Żołnierz
W czasie wojny młody Ficowski uczy się na tajnych kompletach; nawiązuje kontakt ze środowiskiem konspiracyjnym w podwarszawskich Włochach. 13 października 1943 roku zostaje aresztowany podczas łapanki i zamknięty na Pawiaku. Po jakimś czasie zostaje wypuszczony. Ma dwadzieścia lat, gdy walczy w Powstaniu Warszawskim (ps. Wrak) na Mokotowie, w pułku "Baszta". Po powstaniu trafia do obozów jenieckich w Niemczech, udaje mu się uciec i w 1945 roku wraca do Warszawy. Jak wspomina żona pisarza Elżbieta Ficowska, on sam nie chciał nigdy mówić o powstaniu. Uważał, że jego w nim udział wynikał bardziej z przyzwoitości, niż z przekonania. Miał poczucie, że stracił w nim wszystkich przyjaciół z młodości i że gdyby nie powstanie, ci ludzie mogliby żyć i mogliby zrobić bardzo wiele dla Polski. Temat wojny i osobistej straty występuje u Ficowskiego już od pierwszego tomu wierszy pt. "Ołowiani żołnierze" (1948). W tytułowym wierszu pisał m.in. "Więc jak ci spojrzeć Przyjacielu, / w umarłe oczy? Jak uśmiechy / wygrzebać z mułu niepamięci / odpoznać – i iść dalej?"
Cyganolog
Ficowski po raz pierwszy dołączył do cygańskiego (dziś trzeba by raczej powiedzieć "romskiego", Ficowski jednak konsekwentnie pisze i mówi Cyganie/cygański) taboru w 1949 roku. W ich bardzo hermetyczne środowisko wprowadził go zaprzyjaźniony z Cyganami Edward Czarnecki. Początkowo Ficowski chciał pisać "cygańską powieść", ale rzeczywistość znacznie te plany zmodyfikowała. Pobyt z Cyganami był też sposobem na ukrycie się przed agentami Urzędu Bezpieczeństwa, którzy interesowali się nim z powodu jego AK-owskiej przeszłości. Ficowski nauczył się języka, zdobył zaufanie i przyjaźć wielu Cyganów - dzielił z nimi trudy koczowniczego trybu życia w ostatnim niemal momencie jego istnienia. Tradycyjny styl cygańskiego życia oparty na przemieszczniu się od wiosny do jesieni z miejsca na miejsce ustał ostatecznie w 1964 roku, ale już wcześniej od 1950 roku komunistyczne władze czyniły kroki mające na celu osiedlenie Cyganów (nazywano to "produktywizacją"). Podróże z Cyganami zaowocowały książkami "Cyganie polscy" (1953) i "Cyganie na polskich drogach" (1965), a z czasem innymi pozycjami: "Pod berłem pikowego króla" o sekretach wróżb cygańskich czy wspaniałaą książką baśni cygańskich dla dzieci pt. "Gałązka z drzewa słońca". W 1956 r. Ficowski wydał przetłumaczone przez siebie pieśni Papuszy – wydarzenie to zaważyło zarówno na jej jak i na jego życiu. Etykietka cyganologa, wybitnego znawcy Cyganów przysłoniła inne wcielenia Ficowskiego (przede wszystkim poety); był tym przyporządkowaniem nieco poirytowany - w wywiadzie z 1969 roku mówił: "Stratowany zostałem swojego czasy przez Cyganów" – na tę irytację z pewnością wpływ miał tragiczny obrót zdarzeń związanych z Papuszą.
Przyjaciel Papuszy
Papuszę poznał Ficowski podczas swojej pierwszej wyprawy z Cyganami w 1949 roku na Pomorzu (w okolicach Szczecina), w które to strony Cyganie z taboru Wajsa przywędrowali po wojnie (przed wojną wędrowali przede wszystkim po lasach Wołynia). Kiedy Ficowski do nich dołącza, tabór rozgląda już się za miejscem osiedlenia, do czego ludność cygańską namawiają (na razie jeszcze bez administracyjnego przymusu) władze. Papusza, która naprawdę nazywała się Bronisława Wajs, miała wtedy około 40 lat. To Ficowski odkrył poetycki talent Papuszy, ale co ważniejsze przekonał ją, że taki talent w ogóle posiada (sama w niego nie wierzyła) i namówił żeby swoje utwory zapisywała. Pierwsze listy od Papuszy z utworami zaczęły przychodzić do Ficowskiego już po pierwszej wędrówce z Cyganami – napisane koślawym pismem wiersze podpisywane były zawsze imieniem Papusza. Ficowskiego nazywała w nich pszałoro – czyli braciszkiem. Ficowski przetłumaczył pieśni Papuszy i zainteresował nimi m.in. Tuwima, który stał się wielkim zwolennikiem tej poezji.
