan Lisiecki), wybitni znawcy gry na starych fortepianach (Andreas Staier) sąsiadowali w programie ze Stanisławem Buninem lub Ianem Hobsonem, uznającymi współczesne instrumenty. A dwójka laureatów Konkursu Chopinowskiego - Ewa Pobłocka i Dang Thai Son – przygotowała specjalny zestaw utworów na cztery ręce.
Atrakcji było jednak znacznie więcej. Zagrali fenomenalni skrzypkowie (Joshua Bell, Thomas Zehetmair) i czołówka najlepszych na świecie wiolonczelistów (Mischa Maisky, Steven Isserlis, Antonio Meneses). Był ciekawy nurt spotkań z muzyką improwizowaną, podczas których chopinowskie tematy wykorzystywali: trębacz Tomasz Stańko czy wokalista Bobby McFerrin.
Europejskie festiwale
Zaletą festiwalu "Chopin i jego Europa" jest to, że nie skupia się wyłącznie na twórczości patrona lecz pokazuje muzykę epoki i czasów późniejszych. Poznajemy dzieła, które inspirowały Chopina oraz utwory zrodzone z fascynacji jego twórczością. Z tego pierwszego nurtu wydarzeniem na skalę światową stała się Norma Belliniego wykonana według partytury na nowo opracowanej przez skrzypka i dyrygenta Fabio Biondiego. Dzięki włoskiemu zespołowi dawnych instrumentów Europa Galante, międzynarodowym solistom oraz perfekcyjnie przygotowanemu Chórowi Opery i Filharmonii Podlaskiej to arcydzieło belcanta nabrało nowych barw. Do drugiego nurtu należał wieczór pianisty jazzowego Uri Caine'a oraz przedstawicieli muzyki komputerowo przetwarzanej: Cezarego Duchnowskiego i Agaty Zubel (także wokalistka). Wespół z wiolonczelistą Andrzejem Bauerem i perkusistą Jackiem Kochanem opracowali oni na nowo preludia z op. 28 Chopina.
Festiwal "Chopin i jego Europa" stał się jednym z najlepszych letnich wydarzeń muzycznych na naszym kontynencie i ciekawe, czy w następnych latach Warszawa wykorzysta go do swej promocji w świecie. Drugą taką szansą może być festiwal "Chopin Open" zorganizowany w Warszawie po raz pierwszy. To polska edycja "La folle journée" (więcej o tegorocznym festiwalu...), czyli "Szalonych dni muzyki", które kilkanaście lat temu narodziły się w Nantes, a ich ogromny sukces sprawił, że pomysł przeniósł się do różnych miast świata.
"Szalone dni muzyki" to festiwal nietypowy. Trwa kilka dni, muzyka rozbrzmiewa od rana do wieczora, w kilku salach równocześnie. Widz kupując tani bilet wybiera, czego i kogo chce słuchać. Warszawska edycja zorganizowana z okazji Roku Chopinowskiego (stąd tytuł "Chopin Open") przyciągnęła w jeden z czerwcowych weekendów dwadzieścia osiem tysięcy widzów. Zaoferowano im sto dwadzieścia koncertów w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej, w Teatrze Narodowym i w namiocie ustawionym na placu Teatralnym. Wystąpiło czterystu pięćdziesięciu artystów, w tym takie gwiazdy jak Barbara Hendricks, Boris Bieriezowski czy Sinfonia Varsovia pod batutą Marca Minkowskiego oraz Krzysztofa Pendereckiego. Można było posłuchać J.S. Bacha i kompozycji współczesnych, wykonano wszystkie utwory Chopina, zarówno w wersjach oryginalnych, jak i w opracowaniach dokonanych przez akordeonowe Motion Trio, fortepianowo-perkusyjny Kwadrofonik czy grający na kieliszkach Glass Duo.
Po Roku Chopinowskim pozostaną także programy edukacyjne, kilkadziesiąt wydawnictw i poczynione inwestycje. Odremontowano miejsce urodzin Chopina - dworek w Żelazowej Woli, dobudowano tam salę koncertową i infrastrukturę turystyczną, a kościołowi w pobliskim Brochowie, w którym ochrzczono małego Fryderyka, przywrócono niegdysiejszą świetność. Przemianę przeszło Muzeum Chopina w Zamku Ostrogskich w Warszawie. Po gruntownym remoncie ponad trzykrotnie zwiększyło powierzchnię ekspozycyjną - z 800 m kw. do 1800 m kw. Konkurs na aranżację sal wygrali włoscy architekci Ico Migliore i Mara Servetto, którzy posłużyli się najnowocześniejszą technologią. Dzięki elektronicznemu biletowi zwiedzający mogą wybierać informacje, które chcą poznać, posłuchać muzyki w specjalnych kabinach lub na ekranach-książkach przesuwać nuty utworów.
