[Jacek Bierut: PiT. Oficyna Wydawnicza ATUT - Wrocławskie Wydawnictwo Oświatowe, Wrocław 2007, ss. 248.]
PiT to tytuł nagrodzonej przez Fundację Kultury powieści Jacka Bieruta. Zdanie:
"W obawie przed Urzędem Skarbowym wszystkie imiona zostały zmienione" - jest z kolei informacją, jaką znajdziemy w miejscu, w którym autorzy zwykle umieszczają motto. Wszystko wskazuje więc na to, że będziemy mieli do czynienia z historią mocno związaną z perypetiami podatkowymi. Nic bardziej mylnego. Bierut, jak się okazuje, tytułem i powyższą informacją świadomie prowadzi czytelnika na manowce. Powieść nie ma bowiem nic wspólnego ze składaniem deklaracji podatkowych ani z Urzędem Skarbowym. Ten przewrotny, choć w sumie nieskomplikowany pomysł powoduje, że z zainteresowaniem zaczynamy poznawać powiązane ze sobą losy dwóch mężczyzn. "Pau" i "Tony" to tytuły dwóch części, na które dzieli się powieść, ich inicjały natomiast to rozwiązanie tajemnicy tytułu książki.
Bohaterem "Pau" (Pau to skrót od imienia Paulina) jest mężczyzna prowadzący bardzo przeciętne, mieszczańskie życie. Kolejne dni upływają mu na powtarzaniu tych samych czynności. Tak mocno przyzwyczaja się do przewidywalności, że wcale nie liczy na coś zaskakującego, ale z niecierpliwością czeka, by po raz kolejny wydarzyło się to samo. Ład i porządek, w jakim funkcjonuje, ulega zburzeniu, gdy pewnego ranka biegający mężczyzna, który zawsze mijał go w parku, nie pojawia się. Ten moment jest początkiem zmiany. Bohater zaczyna biec... Decyzja, by ruszyć śladem nieobecnego biegacza, powoduje, że dotychczas monotonne i spokojne życie diametralnie się zmienia. Mężczyzna jest przypadkowo świadkiem bardzo dziwnej i podejrzanej rozmowy. Decyduje się zapobiec temu, co planują dwaj podsłuchiwani mężczyźni. Co ciekawe, od tego momentu przyglądamy się drugiej osobowości bohatera. Bezruch zamienia się w ruch, bierność w aktywność, statyczność w dynamikę, a pozycja obserwatora zostaje porzucona na rzecz uczestniczenia w wydarzeniach.
Przypadek wpływa więc na metamorfozę bohatera. Nie tylko dostrzegamy zmiany w działaniu, lecz także mamy okazję analizować przyczyny takich, a nie innych decyzji bohatera. Odkrywamy w nim dziecko, gdy bawi się w szpiega i detektywa, mężczyznę, gdy postanawia stanąć w obronie kobiety, obywatela, gdy próbuje ingerować w to, co nie jest zgodne z prawem, wreszcie brawurowego obrońcę, gdy bardzo szybko i chętnie decyduje się wejść w zupełnie nową dla niego sytuację i, co ważne, świetnie się w niej odnajduje. Przypadek - mimo nagłego przyśpieszenia tempa życia - wpływa również na dostrzeganie szczegółów, drobnych chwil, na docenienie rzeczy małych. Czytamy chociażby:
"Usiadłem na parapecie i wyjąłem z kieszeni wodę. Wypiłem ją kilkoma solidnymi łykami. Trochę spłynęło mi kącikiem ust. Przyjemna chwila. Woda pita w takim miejscu, w takim stanie, pozwala odkryć subtelne różnice. Dawno tak nie piłem. Być może w tym właśnie przepadłem, trudne to do dostrzeżenia, bo wydaje się mało istotne. Lekceważenie chwilek. Przesiewanie doznań przez sito zbyt gęste, zbyt poprawne, by jeszcze smakowały, by żyły. Bo ta woda smakowała teraz naprawdę. To prawie jak wolność".
W miejscu, które nie jest jego, wśród ludzi, którzy nie są jego znajomymi, w sytuacjach, które na co dzień mu się nie przydarzają, bohater odczuwa prawdziwość istnienia. Uświadamia sobie, że to, co dotychczas wydawało mu się obce, jest tak naprawdę bliskie, a to, do czego się przyzwyczaił i co jest jego codziennością, drażni i budzi zniecierpliwienie.
