“Mówili: nie ma Warszawy. A tu jest Warszawa!” Przywołany cytat to fragment tekstu piosenki Artura Bartelisa, odkurzonej przez Juliana Tuwima w wodewilu "Żołnierz królowej Madagaskaru". Napisany w czasach powstania styczniowego utwór o rzekomym zburzeniu Warszawy przez carskie wojska, w powojennych realiach nabrał nowego znaczenia i stał się wielkim przebojem. Bo tak jak w tej piosence, na przekór wszystkiemu, życie powracało do zrujnowanej stolicy.
17 stycznia 1945 jedynym obszarem dawnej Warszawy, który przypomina miasto, jest położona na prawym brzegu Wisły Praga. Ma 100 tysięcy mieszkańców, o połowę mniej niż przed wojną. Liczbę robinsonów, którzy na drugim brzegu przeżyli w ruinach jesień i zimę między kapitulacją powstania a wejściem Armii Czerwonej, trudno dokładnie ustalić. Badacze szacują ją na od 400 do 1000 osób.
W marcu 1945 roku Warszawa znów jest stolicą państwa i liczy 200 tysięcy mieszkańców. Przede wszystkim mieszkanek, kobiety stanowiły 66% ludności miasta w tych pierwszych miesiącach.
200 tysięcy to też szacunkowa liczba ofiar powstania. Podwórka i place zmieniły się w prowizoryczne cmentarze. Ekshumacje i kondukty pogrzebowe długo jeszcze będą codziennym elementem pejzażu Warszawy. Warszawa to także 20 milionów metrów sześciennych gruzu i 45 ton materiałów wybuchowych i min zostawionych przez Niemców. Zniszczone jest 85% zabudowy lewobrzeżnej Warszawy.
Pozostałości miasta to archipelag rozproszonych i słabo ze sobą skomunikowanych wysp. Oprócz Pragi, oazy wśród pustyni gruzów można było znaleźć na Żoliborzu i Mokotowie. Pomiędzy nimi były pomniejsze wysepki, jak okolice Alej Ujazdowskich, które przetrwały dzięki temu, że były "dzielnicą niemiecką". "Rzeczpospolita" donosiło o niezwykłym fakcie, że w alei Szucha "można zejść z jezdni na oczyszczony z gruzów chodnik i iść nim jak za czasów, kiedy po Warszawie chodziło się jeszcze chodnikami". Droga przez wiele ulic miasta przypominała raczej wyprawę przez skalne urwiska.
O Nowym Świecie w styczniu 1945 roku jeden z naczelnych architektów odbudowy Józef Sigalin pisał, że to "wąwóz Nowego Światu" ("Straszny widok. Tu nie ma nic. Złowrogi jar"). Ze Starego i Nowego Miasta przetrwał tylko jeden dom nadający się do zamieszkania, przy ulicy Długiej. Dzielnicę Północną po powstaniu w getcie dosłownie zrównano z ziemią. Tak opisywał ją Jerzy Putrament:
Z całej dzielnicy ocalał fragment reklamy ściennej: "bolesne usuwanie odcisków". "Bez" zmiótł wybuch. I na ścieżce asfaltowej kij wbity w gruzy przez jakiegoś maniaka czysto teoretycznej w tych warunkach planowości. Na kiju tabliczka "ulica Nowolipki".
W katastrofalnym stanie były Powiśle, Czerniaków, Wola, Ochota, Śródmieście Północne. A jednak ciągną rzesze ludzi do tego "abstrakcyjnego dziś pojęcia Warszawa". Między 1946 a 1947 Warszawa liczy już pół miliona mieszkańców (do przedwojennego stanu dojdzie dopiero w 1970).
Maria Dąbrowska, która wróciła do stolicy w lutym 1945 relacjonowała w tekście “Moja pierwsza wędrówka po Warszawie”:
Stoję długo ze łzami w oczach, myśli mam pogruchotane jak miasto, serce mam zmiażdżone. [...] Mijam jakiś dom częściowo tylko nadpalony. Przed nim zatknięta w kupę gruzu i śniegu, na kiju osadzona kartka papieru z napisem: "Tu wydaje się gorącą zupę, kawę, zakąski". Wewnątrz głośno kręcą się ludzie [...]. Uśmiecham się. Nie, nie ma śmierci dla warszawiaków.