Odmłodzony konkurs
16. edycja Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina potwierdziła natomiast, że to jeden z najważniejszych i najtrudniejszych konkursów muzycznych na świecie. Chęć startu wyraziła rekordowa liczba trzystu pięćdziesięciu trzech pianistów. Po raz pierwszy zorganizowano wstępne eliminacje, do których zakwalifikowano dwustu dziewięciu kandydatów. Jury pozytywnie oceniło osiemdziesiąt osób z dwudziestu czterech krajów. Organizację konkursu przejął Narodowy Instytut Fryderyka Chopina i dokonał licznych, a korzystnych zmian. Dzięki wstępnej selekcji uniknięto ewidentnych pomyłek w kwalifikowaniu kandydatów, w sposób zasadniczy zmieniono zasady doboru jurorów. Niemal o połowę zmniejszono ich liczbę - do dwunastu osób, zredukowano udział Polaków, a zamiast pedagogów zaproszono przede wszystkim koncertujących pianistów.
Tak skompletowane jury 16. Konkursu Chopinowskiego nie ceniło grzecznej poprawności, z której znani są pianiści japońscy czy chińscy. Przedstawiciele Dalekiego Wschodu ponieśli więc w tym roku klęskę. Wśród osiemdziesięciu jeden uczestników pierwszego etapu było ich trzydziestu czterech, w tym siedemnastu reprezentantów Japonii. Nikt z tej grupy nie dotarł do finału. Jurorzy szukali natomiast osobowości i każdy jej objaw potrafili dostrzec, a decyzje jurorów przyjmowano znacznie spokojniej niż dawniej. Dopiero ostateczny werdykt przyznający pierwszą nagrodę Juliannie Awdiejewej z Rosji, wywołał kontrowersje, ale przyczyn należy raczej upatrywać w wyjątkowo wyrównanym poziomie tegorocznego konkursu. Możliwy był każdy układ czołowej piątki, w której obok Rosjanki znaleźli się Austriak Ingolf Wunder i Lukas Geniušas (Rosja/Litwa), Daniił Trifonow z Rosji oraz Ewgeni Bożhanow z Bułgarii. Oni wszyscy powinni w przyszłości odnosić sukcesy na światowych estradach.
Kompozytorskie odkrycia
Światu oferowaliśmy jednak nie tylko muzykę Fryderyka Chopina. W katedrze Westminster w Londynie odbyło się pierwsze w Wielkiej Brytanii wykonanie Requiem Romana Maciejewskiego. W 2010 roku przypadła 100. rocznica urodzin tego jednego z najoryginalniejszych polskich kompozytorów XX wieku. Jego Requiem to monumentalny utwór, wymagający wielkiej liczby wykonawców. W Londynie było ich trzystu pięćdziesięciu - oprócz czworga solistów-śpiewaków także BBC Symphony Orchestra, BBC Singers i BBC Symphony Chorus. Całością dyrygował Michał Dworzyński, a koncert w katedrze westminsterskiej, który był znalazł się w programie PolskaYear na Wyspach Brytyjskich, "The Times" uznał za jedno z wydarzeń sezonu.
Jeszcze większe zainteresowanie wzbudziła w 2010 roku twórczość Mieczysława Weinberga, mało dotąd znana w świecie. Zdominowała słynny letni festiwal w Bregencji. Ten syn muzyka żydowskich teatrzyków Warszawy urodził się w stolicy Polski w 1919 roku, po wybuchu II wojny światowej znalazł się w Związku Radzieckim i tam spędził resztę życia (zmarł w 1996 roku). W Bregencji, gdzie koncertom i spektaklom towarzyszyło sympozjum poświęcone Weinbergowi, przedstawiano go jako polskiego kompozytora, zresztą on zawsze podkreślał swą polskość. Dowodem na to może być opera Pasażerka, której premiera stała się punktem kulminacyjnym festiwalowego programu w Bregencji.