Niestety publikacja wierszy w 1956 roku miała też swoje tragiczne skutki: "Już w latach 50. na Papuszę spadła lawina gróźb i oskarzeń – pisał Ficowski. "Grożono jej śmiercią, bito nawet. Przypłaciła to ciężką chorobą nerwową, która przerodziła się w psychozę, obsesje lękowe, które miały ją odtąd trapić – z przerwami – aż do samej niemal śmierci Ponad 30 ostatnich swych lat przeżyła jako – w istocie rzeczy – wyklęta". Ficowski pisał, że pod koniec życia 70-letnia Bronisława Wajs całkowicie zapomniała o Papuszy. Nie wracała do swych pieśni, wyrzuciła je z pamięci.
Autor piosenek
Do licznych wcieleń Jerzego Ficowskiego można dodać jeszcze jedno: Autor piosenek o tematyce cygańskiej. Najsłynniejszą z nich są "Jadą wozy kolorowe" śpiewane przez Marylę Rodowicz. Ciekawostką pozostają pisane przez Ficowskiego piosenki w języku romskim. Jedną z nich śpiewał Michaj Burano z zespołem Czerwono-czarni.
Schulzolog
"Sklepy cynamonowe" Schulza Ficowski przeczytał po raz pierwszy w roku 1942, w tym samym, w którym – jak się później okazało - Schulz został zamordowany. Książkę przyniósł mu kolega: "Pewnego dnia przeczytałem ją i… znalazłem się na pograniczu obłędu i zachwytu, ta lektura zadziałała na mnie jak jakiś dziwny środek, narkotyk czy spirytus, poczułem, że jestem chory, że to nie do zniesienia. Miałem wówczas 17 lat, zostałem ukąszony na całe życie…".
Schulza czytał przez całą okupację. Od razu po wojnie postanowił odnaleźć to, co zostało z twórczości i życia drohobyckiego pisarza. Rysunków zaczął szukać zaraz jak to było możliwe, jeszcze w latach 40. W tamtych latach tego typu poszukiwania zakładały listowne kwerendy, ogłoszenia prasowe, nawiązywanie kontaktu z ludźmi, którzy Schulza znali, i poszukiwania w terenie – w miejscach, w których Schulz bywał: Drohobyczu, Truskawcu, Lwowie.
To dzięki Ficowskiemu mamy dziś duży zbiór listów pisarza i opowieści z pierwszej ręki o nim. To on nawiązał kontakt z Józefiną Szelińską, narzeczoną Schulza, która przez lata zastrzegała sobie anonimowość (w listach występowała jako J.) Ficowski ustalił też, że to ona, a nie Schulz, była autorką podpisanego jego nazwiskiem przekładu "Procesu" Kafki.
Ficowski odnalazł wiele rysunków Schulza - wydał jego cykl "Xięga bałwochwalcza", wszystkie znalazły się w tomie "Księga obrazów" (wznowionej niedawno przez Słowo/Obraz Terytoria). Miał do siebie pretensje, bo wielu ważnych materiałów nigdy nie udało się znaleźć, jak listów do Szelińskiej ukrytych na strychu w domu w Janowie pod Lwowem, czy listów do Debory Vogel, które zawierały pierwszą wersję "Sklepów cynamonowych" (spłonęły zapewne rok przed przybyciem Ficowskiego do jej domu). Do końca życia uważał, że "Mesjasz" – legendarny utwór uchodzący za opus magnum Schulza – istnieje i że kiedyś wypłynie.
Ficowski był strażnikiem Schulza. Bronił go przed porównaniami z Kafką (dowodził, że od Kafki różni Schulza podejście do materii: „Życie, realna egzystencja miało dla Schulza najistotniejsze znaczenie jako surowiec twórczości"), a także innymi znawcami, którzy mogli mieć nad nim tę przewagę, że Schulza osobiście znali. W polemikach z Andrzejem Chciukiem - o to, czy pisarz przyjął w latach 30. katolicyzm - i Arturem Sandauerem - o to czy był atesistą i marksistą - bronił pisarza na gruncie faktów. Jego odpowiedź w obu przypadkach brzmiała: nie. Po latach Jerzy Jarzebski, inny badacz Schulza, był skłonny przyznać rację Ficowskiemu.
Jego zainteresowanie drohobyckim pisarzem zaowocowało dwiema książkami monograficznymi: "Regiony wielkiej herezji" (1967) i "Okolice sklepów cynamonowych" (1986) oraz wieloma innymi, których był wydawcą. Mimo to Ficowski zawsze mówił o sobie nie jako o znawcy, ale wyznawcy Schulza. Pisarza tego obok Leśmiana, którego tłumaczył (sic!), i Wojtkiewicza, któremu poświęcił monografię, uznawał za jednego z trzech swoich mistrzów – mistrzów w micie.
