Poza czasem
Has był jednym z najbardziej oczytanych polskich reżyserów. Przenosił na ekran oniryczną prozę Schulza i niemal nieadaptowalny "Rękopis…", legendarną powieść Jana Potockiego, powieściowe "Pożegnania" Stanisława Dygata i "Pętlę" Marka Hłaski. Opowiadanie Kazimierza Brandysa "Jak być kochaną" dzięki filmowi Hasa zyskało drugie życie, a "Lalka" Bolesława Prusa przefiltrowana przez jego reżyserską wrażliwość, stała się osobistym wyznaniem artysty.
Zawsze opowiadał o sobie, chowając się w kostiumie filmowych postaci. Był synem błąkającym się po schulzowskim labiryncie czasu, Wokulskim próbującym ocalić samego siebie przed wielkimi namiętnościami: miłością i władzą. Był pijakiem z "Pętli", który głosem Gustawa Holoubka wyznawał: "Śniło mi się, że chciałem zapomnieć o swoim pijaństwie, uciec od ludzi, z którymi piłem, od knajp, od wspomnień. Tak czasem bywa we śnie, prawda? Ale we śnie nie można od niczego uciec".
Forma rodzi treść
"Jest poetą czasu, przemijania i śmierci" - mówił Jan Nowicki w dokumentalnym "Ze snu w sen". Jego poetyckie wizje zbudowane są z plastycznych zapożyczeń, filmowych i literackich inspiracji. Nie byłoby "Sanatorium pod Klepsydrą" bez surrealistycznego malarstwa, a "Lalka" wyglądałaby zupełnie inaczej gdyby nie obrazy Aleksandra Gierymskiego.
Kultura była dla niego "cmentarzyskiem rekwizytów - i niczym więcej", pisał Andrzej Werner. Has czerpał z niej garściami, by z kulturowych toposów, klisz i utartych kodów tworzyć własny świat. Zanim zajął się filmem, studiował grafikę w krakowskiej Szkole Przemysłu Artystycznego, a w 1945 roku wstąpił na ASP w Krakowie studiując w pracowni prof. Eibischa.
Podczas jednego z sympozjów ktoś zapytał Hasa o związki jego kina ze współczesnością. Ten odpowiedział: „Są przebicia”. Hasa nie interesowało bowiem kino doraźne, w poważaniu miał politykę, nie walczył z socjalizmem i chyba średnio interesowały go zmagania z polskością podejmowane przez twórców Szkoły Polskiej. Wystarczyły przebicia. Jego żywiołem była kultura.
Swym studentom powtarzał, że "forma rodzi treść". Sam był twórcą skrajnie zdyscyplinowanym. Wierzył, że trzeba mieć szalenie ważny powód, by włączyć kamerę. Z opowieści współpracowników i studentów, którzy w dokumentalnych "Śladach" i "Ze snu w sen" opowiadają o twórcy "Pętli" wyłania się portret perfekcjonisty, który przed rozpoczęciem zdjęć wszystkie ujęcia rozrysowywał na papierze milimetrowym. Siła kina Hasa wynikała bowiem z silnej formalizacji. Sztuka, konwencja, tradycja i kultura były dla niego równoprawną formą życia.