Weinberg uważał Pasażerkę za dzieło swego życia, choć napisał kilka innych oper, dwadzieścia sześć symfonii i wiele utworów kameralnych. Ukończył ją w 1968 roku, ale do prapremiery doprowadził dopiero teraz wybitny reżyser brytyjski David Pountney, kierujący festiwalem w Bregencji. Korzystał przy tym z uwag Zofii Posmysz, autorki powieści, "Pasażerka", opartej na jej przeżyciach obozowych z Auschwitz. Powieść, którą Weinbergowi jako temat do opery podsunął najbliższy przyjaciel, Dymitr Szostakowicz, przed laty zainspirowała również Andrzeja Munka do nakręcenia filmu (Pasażerka).
Spektakl Pountneya miał wręcz filmowy, dynamiczny montaż i umiejętność takiego pokazania postaci, jakbyśmy oglądali ich ekranowe zbliżenia. David Pountney dał dowód reżyserskiego mistrzostwa płynnym połączeniem obozowych retrospekcji ze scenami na transatlantyku, gdzie była SS-manka Lisa rozpoznaje wśród pasażerek dawną więźniarkę, Martę. Umiejętnie operując symbolami - kolejową rampą, stosem butów, popiołem usuwanym z pieca krematorium - stworzył spektakl poruszający. W muzyce Weinberga nie ma patosu, jest wciągająca słuchacza mieszanka konwencji: jazz i Bach, folklor i walc (ulubiona melodia komendanta obozu). Całość została znakomicie zinstrumentowana, na dodatek tak, by głos ludzki mógł brzmieć naturalnie.
Operowe prapremiery
W Bregencji publiczność oglądała Pasażerkę w napięciu. Inscenizacja Davida Pountneya dotarła również do Warszawy (więcej o warszawskiej premierze...), jest bowiem koprodukcją festiwalu w Bregencji, Teatru Wielkiego - Opery Narodowej oraz londyńskiej English National Opera i Teatro Real w Madrycie, dokąd pojedzie w następnych sezonach. Świadczy to jednak nie tylko o tym, że polskie teatry stają się partnerami dla zagranicy, bo działania koprodukcyjne podjęły w 2010 roku też Opera Wrocławska, Teatr Wielki w Poznaniu i Teatr Wielki w Łodzi. Dyrektorzy docenili również rodzimy repertuar. W ostatnich dwóch dekadach prapremiera polskiej opery współczesnej zdarzała się raz na dwa lata. W tym roku - nie licząc Pasażerki - odbyło się ich aż pięć.
W Operze Narodowej Maja Kleczewska wystawiła Sudden Rain Aleksandra Nowaka i Between Agaty Zubel (więcej...). On jest trzydziestolatkiem ze Śląska, w 2008 roku nominowanym do muzycznej Nagrody Mediów Publicznych. Agata Zubel, kompozytorka i wokalistka, laureatka Paszportu "Polityki", uznana została największym talentem polskiej muzyki ostatnich lat. Oboje stworzyli utwory o otwartej formie, nic dziwnego, że ich inscenizacje powierzono młodej reżyserce, która w teatrze dramatycznym zyskała uznanie oryginalnymi, autorskimi spektaklami. Utwory te Maja Kleczewska wykorzystała do stworzenia opowieści o chorobie naszych czasów: o zagubieniu i niemożności porozumienia.
Ewelina Pietrowiak przygotowała na wrocławski Festiwal Polskiej Muzyki Współczesnej "Musica Polonica Nova" prapremierę Matki czarnoskrzydłych snów Hanny Kulenty. To monolog chorej na schizofrenię kobiety, rozpisany na trzy śpiewaczki i dwie aktorki. Muzyka jest tu natrętna, męcząca, ale uzależnia słuchacza jak lek psychotropowy, a przez półtorej godziny pozostajemy w umyśle chorej Klary. To, że nie gubimy się w domysłach, zawdzięczamy reżyserce, umiejącej przełożyć potok słów i symboli na sceniczne obrazy.