Tłumacz
Osobnym obszarem zainteresowań Ficowskiego jest praktyka przekładowa. Jego dorobek na tym polu obejmuje rzeczy tak różne jak rumuńska poezja ludowa (z tomu "Mistrz Manole"), twórczość Federico Garcii Lorki, dubrownicka poezja miłosna, żydowska poezja ludowa (tom "Migdały i rodzynki") i "Pieśń zamordowanego narodu żydowskiego" Icchaka Kacenelsona, cygańskie wiersze Papuszy, rosyjskie wiersze Leśmiana.
W swoich przekładach – nierzadko opartych na tłumaczeniach filologicznych (jak w przypadku wierszy rumuńskich czy jidysz) - Ficowski okazywał się zawsze niezrównanym mistrzem polszczyzny. Zastanawiając się nad tym, czy cokolwiek łączy te przekłady w całość, Jakub Ekier sugerował, że czymś takim – oprócz podobnie przekonującego brzmienia w języku polskim - może być ich uboczność, odległość od centrum."Ale co jest właściwie owym centrum? Współczesny język polski? Rodzinna Warszawa języka polskiego? Czy może jego osobowość?".
Większość przekładów Jerzego Ficowskiego zostało zebranych w tomie "Mistrz Manole i inne przekłady" wydanych przez wydawnictow Pogranicze w 2004 r.
Poeta
Debiutował w 1948 roku tomikiem wierszy "Ołowiani żołnierze". Krytycy zwracali uwagę, że początkowo pisał pod wpływem Juliana Tuwima, później nawiązywał do awangardy międzywojennej, operował językiem groteski i elementami świata baśniowego. W sumie wydał 14 tomów poezji.
Za swój najważniejszy tom uznawał pisany przez wiele lat "Odczytanie popiołów" (1980), podejmujący temat Holocaustu ("Pisałem długo by nie obrażać tym, co piszę" – mówił po latach). Ficowski miał poczucie, że "wiersz nie musi przebierać się w kostium ani być wynalazkiem, nie musi trzymać się zasady mało słow. Jest odkryciem dziwnej, czasem mgicznej prawdy o świecie" – mówił w wywiadzie z Lidią Ostałowską. O Ficowskim, w kontekście poezji o Holokauście, pisał Henryk Grynberg, że to najważniejszy poeta – " po nim jest wielka wielka próżnia". Jego wiersze jak "Wniebowzięcie Miriam z ulicy zimą 1942" czy "Sześcioletnia z getta żebrząca na Smolnej w 1942 roku".
Wcześniej w 1968 roku poezją Ficowskiego zachwycił się Marc Chagall, który zilustrował dedykowany mu poemat "List do Marc Chagalla" (wszedł potem w skład "Odczytania popiołów").
Poezja była dla Ficowskiego rzeczą świętą: „Poezja nie jest zajęciem. To odświętne chwile. Wiersz się zdarza". Mówił, że pisanie wierszy to jedyny dostępny mu rodzaj praktyki sakralnej.
Opozycjonista
Ficowski miał poczucie, że brak mu żyłki społecznika, mimo to przez wiele lat aktywnie działał w opozycji. W 1968 r. był jednym z wnioskodawców zwołania nadzwyczajnego zebrania ZLP potępiającego politykę kulturalną władz. W 1971 był autorem listu przeciw antysemickiej nagonce, pozbawianiu obywatelstwa ludzi zmuszonych do emigracji oraz apelu o umożliwienie im powrotu do kraju.
W grudniu 1975 roku Ficowski został jednym z sygnatariuszy "Memoriału 59", w którym sprzeciwiano się zmianom w konstytucji. Trzy lata później wstąpił do Komitetu Obrony Robotników. "Poszedłem do powstania nie dlatego, że lubię strzelać, bo żaden ze mnie snajper. Wstąpiłem do KOR-u choć brak mi intuicji społecznika" – tłumaczył potem. W związku z przynależnością do KOR od 1976 do 1980 roku jego twórczość była objęta zakazem druku (tzw. zapis na nazwisko). "Paradoksalnie był to dla mnie czas owocny, bo uwolniłem się od ograniczeń" – mówił. W tych latach ukończył m.in. pisany przez kilka dziesięcioleci tom "Odczytanie popiołów", przełożył też poemat Kacenelsona, jedno z najbardziej wstrząsających świadectw Zagłady. "Jak zabrakło pieniędzy, sprzedałem trochę starych gratów i wóz cygański do muzeum. Przeżyłem".
Korzystałem m.in. z książki "Wcielenia Jerzego Ficowskiego" pod red. Piotra Sommera, z której zaczerpnąłem też tytuł tego artykułu.