Bohater części zatytułowanej "Pau" okazuje się człowiekiem zagubionym i samotnym. Kolejne dziwne przypadki, które coraz bardziej wplątują go w nie jego świat, z jednej strony mają wartość terapeutyczną - odsłaniają mu inne własne oblicze, z drugiej - przygnębiają, bo przecież to, co się dzieje, jest tylko na chwilę, jego zwyczajny świat jest zupełnie gdzie indziej. Nic więc dziwnego, że mężczyzna czuje się zmęczony:
"Jak ja to wcześniej powiedziałem? Zbyt wiele spraw trzeba rozumieć jednocześnie. Tak to chyba ująłem. Zbyt wiele rzeczy zostało już powiedzianych, niestety, to ogranicza pole manewru. Nawet jeśli wypowiedziało się je własnymi ustami. Jeśli powtarza się zdania, w gardle pojawia się smak torsji".
Bohater ma więc świadomość własnych ograniczeń i tego, że jego odkrycia są tak naprawdę wtórne. Pytanie o możliwość zapisania/opisania doświadczeń zamienia się w pytanie o ich ważność i o szanse odtworzenia minionego za pomocą słowa.
Bohaterem drugiej części książki, zatytułowanej "Tony", jest mężczyzna, od którego wszystko się zaczęło w "Pau", a mianowicie ów nieobecny biegacz. Okazuje się, że on także traktuje spotkania w parku jako ważny punkt odniesienia, coś, co chociaż częściowo porządkuje coraz bardziej widoczne symptomy szaleństwa:
"Przyzwyczaiłeś się do niego i do szukania w pamięci odpowiedzi na pytanie: kim jest i w jakich okolicznościach go spotkałeś, bo nie miałeś co do tego wątpliwości. Nigdy do tej pory cię nie zawiódł. Przechodził tamtędy każdego dnia od poniedziałku do piątku. Tylko w te dni wybiegałeś. To był jeden z tych pewników, które organizowały twój czas, a nawet skłonny jesteś powiedzieć - twój nieszczęsny świat. I pewnego dnia cała ta układanka wzięła w łeb".
Dlaczego? Oczywiście, również przez przypadek. Niespełniony muzyk jazzowy, człowiek wegetujący w poczuciu niemożności dotarcia do tego, co najważniejsze, zostaje wplątany w szereg dziwnych sytuacji. Trafia w te same miejsca, w których był bohater części pierwszej. Stanowi w pewnym sensie jego lustrzane odbicie. I chociaż ich milczący rytuał spotkań zostaje wcześniej przerwany, tak naprawdę ciągle trwa.
Bierut chętnie miesza w swojej powieści stylistykę różnych gatunków. Znajdziemy tu elementy powieści obyczajowej i kryminału miejskiego, wątki surrealistyczne i elementy powieści inicjacyjnej czy baśni. Dwaj mężczyźni, bohaterowie jego powieści, spotykają się codziennie. Choć się nie znają, szukają swojej obecności, w pewności porannego spotkania w parku upatrując stałości istnienia. Gdy relacja ta zostaje zaburzona, ich losy ciągle się przeplatają, aż wreszcie - przypadkiem - okazuje się, że w przeszłości obaj mężczyźni już się spotkali. Bierutowi udaje się przekonująco pokazać złudzenie, jakim jest poczucie, że znamy drugiego człowieka i że ów człowiek się nie zmienia. Obaj mężczyźni mają ze sobą wiele wspólnego. Stopniowe odsłanianie ich podobieństwa to ciekawy zabieg, zwłaszcza że muzyk cały czas buduje swoją postać w opozycji do tzw. łajzy. Powieść drogi, bo tak też można nazwać PiT, zamienia się w wędrówkę, której celem jest odkrycie samego siebie. Autor unika klasycznych rozwiązań fabularnych, a jego historia pełna jest fragmentów z pogranicza snu i jawy. Dzięki temu otrzymujemy wyraźny przekaz, że dopiero równowaga między realnym a wyobrażonym daje bohaterom istotny punkt zaczepienia. Mogą wówczas nie tylko obserwować, lecz także uczestniczyć, nie tylko widzieć siebie, lecz także wiedzieć coś o sobie.
Bernadetta Darska
© by "Twórczość" 2008