Kolejny młody reżyser Michał Zadara zrealizował również we Wrocławiu prapremierę opery Eugeniusza Knapika La libertá chiama la libertá z librettem belgijskiego dramaturga, reżysera, choreografa i performera Jana Fabre (premiera miała miejsce podczas 2. Festiwalu Opery Współczesnej). Z poetyckiego, ale pogmatwanego myślowo tekstu Zadara zdołał stworzyć spójne widowisko o ludzkich marzeniach. Spektakl o niespiesznym rytmie ma wiele pięknych scen i - co rzadkie u współczesnych reżyserów pracujących w operze - całkowicie podporządkowane zostało postromantycznej muzyce Knapika.
Listę tegorocznych prapremier zamyka grudniowa prezentacja w Teatrze Wielkim w Łodzi opery Marty Ptaszyńskiej Kochankowie z klasztoru Valdemosa w inscenizacji Tomasza Koniny. Bohaterami tego utworu są Fryderyk Chopin i George Sand (więcej o łódzkiej premierze...).
Polskie teatry, które przez lata głównie odświeżały operowe hity - Traviatę, Toscę czy Carmen, w 2010 roku zdecydowanie odświeżyły repertuar. Wydarzeniem stała się Katia Kabanowa Leoša Janačka w Operze Narodowej w inscenizacji Amerykanina Davida Aldena (więcej o warszawskiej premierze...). Jego spektakl jest surowy jak świat tytułowej bohaterki i przejmujący jak jej tęsknota za miłością. Trzyaktowa Katia Kabanowa trzyma widza w napięciu, choć akcja rozwija się powoli. Każda postać precyzyjnie buduje napięcie, wszystkie gesty oraz spojrzenia mają znaczenie. Reżyserię Aldena podbudował czeski dyrygent Tomas Hanus oraz wyrównany, świetny zestaw solistów na czele z Wiolettą Chodowicz (Katia). Ta śpiewaczka miała udany sezon, bo świetną kreację stworzyła w innej operze niewystawianej od lat w Polsce - w Rusałce Antonina Dvořaka w Teatrze Wielkim w Łodzi (więcej...).
Po ponad czterdziestu latach na polskie sceny powróciła Elektra Richarda Straussa. Premierę w Operze Narodowej w Warszawie przygotował kolejny wybitny twórca europejskiego teatru Willy Decker, który zyskał sławę spektaklami surowymi, wręcz ascetycznymi, zawsze jednak kipiącymi emocjami. Taka była jego Elektra, w której antyczni bohaterowie pozbawieni zostali dostojeństwa i przekonania o słuszności swych racji. Decker pokazał ludzi zaślepionych i zmęczonych, którym sytuacja nakazuje robić to, na co tak naprawdę nie mają ochoty. Ewa Podleś stworzyła wstrząsającą postać Klitemnestry - na przemian wyniosłej władczyni, matki próbującej odzyskać córkę i morderczyni targanej wyrzutami sumienia.
Z innych nowości repertuarowych wymienić trzeba Żywot rozpustnika Igora Strawińskiego w Warszawskiej Operze Kameralnej w reżyserii Marka Weissa (więcej...) oraz polskie premiery Legendy o Maryi Bohuslava Martinů w Operze Wrocławskiej (spektakl w inscenizacji Jiŕego Heřmana powstał w koprodukcji z Národním Divadlem w Pradze odbył się podczas 2. Festiwalu Opery Współczesnej) i Orestei Iannisa Xenakisa. W Operze Narodowej wystawił ją Michał Zadara, przemieniając antyczną tragedię w gorzką lekcję polskiej historii: od końca II wojny po grudniowe strajki z 1970 roku. Rozbudowane pomysły Zadary tym razem często poszły odrębnym torem niż muzyka, ale niesłychanie jednak przykuwały uwagę (więcej o tej inscenizacji...).
Polskie głosy
Polacy byli obecni na operowych scenach Europy i Ameryki. W Tel Awiwie Mariusz Treliński pokazał znaną z Warszawy i Łodzi inscenizację Damy pikowej Piotra Czajkowskiego, publiczność Bilbao oglądała Ernaniego Giuseppe Verdiego w reżyserii Michała Znanieckiego (spektakl w koprodukcji z Teatrem Wielkim w Poznaniu). Dwie premiery przygotował Krzysztof Warlikowski, jak zawsze wzbudzając kontrowersje odczytaniem klasycznych dzieł. W Theatre La Monnaie w Brukseli wystawił Makbeta Verdiego, a w berlińskiej Staatsoper - The Rake's Progress Strawińskiego (więcej o tej premierze...).
