W moskiewskim przedstawieniu została wykorzystana adaptacja sceniczna Biesów autorstwa Wajdy, ta sama, która była podstawą słynnej inscenizacji tej powieści w 1971 roku w krakowskim Starym Teatrze. Wedle koncepcji reżysera, w rosyjskim przedstawieniu występować będzie 27 postaci. Zagrają aktorzy zespołu teatru "Sowriemiennik" oraz aktorzy wyłonieni w ramach castingu.
Współpraca Wajdy z teatrem "Sowriemiennik" rozpoczęła się 30 lat temu, kiedy wyreżyserował tam spektakl Jak brat bratu (ang. "Sticks and bones") amerykańskiego pisarza i scenarzysty Davida Rabe'a - dramat psychologiczny o wojnie w Wietnamie. Była to jak dotąd jedyna sztuka wyreżyserowana przez polskiego artystę na rosyjskich scenach.
Projekt wyreżyserowania kolejny raz Biesów podsunęła Wajdzie dyrektor artystyczna "Sowriemiennika", Galina Wołczek. Pomysł spodobał się reżyserowi, który nigdy jeszcze nie reżyserował Dostojewskiego po rosyjsku. Wajda uważa Biesy za bardzo aktualną powieść. Podkreśla, że Dostojewski przewidział w niej wiele nieszczęść współczesnego świata, także terroryzm.
Biesy Dostojewskiego Wajda również ekranizował. Premiera filmowa odbyła się w 1988 roku we Francji. Wajda reżyserował też sceniczne adaptacje innych powieści Dostojewskiego - w 1977 roku w Starym Teatrze odbyła się premiera Nastazji Filipowny (na motywach Idioty). Inne przedstawienie, na motywach tej samej powieści, Wajda zrobił w 1983 roku w Tokio. Słynne też były inscenizacje Zbrodni i kary - w 1984 roku w krakowskim Starym Teatrze i dwa lata później w Berlinie Zachodnim.
Źródło: PAP
PO PREMIERZE:
Publiczność przyjęła spektakl owacją na stojąco. Trochę wbrew intencjom twórców odebrano go przede wszystkim jako komentarz do ostatnich wyborów prezydenckich i całego życia politycznego.
"Gdy wybuchł pożar w pobliżu Kremla, poczuliśmy, że jesteśmy naprawdę w kraju Fiodora Dostojewskiego" - mówi Wajda. "Rosyjscy dziennikarze, którzy podchodzili do nas po spektaklu, byli przerażeni. Mówili, że zrobiliśmy rzecz o dzisiejszej Rosji" - dodaje Krystyna Zachwatowicz, autorka scenografii "Biesów".
"Przedstawię panu mój plan. Najpierw pożary!" - Piotr Wierchowieński mówi w "Biesach" do Nikołaja Stawrogina, któremu proponuje, że swoimi intrygami zdobędzie dla niego władzę w Rosji. Gdy grający Wierchowieńskiego Aleksander Chowański powiedział w niedzielę te słowa na pierwszej próbie z publicznością, to ludzie dosłownie zamarli. Wtedy bowiem w centrum Moskwy zaczął płonąć 200-letni maneż, jeden z piękniejszych budynków w mieście, oddalony zaledwie kilkadziesiąt metrów od murów Kremla.
Wajda zastrzega, że nie chciał robić tak dosłownych aluzji do polityki, bo za słabo zna współczesną Rosję, oraz że premiera jego Biesów dwa dni po wyborach prezydenckich to czysty przypadek. "Chciałem opowiedzieć o tym, jak powstaje zło, jak łatwo manipuluje się ludźmi. Dostojewski opisał to po mistrzowsku, przewidując wiele rzeczy. Być może coś się rymuje z losami współczesnej Rosji, ale mnie przede wszystkim interesował wymiar uniwersalny" - tłumaczy Wajda.
Jego inscenizacja Biesów opiera się na spektaklu, który zrealizował ponad 30 lat temu w krakowskim Starym Teatrze: nieco nachylona pod kątem do widowni scena pokryta jest tkaniną imitującą błoto. Ma ono symbolizować, że bohaterowie Biesów wciąż mierzą się ze złem, które bezlitośnie przylepia się do nich i brudzi ich dusze. Z krakowskiej inscenizacji wzięta jest także muzyka Zygmunta Koniecznego oraz pomysł ubranych na czarno diabłów z kapturami jak u katów, którzy po każdej scenie rozstawiają dekoracje na oczach widzów, przypominając, że postaciami spektaklu kieruje zło.
Wajda marzył o inscenizacji Biesów w Rosji od ponad 30 lat. Po wystawieniu dramatu Davida Rabe'a Jak brat bratu o wojnie w Wietnamie - sztuka się spodobała - Wajdę przyjmowano w Moskwie z najwyższymi honorami. Pewnego dnia na jego cześć wydała obiad radziecka minister kultury Jekatierina Furcewa. Zapytała, czy Wajda chciałby coś jeszcze zrobić w Moskwie. - "Biesy"! - odparł bez wahania. Furcewa szybko zmieniła temat, bo książka opisująca, jak rodzi się zbrodnia polityczna, jak się zabija w imię idei, jak rewolucjoniści przekształcają się w morderców, była zakazana w ZSRR od lat 20. i nie wznawiano jej aż do pierestrojki.
"To wielkie przeżycie reżyserować Dostojewskiego w oryginale, słuchać, jak aktorzy rosyjscy wkładają w niego swoje emocje. Myślę, że ten spektakl będzie uczuciowo mocniejszy niż moje poprzednie inscenizacje 'Biesów', a widzowie będą na niego jeszcze żywiej reagować, bo przecież dotyczy ich historii" - mówi Wajda.
Biesy uznaje się za najbardziej polityczną powieść Dostojewskiego. Akcja osnuta jest na autentycznym zdarzeniu, morderstwie studenta z Petersburga w 1869. Zabili go koledzy z organizacji nihilistycznej Siergieja Nieczajewa za to, że potępiał ich radykalne metody.
Proces grupy Nieczajewa był bardzo głośny. Władze carskie chciały skompromitować na przykładzie tej zbrodni cały ruch rewolucyjny. Dostojewski przyłączył się do krytyków Nieczajewa. Przestrzegał, że anarchizm, nihilizm, odejście od wartości chrześcijańskich, usprawiedliwianie morderstw politycznych i terroryzm zdegenerują ludzi, co prędzej czy później doprowadzi Rosję do upadku.
"Często pytano mnie w Moskwie, czy sztuka może odegrać jakąś rolę w życiu społeczeństwa" - pisze Wajda w programie "Biesów" wystawionych w "Sowriemienniku". "Odpowiadam: tak. Czy życie w Rosji nie potoczyłoby się inaczej, gdyby tej książki nie wyrzucono z bibliotek? Czy słowa Dostojewskiego już usłyszano w Rosji? Czy opuściły ją biesy? Czy nastąpił czas odrodzenia, o którym tak marzył Dostojewski?"
"To bardzo aktualne pytania. Dlatego zaprosiliśmy Andrzeja do naszego teatru" - mówi Galina Wołczek.
Źródło: serwisy.gazeta.pl/kultura