Sukcesy odnotowali w 2010 roku śpiewacy. Piotr Beczała zachwycił wiosną widzów wiedeńskiej Staatsoper jako Rudolf w Cyganerii, mając najznakomitszą partnerkę - Annę Netrebko. Potem oboje wystąpili w tej operze Pucciniego w Metropoilitan w Nowym Jorku, a latem spotkali się na festiwalu w Salzburgu w Romeu i Julii Gounoda. Tytuł jednej z recenzji brzmiał: "Kiedy sławna Julia spotyka idealnego Romea". Systematycznie rozszerza repertuar Aleksandra Kurzak, po lutowym debiucie w Traviacie Verdiego w Operze Narodowej, bardzo spodobała się jako Donna Fiorilla w Turku we Włoszech Rossiniego w Covent Garden w Londynie. A jesienią zebrała bardzo dobre recenzje w Seattle za kolejny debiut (Łucja z Lammermooru). Rolą doktora Malatesty w Don Pasquale Donizettiego powrócił do Metropolitan Mariusz Kwiecień. Jako Stankar w Stiffeliu Verdiego spodobał się tam Andrzej Dobber, którego zaproszono również do zaplanowanej na Sylwestra premiery Traviaty. A po udanych debiutach w Gran Teatre del Liceu w Barcelonie, berlińskiej Staatsoper i na festiwalu w Bregencji przyspieszenia nabrała kariera kolejnego polskiego barytona, Artura Rucińskiego.
Na światowych estradach aktywny był Krystian Zimerman. Każdy występ niezbyt często koncertującego pianisty przyjmowany jest z ogromnym zainteresowaniem, tym razem dał cała serię recitali chopinowskich.
Odnotujmy również poczynania zaledwie dwudziestodziewięcioletniego dyrygenta, Krzysztofa Urbańskiego, który kilka miesięcy temu został dyrektorem orkiestry symfonicznej w norweskim Trondheim, a ostatnio popisał kontrakt na objęcie podobnego stanowiska w Indianapolis. Będzie najmłodszym szefem orkiestry w USA.
Chopin był w 2010 roku wszędzie, ale nie opanował całkowicie życia koncertowego w kraju, choć niemal wszystkie wydarzenia uwzględniały 200. rocznicę jego urodzin. Tematem dominującym na przykład na 53. Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Współczesnej Warszawska Jesień była muzyka na różne klawiatury (od klawesynu do komputera). Ale w programie znalazło się też miejsce na prawykonanie nowego utworu Pawła Szymańskiego a piú corde na fortepian i osiem harf (napisanego na 10-lecie Instytutu Adama Mickiewicza) czy III symfonię Agaty Zubel - precyzyjnie skonstruowaną, dramaturgicznie wyrazistą, odważnie poszukującą nowych brzmień orkiestry i solowego instrumentu - trąbki.
Muzykę polską promowaliśmy też na płytach CD. Narodowy Instytut Fryderyka Chopina zakończył w 2010 roku wydawanie unikalnej w skali światowej tzw. "czarnej serii" z kompletem utworów Chopina granych na oryginalnych, XIX-wiecznych fortepianach. Warto odnotować inicjatywę szwedzkiej firmy Sterling, która wspólnie z Polskim Radiem wydaje utwory orkiestrowe Zygmunta Noskowskiego. Na Targach MIDEM w Cannes zainteresowaniem cieszyły się dwie inne płyty firmowane przez Polskie Radio: Maria Romana Statkowskiego i Przygoda króla Artura Grażyny Bacewicz. Pięciogwiazdkowe recenzje w prasie europejskiej zdobyły utwory Andrzeja Panufnika nagrane dla niemieckiej firmy Classic Produktion Osnabrück przez Polską Orkiestrę Radiową pod dyrekcją Łukasza Borowicza na płycie Andrzej Panufnik. Symphonic works volume 1, a także płyta z ariami słowiańskimi, które dla firmy L'Orfeo z tą samą orkiestrą zaśpiewał Piotr Beczała. Wybrał m.in. fragmenty z oper Stanisława Moniuszki, Władysława Żeleńskiego i Feliksa Nowowiejskiego. Historię muzyki polskiej tworzył bowiem nie tylko Fryderyk Chopin, ale i wielu innych kompozytorów, których dotąd nie umieliśmy wypromować w świecie.
Autor: Jacek Marczyński, grudzień 2010.